Prokuratura Generalna: postępowanie dot. nagrań ws. Igora Stachowiaka nie jest próbą ograniczenia dziennikarskiej aktywności

Polska

- Postępowanie prokuratury ws. nagrań z policyjnej interwencji wobec Igora Stachowiaka nie jest próbą ograniczenia dziennikarskiej aktywności i nie jest skierowane przeciwko red. Wojciechowi Bojanowskiemu - oświadczył w czwartek w Sejmie zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak.

Fasada budynku z napisem "KOMISARIAT POLICJI WROCŁAW-STARE MIASTO".
Polsat News

W czwartek w Sejmie posłowie PO pytali o przyczyny wszczęcia postępowania przez prokuraturę wobec dziennikarza TVN24 Wojciecha Bojanowskiego. Chodzi o ujawnienie przez niego nagrań z policyjnej interwencji wobec Igora Stachowiaka. Doniesienie w tej sprawie złożył w maju br. dolnośląski NSZZ Policjantów. Bojanowski został zwolniony przez sąd z tajemnicy dziennikarskiej, przy czym nie musi ujawniać swoich informatorów.

 

Politycy PO swoje pytanie chcieli skierować do szefa MSWiA Mariusza Błaszczaka, ale - jak poinformował wicemarszałek Sejmu Joachim Brudziński (PiS) - zapytany przez marszałka Sejmu rząd uznał, że właściwą osobą do merytorycznej odpowiedzi na to pytanie będzie zastępca prokuratora generalnego.

 

"Powinien dostać nagrodę od ministra, a nie być ściganym"

 

Poseł PO Sławomir Nitras pytał, dlaczego "państwo nie wyjaśnia śmierci młodego człowieka na komisariacie we Wrocławiu". Wskazywał, że dziennikarz, który ujawnił nagranie z komisariatu, "jest ścigany, zarówno przez szefa MSWiA, jak i szefa resortu sprawiedliwości Zbigniewa Ziobrę". Jak mówił - nie ściga się tylko policjantów uczestniczących w interwencji. Zdaniem Nitrasa Bojanowski powinien dostać od nagrodę od ministra spraw wewnętrznych, a nie być ściganym.

 

- To jest pytanie: dlaczego pan Bojanowski jest ścigany przez organy państwa, a ludzie, którzy dopuścili się przestępstw w mundurach policyjnych, nie są ścigani? Na to pytanie Błaszczak powinien odpowiedzieć - mówił Nitras.

 

Zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak tłumaczył, że postępowanie nie jest wszczęte przeciwko dziennikarzowi, ani przeciwko jakiejkolwiek innej osobie, ale w sprawie popełnienia przestępstwa z art. 241 Kodeksu karnego, polegającego na publicznym rozpowszechnianiu przez dziennikarza w programie "Superwizjer" materiałów znajdujących się w aktach postępowania przygotowawczego prowadzonego przez prokuraturę okręgową w Poznaniu, zanim materiały te zostały ujawnione w postępowaniu sądowym.

 

Postępowanie zostało wszczęte 11 września, a 24 października prokurator sporządził wniosek o zwolnienie przez sąd dziennikarza stacji TVN24 z tajemnicy dziennikarskiej i skierował go do sądu rejonowego w Warszawie. Tydzień później sąd zwolnił z obowiązku zachowania tajemnicy dziennikarskiej Bojanowskiego, zezwalając na jego przesłuchanie.

 

"Prokurator nie wykorzystał innych możliwości dowodowych"

 

Jak poinformował Sierak, 17 listopada w Prokuraturze Krajowej przeprowadzono analizę akt sprawy i stwierdzono, że prokurator wystąpił z wnioskiem do sądu o zwolnienie z tajemnicy dziennikarskiej "bardzo przedwcześnie". - W dotychczasowym postępowaniu przed skierowaniem wniosku do sądu prokurator nie wykorzystał innych możliwości dowodowych do ustalenia danej okoliczności - tłumaczył.

 

Prokuratura Krajowa wskazała także, że w przypadku zaskarżenia decyzji sądu, zasadnym jest przychylenie się przez prokuratora do złożonego przez dziennikarza zażalenia z uwagi na przedwczesną decyzję dot. uchylenia tajemnicy dziennikarskiej oraz niedookreślenia okoliczności, na które decyzja o zwolnieniu ma się rozciągać. Prokuratura podkreśla też prawo dziennikarza do prowadzenia dziennikarskiego śledztwa i publikowania jego wyników.

 

- Zapewniam państwa, że postępowanie przygotowawcze nie jest w żaden sposób ukierunkowane na gromadzenie materiałów dowodowych, które mają wykazywać zawinienie i zdyskredytować wyemitowany w programie materiał - oświadczył. - Niniejsze postępowanie nie jest też w żaden sposób próbą ograniczenia dziennikarskiej aktywności - dodał.

 

Zapis z kamery paralizatora

 

Igor Stachowiak w maju 2016 r. został zatrzymany na wrocławskim rynku. Według funkcjonariuszy, był agresywny i dlatego musieli użyć paralizatora. Po przewiezieniu na komisariat stracił przytomność i pomimo reanimacji zmarł. Według pierwszej opinii lekarza, przyczyną śmierci była ostra niewydolność krążeniowo-oddechowa.

 

Sprawa wróciła po wyemitowaniu w maju br. reportażu w TVN24, gdzie m.in. pokazano zapis z kamery paralizatora. Później "Fakty" TVN podały, że policja miała dostęp do nagrań ws. śmierci Stachowiaka, choć deklarowała coś innego.

 

W związku z wydarzeniami sprzed roku szef MSWiA odwołał komendanta dolnośląskiej policji, jego zastępcę ds. prewencji oraz komendanta miejskiego we Wrocławiu. Wszyscy funkcjonariusze: zatrzymujący Stachowiaka i używający wobec niego tasera, są już poza policją.

 

Za materiał "Śmierć na komisariacie" dotyczący Igora Stachowiaka Wojciech Bojanowski został laureatem Nagrody Radia Zet im. Andrzeja Woyciechowskiego.

 

PAP

 

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni

zdr/
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie