"Interwencja": Szczury, insekty i fetor. Żyją obok hałd śmieci
Fetor doprowadzający do wymiotów, wszechobecne insekty oraz szczury, odpady fruwające po polach i podwórkach, to codzienność mieszkańców wsi Nowe Miszewo niedaleko Płocka na Mazowszu. Regularnie skarżą się oni urzędnikom na działalność przetwórni odpadów działającej blisko domów. Niestety, bezskutecznie. Materiał "Interwencji".
Tadeusz Dybiec ma 74 lata i mieszka we wsi Nowe Miszewo niedaleko Płocka. Kiedy mężczyzna kupował dom pod koniec lat dziewięćdziesiątych, liczył na to, że spędzi tutaj godnie emeryturę.
- Dlatego kupiłem ten dom i tę działkę, żeby mieć spokój na stare lata, na łonie przyrody posiedzieć, pospacerować wokół domu. Ale niestety nie daje się - mówi.
ZOBACZ: "Interwencja". Szukali przyczep. Straty szacują na 120 tysięcy złotych
Bo za jego ogrodzeniem kilkanaście lat temu powstała przetwórnia odpadów. Mężczyzna próbował rozmawiać z właścicielami terenu, ale ci byli głusi na jego skargi.
- Nie było w ogóle żadnej rozmowy z nimi. Twierdzili, że można żyć z karaluchami i szczurami. Nie wiem, co jest w tych zapachach, co wdycham, ile jeszcze pożyję. Tak uciążliwe zapachy. Po prostu muszę zamykać okna i siedzieć w domu, bo na powietrze nie mogę wyjść ze względu na ten smród. No i muchy – opowiada Tadeusz Dybiec.
Bezsilność wobec góry śmieci. Właściciele głusi na prośby mieszkańców
- Ten rok to jest makabryczny! Były muchy, ale nie aż tyle... W tym roku to jest coś okropnego. Ja nie widziałam w życiu tyle much – dodaje Helena Wawrzyńczak, mieszkanka Nowego Miszewa.
Pani Helena czuje bezsilność wobec problemów związanych z górą śmieci. Zamiast zasłużonego odpoczynku na świeżym powietrzu, musi walczyć z wszechobecnymi insektami.
- Ja sobie nie wyobrażałam takiego życia jakie mam w tej chwili. Przecież jak pobudowaliśmy się tutaj, to takiego czegoś nie było. Tu było spokojnie, był gees, ale jak za komuny padały te wszystkie firmy, to prywaciarze brali w swoje ręce i robili co chcieli. I tego są efekty – komentuje.
ZOBACZ: "Interwencja". Urzędnicy "odkryli", że płot stoi w pasie drogowym. Nałożyli gigantyczną karę
Reporterzy "Interwencji" sami chcieli się przekonać, co jest źródłem problemów okolicznych mieszkańców. Niestety, nie wpuszczono ich na teren przetwórni, a właściciele odmówili wywiadu przed kamerą.
- Nie wiem, jak to jest możliwe, że w centrum nadwiślańskiego obszaru chronionego krajobrazu rośnie góra śmieci. Alarmujemy od trzech lat praktycznie wszystkie możliwe urzędy, sprawa jest przesuwana i nic z tego dla nas nie wynika – komentuje Bartosz Sufranek, mieszkaniec Nowego Miszewa.
- Ta działalność jest po prostu bezkarna. Dowożone są śmieci zmieszane, gdzie firma nie ma na to pozwolenia. Masa tirów tutaj przyjeżdża. Oceniamy, że około 30 tysięcy ton śmieci niesegregowanych, jest zgromadzonych w tym miejscu – mówi Jerzy Staniszewski, wójt gminy Bodzanów.
ZOBACZ: Polska złoży skargę do TSUE przeciwko Niemcom. Chodzi o nielegalne odpady
- Obawiamy się tego, że zostaniemy z tą hałdą odpadów, którą przyjdzie nam zutylizować, a koszty tego są ogromne. Dlatego jako samorząd gminy Bodzanów prosimy o pomoc – dodaje Anna Jakubowska z referatu ochrony środowiska i rolnictwa, Urzędu Gminy Bodzanów.
- Zostaliśmy z problemem sami. Jedyną władną instytucją, która jest w stanie zamknąć to od początku do końca, jest marszałek województwa. To tam może się odbyć cofnięcie działalności – zaznacza Dariusz Osicki, mieszkaniec Nowego Miszewa.
Spółka ma zakaz działalności. Nie respektuje decyzji
Reporterzy "Interwencji" udali się do Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego, by zapytać, czy ktoś z Urzędu pojawił się w Nowym Miszewie.
- Marszałek województwa ma dwie możliwości. Pojechać na kontrolę w ramach prawa przedsiębiorców, czyli musi wcześniej odpowiednio poinformować, ten przedsiębiorca musi zechcieć wpuścić na taką kontrolę. Może pojechać również na oględziny… Nie pojechał, bo oględziny mają one taką samą słabość, jak kontrola z prawa przedsiębiorców. Nie mamy innych narzędzi, takie narzędzia posiada WIOŚ. Dlatego Wojewódzka Inspekcja Ochrony Środowiska prowadzi kontrolę od kwietnia tego roku, która ma za zadanie w szczegółach ustalić, co dokładnie znajduje się na miejscu – mówi Marcin Podgórski z Urzędu Marszałkowskiego Województwa Mazowieckiego.
ZOBACZ: "Interwencja". Sąd przyznał, że należy im się lokal socjalny. Czekają 14 lat
- Inspektorat Ochrony Środowiska w Warszawie w listopadzie 2021 roku wysłał pierwsze informacje do Marszałka Województwa Mazowieckiego na temat nieprawidłowości, które zostały ujawnione podczas kontroli na miejscu działania spółki. Spółka ma zakaz prowadzenia działalności, spółka niestety nie respektuje tego zakazu w związku z tym WIOŚ przymusza tę spółkę w postaci nakładania grzywien. Łączna wartość tych kar przekroczyła 750 tys. złotych. Na bieżąco przekazujemy wszystkie informacje, które zbieramy podczas działań kontrolnych. Trudno mi się odnieść do procesów decyzyjnych, które są w Urzędzie Marszałkowskim – tłumaczy Artur Brandysiewicz z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Warszawie.
Kilkanaście lat problemu. Mieszkańcy mają dosyć
Problem mieszkańców trwa od kilkunastu. Już w 2005 roku reporterzy "Interwencji" zajmowali się tą przetwórnią odpadów. W międzyczasie zmienili się właściciele terenu, ale problem powrócił i to ze zdwojoną siłą.
- Mieliśmy spotkanie z mieszkańcami Nowego Miszewa w sprawie odpadów, gdzie po ok. godzinie weszli właściciele. Jeden w stanie wskazującym na to, że był nietrzeźwy. To nie była rozmowa na żadnym poziomie – wspomina Marzena Antczak, sołtys Nowego Miszewa.
ZOBACZ: Gruzowisko z ideologią na Ursynowie. Miasto tłumaczy, że zalegające odpady to lapidarium
Spółka prowadząca przetwórnię w Nowym Miszewie powiązana jest ze spółdzielnią socjalną, która działa niedaleko Konina w Wielkopolsce. Kiedy pojechaliśmy na miejsce okazało się, że tam też gromadzone są odpady, a sposób prowadzenia obydwu działalności jest niemal identyczny.
- Smród, muchy, robactwo, szczury. Wszędzie wkoło są śmieci i oni sobie nic z tym nie robią. Śmieci to fruwają jak wiatr wieje – opowiada lokalny mieszkaniec.
Tymczasem w Nowym Miszewie mieszkańcy i samorząd liczą na sprawne działanie urzędników. Wszyscy wierzą, że ich gehenna wkrótce się skończy.
Reportaż wideo Igora Sokołowskiego można obejrzeć tutaj.