Medycy do ministra zdrowia: my nie jesteśmy od liczenia, tylko od leczenia

Polska
Medycy do ministra zdrowia: my nie jesteśmy od liczenia, tylko od leczenia
Polsat News
Przedstawiciele organizacji pracowników zawodów ochrony zdrowia domagają się teraz spotkania z udziałem ministra finansów.

- Sobotni protest nie zostanie odwołany - przekazali na konferencji po kilkuminutowym nieudanym spotkaniu z Adamem Niedzielskim przedstawiciele Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia. - Brak obecności premiera na spotkaniu z nami to jest hipokryzja - powiedziała liderka związku zawodowego pielęgniarek i położnych Krystyna Ptok. Medycy chcą kolejnych rozmów.

Medycy spotkali się w piątek z ministrem zdrowia Adamem Niedzielskim. Wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej Artur Drobniak zapowiadał wcześniej, że warunkiem udziału w spotkaniu przedstawicieli zawodów medycznych jest obecność na nim premiera Mateusza Morawieckiego. Na spotkaniu szefa rządu jednak nie  było, dlatego przedstawiciele komitetu opuścili centrum "Dialog", a samo spotkanie trwało w sumie kilkanaście minut. Medycy zarzucają resortowi, że zostali oszukani, wskazują także na "próby dezawuowania". - Odkąd zaczęliśmy mówić o proteście, to są próby dezawuowania pielęgniarek, lekarzy - tłumaczyła. - Usłyszeliśmy, że jeśli będziemy protestowali, to strona rządowa będzie starała się nas zdyskredytować - mówiła po spotkaniu Krystyna Ptok, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. 

Drobniak: po raz kolejny zostaliśmy oszukani

- Po raz kolejny zostaliśmy dzisiaj przez rządzących oszukani. Chętni na dialog z panem premierem, jako decydentem, tym który może zmienić system opieki zdrowotnej, wreszcie go wyleczyć, spotkaliśmy się po raz kolejny z panem ministrem, którego widywaliśmy wielokrotnie, próbowaliśmy rozmawiać (z nim - red.) merytorycznie, ale zawsze był to monolog, który wskazywał, że pracownicy ochrony zdrowia to chyba jest tylko niepotrzebny koszt, a pacjenci to tylko jakieś obciążenie dla systemu - powiedział wiceprezes naczelnej Rady Lekarskiej Artur Drobniak po spotkaniu z szefem resortu zdrowia.

 

- Brak obecności premiera na dzisiejszym spotkaniu w sytuacji, w której tyle mówił o Polskim Ładzie i go prezentował, to jest hipokryzja - mówiła Krystyna Ptok. Przypomniała, że pierwszym hasłem w Polskim Ładzie jest zdrowie Polaków. - Czy zdrowie jest dla pana premiera tak ważne, czy to jest pustosłowie? - pytała szefowa związku pielęgniarek i położnych.

 

- Nas już jest mało, a jest nas coraz mniej i jesteśmy coraz starsi, zaś potrzeby zdrowotne społeczeństwa (rosną - red.). Przypomniał, że po pandemii coraz częściej pojawiają się choroby przewlekłe, chorują także młodzi ludzie. - My nie jesteśmy kosztem, jesteśmy inwestycją - powiedział Drobniak, argumentując, że wyleczony pacjent nie stanie się rencistą i obciążeniem dla budżetu oraz "będzie płacił podatki".

 

ZOBACZ: Fiasko rozmów medyków z rządem. "Ochrona zdrowia kona na naszych oczach"

 

Krystyna Ptok przypomniała, że proponowane wcześniej przez ministerstwo rozwiązania podzieliły medyków.

 

- Pielęgniarki zostały bardzo skrzywdzone ustawą ministra Niedzielskiego (o wynagrodzeniach minimalnych w ochronie zdrowia - red.). Mówiliśmy o tym przez pół roku i stąd decyzja o wyjściu z dialogu i niepodpisaniu porozumienia płacowego dla wszystkich pracowników ochrony zdrowia z ministrem zdrowia. Cieszymy się, że opiekunowie medyczni otrzymali pieniądze na poziomie 3770 zł zasadniczej pensji, dlatego, że byli zatrudnieni na najniższych krajowych i nawet mieli dopłacane wyrównania. Jednak uznanie, że pielęgniarka z 30-letnim stażem pracy ma mieć też 3770 zł to jest dla tego środowiska policzek. Bo (przy takim stażu - red.) jest to ogromne doświadczenie zawodowe, którym się dzielą z wchodzącymi do systemu ochrony zdrowia pielęgniarkami, są mistrzami w zawodzie. Więc ta ustawa bardzo nas podzieliła jako medyków - powiedziała liderka związku pielęgniarek i położnych.

 

- Mamy pełne poparcie od pracodawców, bo nie zostały im przekazane środki, które umożliwiłyby zróżnicowanie wynagrodzeń zgodnie z kodeksem pracy - powiedziała Ptok.

Protestujący medycy: nie jesteśmy od liczenia

Minister zdrowia po spotkaniu z medykami poinformował, że po podliczeniu kosztów ewentualnego wprowadzenia w życie postulatów zgłoszonych w czwartek wieczorem trzeba by do systemu dołożyć co najmniej 100 mld zł. Adam Niedzielski przypomniał, ze juz teraz roczny budżet ochrony zdrowia to 120 mld zł.

 

Medycy nie zgadzają się z zarzutami, że chodzi wyłącznie o zarobki i pieniądze. - Nasze postulaty nie dotyczą (tylko - red.) wynagrodzeń, one dotyczą poprawy całego systemu, żebyśmy mogli leczyć bezpiecznie i żeby pacjent był bezpieczny - dodał Drobniak.

 

- Chcemy jasno powiedzieć, że spłaszczanie naszych postulatów, naszej próby uzdrowienia tego systemu do kwestii wynagrodzeń, to jest godzenie w szacunek każdego Polaka, a na pewno każdego medyka. Jest nam zwyczajnie bardzo ciężko po tym, co usłyszeliśmy z ust ministra. Mówienie o "teatrze", "o locie na Marsa", to jest skrajna obraza moich kolegów, koleżanek i wszystkich, którzy ponadnormatywnie pracują, żeby pomagać naszym pacjentom - powiedział Drobniak.

 

ZOBACZ: Kraska: We wtorek kolejne spotkanie z ratownikami medycznymi i ich pracodawcami

 

- Mówimy o swoich postulatach pod kątem bezpieczeństwa pacjentów. Zbyt mała liczba kadr medycznych doprowadza do sytuacji, że pacjenci muszą z własnej kieszeni płacić za różne świadczenia. Sprowadzanie tego wszystkiego do kwestii finansowych jest nieuczciwym podejściem ze strony rządzących, bo to nie my medycy odpowiadamy za organizację ochrony zdrowia. Odpowiadają za to ci, którzy przejęli władzę w Polsce - powiedziała Krystyna Ptok.

 

- Z pełną odpowiedzialnością mówię, że źle liczą te pieniądze. Tego doświadczyliśmy i z tego wynikł protest ratowników medycznych - powiedziała Ptok. Jednocześnie dodała, że to nie medycy odpowiadają za ochronę zdrowia, tylko ci, którzy przejęli władzę w Polsce. 


- My nie jesteśmy od liczenia. My jesteśmy od leczenia i chcemy dobrze leczyć Polaków. Leczyć tak, żeby nie podejmować decyzji o przejściu do pracy w innych sektorach gospodarki narodowej, albo o tym, że wyjeżdżamy za granicę - dodała. 

Słowa ministra "dotykają nas, obrażają"

- Dzisiaj słowa ministra zdrowia dotykają nas, obrażają, ale nie tędy droga. Jesteśmy oburzeni, przerzucanie ciężaru na nas, że my mówimy tylko o pieniądzach, to jest niezrozumienie problemu. Polska pielęgniarka średnio ma 53 lata. Pan premier mówi o 7 proc. PKB (nakładów na zdrowie - red.) w 2027 roku, gdzie przeciętna pielęgniarka będzie miała 60 lat. Pracujemy po 400 godzin. Usłyszeliśmy wczoraj na konferencji w Karpaczu, że mamy najlepiej zorganizowany system ochrony zdrowia - powiedziała Krystyna Ptok. - Uznaliśmy, że (rzeczywiście - red.) jest dobrze zorganizowany, bo bardzo mała grupa medyków wykonuje bardzo dużą liczbę świadczeń - dodała.

 

- Nasza praca, te 300-400 godzin zagraża bezpieczeństwu pacjentów. To jest w postulatach. Bezpieczny medyk to bezpieczny pacjent. W białym miasteczku będziemy pokazywali swoje paski z wynagrodzeń, będziemy pokazywali wpisy pacjentów, którzy mówią, że czekają po kilka godzin na podanie tabletek. My mówimy, że w systemie ochrony zdrowia zaczynamy wybierać, do którego pacjenta mamy podejść najpierw, bo tak jest nas mało w oddziałach szpitalnych. Takie problemy zgłaszają również pracownicy Domów Pomocy Społecznej, którzy mówią w tej chwili, że bardzo mało o nich się mówi, a też są grupą zabezpieczającą pacjentów polskich - powiedziała Ptok.

 

ZOBACZ: Odwiedziny w szpitalach w czasie epidemii Covid-19. Rekomendacje Ministerstwa Zdrowia i GIS

 

- Mówienie o tym, że lekarze z chciwości dyżurują po 300 godzin z rzędu, jest paskudną obrazą. Ten człowiek, 39-letni anestezjolog który zmarł w Wałbrzychu, był w tej pracy, bo jakby go nie było, to nie miał go dyrektor kim zastąpić. To było wyłącznie poczucie odpowiedzialności. Takich przykładów jest w kraju wiele. Chcemy pracować w normalnych warunkach pracy, w miarę normalnie jeżeli chodzi o czas pracy, a nie tak jak w większości szpitali w Polsce - powiedział.

 

- Chcemy urealnienia (płac - red.) do wskaźników z Unii Europejskiej - wyjaśnił wiceszef Naczelnej Rady Lekarskiej. - W Czechach w 2017 roku lekarz miał 2,5 średniej krajowej, w Niemczech cztery ich średnie krajowe. We Francji - ponad pięć średnich krajowych. My dostaliśmy 1,31, czyli to słynne 19 zł brutto podwyżki - powiedział. Uznał także, że jest to zachęta dla medyków do wyjazdów do pracy za granicą.

 

WIDEO - Medycy po spotkaniu z ministrem zdrowia 

 

Białe miasteczko 2.0 "do skutku"

- Białe miasteczko startuje jutro (w sobotę - red.) bezpośrednio po manifestacji - powiedział wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej. - Będzie trwało tyle, ile trzeba. Lekarze i pielęgniarki będą brali wolne, będą poświęcali swój prywatny czas, żeby pomagać warszawiakom i pokazywać wszystkim zainteresowanym z jakimi problemami borykamy się na co dzień - dodał.

 

- Nasze szacunki wskazują, że na manifestacji będzie 10 tysięcy lub więcej osób - powiedział Drobniak. - Manifestacja jest tylko początkiem protestu - powiedział Drobniak i zaprosił na protest m.in. polityków: - Wy też będziecie pacjentami - dodał. - Nie ma medyków, nie ma leczenia, same łóżka nie leczą - stwierdził i podkreślił, że sprawna medycyna i sprawna ochrona zdrowia to przede wszystkim współpraca.

 

Według przedstawicieli Ogólnopolskiego Komitetu Protestacyjno-Strajkowego Pracowników Ochrony Zdrowia protest będzie przedłużony na kolejne dni. - Nasza jutrzejsza manifestacja to początek protestu, który będziemy prowadzić do skutku - powiedziała liderka związku pielęgniarek i położnych.

 

ZOBACZ: Senat: wzrost nakładów na zdrowie do 7,2 proc. PKB i bez dodatkowej ochrony personelu szczepiącego

 

- Białe miasteczko 2.0 jest wyrazem naszej skrajnej bezsilności. My już nie wiemy, jakich argumentów używać w stosunku do rządzących, nie wiemy, w jaki sposób przemówić do państwa. Nasze postulaty są skierowane do narodu, do Polaków. Chcemy bezpieczeństwa, zdrowia, efektywnej terapii. To, co widzimy teraz jest nieśmiesznym żartem. Próbą przeprowadzenia efektywnej terapii, ale praktycznie za każdym razem nieudaną - mówiła Anna Bazydło z Porozumienia Rezydentów Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. Przypomniała, że lekarze jako pacjenci sami widzą system od drugiej strony i wiedzą, że zmiany są konieczne.

 

Podczas zaplanowanego na sobotę 11 września Protestu Pracowników Ochrony Zdrowia manifestujący mają przejść z pl. Krasińskich w Warszawie przed Sejm i Kancelarię Premiera. Jak przekazał Drobniak "białe miasteczko wystartuje w sobotę, bezpośrednio po manifestacji".

 

- Od wielu wielu lat i od kolejnej ekipy rządzącej nie jesteśmy w stanie doprosić się zmian - przypomniała Anna Bazydło. - Jeżeli obecny rząd nie rozumie tych postulatów, które nie zmieniły się od minimum 14 lat, to chyba niedokładnie słuchał. Bo te postulaty są cały czas takie same. Zapewnijcie bezpieczeństwo pacjentom, zapewnijcie bezpieczeństwo nam, pozwólcie nam pracować zgodnie z kodeksem pracy - powiedziała.

 

- Od wielu lat, od wielu dekad mówimy o problemach ochrony zdrowia. Utworzenie przez nas białego miasteczka bis lub 2.0, świadczy o tym, że od ponad 14 lat te problemy ochrony zdrowia nie zostały przez rządzących załatwione - dodała z kolei Krystyna Ptok.

hlk / Polsat News / Polsatnews.pl / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie