Niesamodzielna 80-latka z koronawirusem. "Jak oddycha, to żyje"

Polska
Niesamodzielna 80-latka z koronawirusem. "Jak oddycha, to żyje"
Polsat News
Chorą i niesamodzielną 80-letnią kobietę lekarze pozostali w mieszkaniu samą

"Jak oddycha, to żyje" - miał usłyszeć od płockiego dyspozytora pogotowia siostrzeniec 80-letniej kobiety. Danuta Woźniakiewicz z silną demencją i depresją jest niesamodzielna, potrzebuje stałej opieki. Jej 80-letni mąż Andrzej Woźniakiewicz, trafił do szpitala w ciężkim stanie z powodu COVID-19. Medycy i urzędnicy pozostawili seniorkę, która także ma koronawirusa, samą w jej płockim mieszkaniu.

80-letni Andrzej Woźniakiewicz z Płocka (woj. mazowieckie) źle poczuł się w poniedziałkowy ranek. - Miał problemy z oddychaniem i z trudem zadzwonił do swojej siostry - relacjonuje siostrzeniec chorego seniora, Karol Boruszewski. Siostra emeryta wezwała pogotowie, które do mieszkania wpuścił "na czworakach, bo nie mógł z braku sił ustać na nogach i podjeść".

 

Zespół ratunkowy objawy występujące u mężczyzny określił jako te, które wywołuje zakażenie koronawirusem. Dlatego 80-latek został zabrany na oddział zakaźny płockiego Szpitala Wojewódzkiego na Winiarach. Tam potwierdzono zakażenie u mężczyzny.

 

Wówczas, jak twierdzi rodzina, lekarze pozostawili niepełnosprawną umysłowo kobietę samą w mieszkaniu, nie informując krewnych, ani nie zapewniając jej opieki.

 

Sanepid nie istnieje

 

Zaniepokojona rodzina szukała rozwiązania. Jak przyznaje Boruszewski: "obawialiśmy się, że skoro Andrzej trafił do szpitala z podejrzeniem, to i Danuta może być zakażona". Rodziny początkowo nie poinformowano o pozytywnym wyniku testu jej krewnego. 

 

- Tę informację wyciągnąłem od doktora z oddziału zakaźnego – mówi Boruszewski, dodając, że lekarz udzielił mu informacji półlegalnie, z racji, że nie był on osobą upoważnioną do uzyskania informacji o stanie zdrowia chorego.

 

ZOBACZ: Chirurg i transplantolog zmarł na COVID-19

 

Niepełnosprawna 80-letnia kobieta od czterech lat nie opuszczała mieszkania i znajdowała się pod stałą opieką męża. Jak dodaje Boruszewski, kobieta nie jest w stanie zadbać o siebie. Obawiając się o jej zdrowie rodzina kontaktowała się z płockim sanepidem, by zapewnić 80-latce test.

 

- Tam dowiedzieliśmy się, że on (sanepid - red.) tak naprawdę nie istnieje, bo pracują 4 z 40 osób, reszta jest chora lub na kwarantannie – mówi siostrzeniec. Jego zdaniem cały powiat muszą obsługiwać cztery osoby. Jest to spowodowane pojawieniem się ogniska koronawirusa w oddziale sanepidu. O tej sytuacji wcześniej informował polsatnews.pl.

 

ZOBACZ: Unieruchomiony sanepid w Płocku. Pracownicy na kwarantannie

 

Rozmówca polsatnews.pl kontaktował się także z pogotowiem w Płocku, tam usłyszał od dyspozytora, że jeśli "nie ma objawów, to nie przyjadą". Dzwoniąc ponownie dyspozytor miał odpowiedzieć: "jak oddycha to żyje".

 

"Może wysadzić mieszkanie"

 

Pozostawiona w mieszkaniu kobieta nie potrafi obsługiwać telefonu, "nie ma z nią żadnego kontaktu". Obawy rodziny dotyczyły też tego, że kobieta może nieświadomie doprowadzić do tragedii. - Przecież może wysadzić mieszkanie - wyjaśniał Boruszewski.

 

ZOBACZ: Wielka radość w DPS. Pracownice w kombinezonach tańczą i śpiewają

 

Informował również, że kontaktował się w tej sprawie z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej. Instytucja odpowiedziała jednak, że może zapewnić kobiecie opiekę w postaci przeniesienia jej do ośrodka lub wyznaczenia opiekuna, lecz niezbędne jest wcześniej uzyskanie wyniku testu na COVID-19, który potwierdziłby, że kobieta jest zdrowa.

 

- Bez tego nic nie mogą, musiałby być test - powiedział Boruszewski.

 

Pozytywny wynik

 

Zdradził także, że odwiedził pozostawioną dwa dni bez opieki kobietę. - W maseczce, przyłbicy i rękawiczkach poszedłem, no trudno – powiedział. Zastał kobietę w zabrudzonym i zabałaganionym mieszkaniu.

 

- Nakarmiłem, podałem witaminy i musiałem iść - mówi. W tym czasie starał się o test dla kobiety. Boruszewski zaznacza, że jedynym sposobem na uzyskanie skierowania jest teleporada. Jednak 80-latka nie jest w stanie obsłużyć telefonu, a w prawidłowej diagnozie przeszkadza jej choroba psychiczna, gdyż "nie wiadomo jak się naprawdę czuje, mówi jedno, a jest drugie".  

 

ZOBACZ: Małopolska: zmarł 16-dniowy noworodek z COVID-19

 

Stacjonarna wizyta w przychodni okazała się możliwa, ale termin oczekiwania był długi. - Poszedłem do laboratorium, by zrobić test prywatnie - powiedział Boruszewski i dodał, że pobierająca wymazy kobieta kazała mu przywieźć chorą na test.

 

Mężczyzna wyjaśnił, że nie jest to możliwe. Pracownica laboratorium - według Boruszewskiego, naginając zasady - przekazała mu sprzęt do pobrania wymazu i instruując jak to zrobić, kazała pobrać wymaz samodzielnie. Wynik okazał się pozytywny. -  Wówczas MOPS okazał się bezradny i zasugerował odesłanie chorej. Dodatni wynik uniemożliwił także sprawowanie opieki rodzinie. 

 

Brak miejsc i karetek

 

Karol Boruszewski uzyskał skierowanie do szpitala, niezbędne, jak tłumaczy w tym przypadku. Skontaktował się ze szpitalem w Płocku i oprosił o karetkę covidową do  transportu chorego. Od Szpitala Wojewódzkiego dowiedział się jednak, że nie ma ani miejsc, ani żadnej wolnej karetki. Po czym, jak twierdzi, szpitalny dyspozytor rozłączył się. Telefonując ponownie i pytając "co teraz ma zrobić", usłyszał od dyspozytora: "jest pan skazany na łaskę bożą".

 

ZOBACZ: Szpital na Stadionie Narodowym. "Powinni w złotych butach chodzić." [ZDJĘCIA]

 

Mężczyzna został odesłany do szpitala w Sierpcu, kolejnego w regionie z oddziałem covidowym. W sierpeckim szpitalu nie żadnej karetki, a "ostatnia karetka covidowa pojechała do Warszawy".

 

Do tej pory 80-letniej kobiecie z pozytywnym wynikiem testu instytucje nie udzieliły pomocy. Niesamodzielna i psychicznie chora Danuta Woźniakiewicz przebywa w mieszkaniu sama - ustalił polsatnews.pl.

 

ZOBACZ: Zmarła pielęgniarka ze szpitala w Szczecinku. Była zakażona koronawirusem

 

- Gdybyśmy się nie zainteresowali, to by zmarła, nie miałaby co jeść, co pić, nie odebrałaby telefonu, bo nie jest w stanie - wyjaśnił Boruszewski. - To osoba starsza z dodatnim wynikiem testu na COVID-19, niesamodzielna, na pewno osłabiona, odwodniona - dodał.

 

Przypomniał także, że wcześniej jego ciotka przez wiele lat pracowała w służbie zdrowia jako pielęgniarka. - A teraz przez kolegów jest wystawiana do wiatru - stwierdził.

 

Skierujemy pytania o wyjaśnienie sytuacji opisanej w tekście, do wymienionych w artykule instytucji.

laf/hlk/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie