"Krwawa noc w Mińsku". MSW zaprzecza doniesieniom o śmierci demonstranta

Świat
"Krwawa noc w Mińsku". MSW zaprzecza doniesieniom o śmierci demonstranta
PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH
W Mińsku zablokowano wszystkie media społecznościowe

Nocne protesty po wyborach prezydenckich na Białorusi. Do największej demonstracji doszło w stolicy kraju - Mińsku. Milicja użyła armatek wodnych i granatów hukowych. Według niezależnej organizacji broniącej praw człowieka - Centrum Wiasna, co najmniej jedna osoba zginęła a 120 zostało zatrzymanych. Doniesieniom tym zaprzeczyło białoruskie ministerstwo spraw wewnętrznych.

Co najmniej jedna osoba zginęła w wyniku starć z milicją po niedzielnych wyborach prezydenckich na Białorusi - podała w poniedziałek agencja Reutera, powołując się na centrum praw człowieka Wiasna działające w Mińsku. 

 

Wiasna ogłosiła również listę osób zatrzymanych na terenie całej Białorusi, na której jest 140 nazwisk. Jednak zatrzymanych jest o wiele więcej - twierdzą obrońcy praw człowieka.

 

Trzy tysiące zatrzymanych

 

Doniesieniom tym zaprzeczyło białoruskie MSW. - W czasie zamieszek na Białorusi nie było ofiar śmiertelnych - powiedziała w poniedziałek Wolha Czemadanawa, rzeczniczka białoruskiego MSW rosyjskiej agencji TASS. 

 

W oficjalnym komunikacie służby prasowe MSW poinformowały, że w 33 miejscowościach w noc powyborczą doszło do "punktowych zgromadzeń obywateli w rejonie lokali wyborczych i na centralnych placach".

 

ZOBACZ: "Mińsk, Warszawa - wspólna sprawa". Opozycja zabiera głos ws. sytuacji na Białorusi

 

"Ogółem za udział w odbywających się bez zezwolenia zgromadzeniach masowych zatrzymano w kraju około 3 tysięcy osób" - głosi komunikat. Podano w nim, że w trakcie zgromadzeń poszkodowanych zostało 39 milicjantów i ponad 50 osób cywilnych.

 

Resort oświadczył, że demonstrujący w Mińsku rzucali w milicjantów płytami chodnikowymi "i innymi przedmiotami", a w Pińsku opór siłom porządkowym stawiła "grupa agresywnie nastawionych obywateli". Ludzie ci, uzbrojeni w pręty, kamienie i metalowe przedmioty "próbowali zorganizować atak na funkcjonariuszy" - czytamy w komunikacie. Część zatrzymanych "była w stanie upojenia alkoholowego" - dodało MSW.

 

Zablokowane media społecznościowe

 

- Idziemy spacerować, oddychać świeżym powietrzem, może biegać - powiedział jeden z trzech młodych chłopaków, którzy przed północą szli ulicą Starożeuską w samym centrum miasta. - Idziemy do "Obelisku" - powiedzieli mając na myśli pomnik "Mińska - Miasta Bohatera". To właśnie tam skrzykiwali się na protesty powyborcze internauci w sieciach społecznościowych gdy jeszcze działał Internet.

 

ZOBACZ: Protest Białorusinów w kolejce przed ambasadą w Warszawie

 

Żadnych pewnych informacji na temat tego, co dzieje się w Mińsku i reszcie kraju, nie ma. W stolicy Białorusi zablokowano wszystkie komunikatory internetowe i sieci społecznościowe. W pewnym momencie od strony Obelisku słychać było głuche wystrzały. Wcześniej pocztą pantoflową dziennikarze przekazali, że w Mińsku zastosowano wobec demonstrantów granaty hukowe.

 

 

Armaty hukowe i gumowe kule

 

Ludzie, którzy idą ulicą, zdają się nic nie słyszeć. Podnoszą ręce, przybijają piątki, wychodzą na jezdnię, gdzie w beznadziejnym korku trąbią setki samochodów. Z niektórych dobiega muzyka – najczęściej to "Chcemy Zmian" legendarnego Wiktora Coja albo miejscowa wersja "Murów" Jacka Kaczmarskiego.

 

 

Wszyscy zmierzają w kierunku Obelisku. Idą po kilkadziesiąt osób, czasem tworząc większą grupę. Na oko jest w niej może kilkaset osób. Coraz głośniej huczą granaty, w oddali widać dym. Po ulicach w obie strony jeżdżą karetki – niektóre mają włączone sygnały dźwiękowe, inne tylko świetlne. W tłumie pojawia się plotka, że pod Obeliskiem w ludzi wjechała wojskowa ciężarówka. Jedni mówią, że ktoś jest ranny, inni, że zginął. Nikt jednak nie jest w stanie tej informacji zweryfikować.

 

 

ZOBACZ: Przebieg wyborów na Białorusi. Ataki na serwery i zatrzymania

 

Ludzie są radośni, krzyczą: "Niech żyje Białoruś", czasami: "Odejdź!". Nie wyglądają na przestraszonych chociaż w powietrzu co jakiś czas huczy. W pewnym momencie z naprzeciwka zaczynają biec ludzie. Zaraz za nimi pojawiają się ustawione ciasno tarcze oddziałów do rozpędzania demonstracji. Przed nimi jedzie armatka wodna.

 

 

- Pod kolumną widzieliśmy armaty hukowe i gumowe kule - rzuca biegnący w kierunku centrum dziennikarz w niebieskiej kamizelce z napisem "Press". Już po chwili ludzie rozbiegają się - jedni robią zwrot w tył, inni uciekają na lewo przez park. Na pytanie o rannych reporter odpowiada, że nikogo nie widział. Karetki i straż pożarna na ulicach, jego zdaniem, to zabieg psychologiczny by zniechęcić ludzi.

 

Plotki o zwycięstwie Cichanouskiej

 

Kilkaset metrów dalej huczą klaksony, tworzą się długie korki. W zasadzie przez całe centrum przetaczają się w różnych kierunkach grupy ludzi, milicji nie widać. Z naprzeciwka po ulicy Bahdanowicza idzie grupa chłopaków. - Byliśmy pod Obeliskiem, przegonili nas, ale zrobiliśmy kółko i znowu tam idziemy - mówi Alaksiej. Zaczyna się wymiana plotek przenoszonych pocztą pantoflową. Mówią, że podobno w niektórych miastach ogłoszono oficjalne zwycięstwo Cichanouskiej. - No to co, żegnaj Saszko! - rzuca któryś z nich.

 

ZOBACZ: Weranika Capkała uciekła z Białorusi

 

W sztabie Cichanouskiej, który ma kontakt telefoniczny z niezależnymi obserwatorami, nic nie wiadomo o rzekomych zwycięstwach. Poinformowano tylko, że wiadomo o sześciu lokalach wyborczych w Mińsku, w których komisje odważyły oficjalnie przyznać zwycięstwo Cichanouskiej.

 

O 1.30 pod sztabem Cichanouskiej ulica huczy. Samochody jadą bez przerwy, kierowcy cisną klaksony.

 

"Białorusini obudzą się jutro w nowym kraju"

 

Opozycyjna kandydatka na prezydenta Białorusi Swiatłana Cichanouska wezwała w nocy z niedzieli na poniedziałek swoich zwolenników i funkcjonariuszy służb siłowych do powstrzymania się od przemocy. Obarczyła też władze odpowiedzialnością za to podczas starć ucierpieli ludzie.

 

 

- Chcę poprosić milicję i wojsko aby pamiętali o tym, że są częścią narodu. Chce też poprosić swoich wyborców: unikajcie prowokacji, nie trzeba dawać powodu do stosowania wobec was przemocy - powiedziała Cichanouska cytowana przez jeden z niezależnych portali.

 

ZOBACZ: Zatrzymano szefową sztabu kandydatki na prezydenta Białorusi. Cichanouska odwołała wiec

 

- Wiem, że Białorusini obudzą się jutro w nowym kraju i mam nadzieję, że jutro będą tylko dobre wiadomości. Proszę, zaprzestańcie przemocy - dodała.

 

Wcześniej Cihanouska oświadczyła, że odpowiedzialność za wydarzenia na ulicach Mińska ponoszą władze, które "nie są w stanie zapewnić bezpieczeństwa obywatelom i w znaczniej mierze sprowokowały taką sytuację".

 

- Ludzie nie wychodzili z bronią, mają prawo wychodzić na ulice swojego miasta i wyrażać swoje poglądy - dodała Cichanouska cytowana przez jej sekretarz prasową Annę Krasulinę.

dk/ PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie