Stracił zasiłek, bo prowadzi gospodarstwo domowe... w samochodzie

Polska
Stracił zasiłek, bo prowadzi gospodarstwo domowe... w samochodzie
Polsat
Dwoje bezdomnych żyje w samochodzie przy ul. Rejtana w Łodzi

Dwoje bezdomnych żyje w samochodzie przy ul. Rejtana w Łodzi. W przeszłości pani Barbara i pan Marek pracowali, żyli normalnie. Po tym, jak stali się bezdomni, postanowili zamieszkać razem, w aucie. Żyją z niewielkiego świadczenia pani Barbary. Pan Marek też miał przyznany zasiłek - utracił go, bo jak mówi, urzędnicy stwierdzili, że para prowadzi gospodarstwo domowe. Materiał "Interwencji".

Pani Barbara i pan Marek mieszkają w Łodzi, są osobami bezdomnymi. Sami przyznają, że na ulicę zaprowadził ich alkohol. Mąż i synowie pani Barbary zmarli kilka lat temu, pan Marek stracił pracę.

 

- Lubiliśmy sobie posiedzieć tutaj w parku. Tak się poznaliśmy - mówi "Interwencji" pan Marek Wajs.

 

- Zamieszkaliśmy w samochodzie, bo chcieliśmy mieć dach nad głową - tłumaczy pani Barbara.

 

ZOBACZ: Pan Mirosław był alkoholikiem. Teraz pomaga i gotuje dla bezdomnych w Olsztynie

 

Wcześniej oboje mieszkali schroniskach dla bezdomnych. Ale chcieli żyć razem. Zamieszkali w samochodzie, który pani Barbara odziedziczyła. Podczas spotkań z nami i wolontariuszami są trzeźwi. Utrzymują się z niewielkiego świadczenia po zmarłym mężu pani Barbary. Pan Marek twierdzi, że również przez pewien czas otrzymywał zasiłek z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Łodzi.

Gospodarstwo domowe w samochodzie?

- Otrzymałem stały zasiłek, przyszła tutaj pani z MOPS-u i mi zabrała, bo ja tutaj prowadzę gospodarstwo domowe. Czy normalny człowiek spojrzy na tę ruinę i powie, że to jest prowadzenie gospodarstwa domowego? - pyta pan Marek.

 

- Do tej pory oboje mieszkali długo w schroniskach. Ale nastała pandemia. To spowodowało, że nie można już było wychodzić ze schronisk i tak naprawdę zostali rozdzieleni. Wtedy postanowili, że po prostu będą razem. Zamieszkali w samochodzie - tłumaczy Wioletta Krysiak ze stowarzyszenia "Łódź dla ludzi".

 

Para mieszkała w samochodzie również zimą.

 

WIDEO: Materiał "Interwencji"

  

- Minus 24 wtedy było. Ja nie mogłem tutaj otworzyć drzwi nawet. Zamarzły - tłumaczy pan Marek.

 

Mimo, że pan Marek ma ukończone 66 lat i oryginalne świadectwa pracy, nie korzysta z emerytury. Jak dowiedzieliśmy się w ZUS-ie, świadczenie wpływa na konto bankowe, ale mężczyzna z żadnego takiego nie korzysta.

 

ZOBACZ: Policjanci z zarzutami. Mieli pobić bezdomnego i znęcać się nad nim

 

- Mimo iż pan Marek ukończył wiek emerytalny w ubiegłym roku, to wniosek o emeryturę został złożony dopiero w lutym bieżącego roku. I od tego miesiąca pan Marek ma przyznaną emeryturę. Jeżeli dostarczy nam oryginały świadectw pracy z okresu przed 1999 rokiem, przeliczymy wysokość emerytury i powinna być wtedy wyższa - tłumaczy pani Monika Kiełczyńska, rzecznik ZUS-u w województwie łódzkim.

Pomoc wolontariuszy

Próbowaliśmy skontaktować się też z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej. Urzędnicy odmówili nam rozmowy przed kamerą.

 

Od MOPS-u otrzymaliśmy oświadczenie. Czytamy w nim, że urzędnicy oferowali pomoc, czy to w postaci dostarczenia posiłków, czy zapewnienia miejsca w schronisku - ale została odrzucona. Odpowiedzi na pytanie o odebrany zasiłek - niestety brak. Dziś parze bezdomnych pomagają wolontariusze, szukają mieszkania, zbierają pieniądze na opłacenie wynajmu.

 

ZOBACZ: Bezdomny zmarł na dworcu. Włoski dziennik: miał duży majątek

 

- Specjaliści mówią, że powinno się zaczynać rozwiązywanie problemu bezdomności od mieszkania. Nie stawiać na początku wielkich wymagań, którym trudno sprostać będąc na ulicy, w niestabilnej sytuacji - tłumaczy pani Wioletta Krysiak.

 

- Chciałabym sobie gotować, sprzątać, a co ja tu zrobię? - pyta pani Barbara.

 

- Dach, woda, ubikacja. To jest normalne życie do człowieka - podsumowuje pan Marek

dsk / Polsat
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie