Wędkarze tracą łowisko w Sukowie. Po 40 latach

Polska
Wędkarze tracą łowisko w Sukowie. Po 40 latach
Polsat News
Do tej pory firma nie podjęła dialogu z wędkarzami

Rozpacz wędkarzy z woj. świętokrzyskiego. Po ponad 40 latach wypowiedziano im umowę dzierżawy terenu wokół zbiornika w Sukowie niedaleko Kielc. W ciągu tych lat uczynili oni z terenu wędkarską perełkę na skalę całej Polski. Co stanie się z tonami ryb w wodzie? Materiał "Interwencji".

Członkowie stowarzyszenia „Sazan” zorganizowali demonstrację w centrum Kielc. Wędkarze z całego województwa świętokrzyskiego protestowali w obronie zalewu we wsi Suków.

 

- Jest to teren po byłej piaskowni, który my własną pracą, z własnych środków przygotowaliśmy. Zrobiliśmy drogi wokół zbiornika, zrobiliśmy stanowiska dla naszych seniorów. Czterdzieści jeden lat już przebywamy na tym zbiorniku, zainwestowaliśmy mnóstwo naszej pracy i serca w to wszystko. To jest wypoczynek, rekreacja, integracja. Organizujemy spotkania, wspólne grille, otwarte Dni Dziecka, zawody wędkarskie – opowiada Waldemar Kita, prezes Stowarzyszenia „Sazan”.

 

ZOBACZ: Odkryli rybę z "rogami diabła". Nazwano ją na cześć Ronniego Jamesa Dio

 

Teren należy do spółki, która dzierżawi wędkarzom zalew na podstawie umowy na czas nieokreślony, z trzymiesięcznym wypowiedzeniem bez podania przyczyn. Z końcem marca firma skorzystała z tego prawa i 30 czerwca wędkarze muszą opuścić Suków.

Zawody wędkarskie "na skalę krajową" 

- Tutaj wszystko jest robione z pasją, z chęcią pokazania ludziom, wprowadzenia dzieci w arkana wędkowania. Zawody wędkarskie odbywają się na skalę krajową – zaznacza jeden z członków stowarzyszenia.

 

- Jest nam przykro, że zostaliśmy w ten sposób potraktowani. Uważamy, że ktoś powinien z nami usiąść przy stoliku i przy kawie porozmawiać, wyjaśnić nam, kiedy będzie ta inwestycja, jaka będzie ta inwestycja – mówi Waldemar Kita, prezes Stowarzyszenia „Sazan”.

 

ZOBACZ: Kierował samochodem po użądleniach przez rój os. Uratowali go policjanci

 

Ale do tej pory firma nie podjęła dialogu z wędkarzami. Reporterom "Interwencji" również jej przedstawiciele odmówili spotkania przed kamerą. Otrzymali jedynie oświadczenie drogą mailową:

 

„(...) Spółka podczas negocjacji umowy, niejednokrotnie wskazywała, że okres dzierżawy ‘Zbiornika Suków’ na rzecz Stowarzyszenia Sazan jest ‘okresem przejściowym’, w związku z planami Spółki dotyczącymi przygotowania do jego eksploatacji w celach przemysłowych. (...) Spółka, mając na uwadze powyższe fakty, nie znajduje zrozumienia dla działań podejmowanych przez osoby reprezentujące Stowarzyszenie ‘Sazan’ (...)”

"Wędkowanie to najlepsza forma wypoczynku" 

Pan Stanisław od pięciu lat jest na zasłużonej emeryturze. Czas wolny najchętniej spędza właśnie tutaj, wędkując razem ze swoim wnukiem.

 

- Jest to najlepsza forma wypoczynku, jaką sobie można wyobrazić. Bliziutko do miasta, spokój, cichutko, ptaki, dużo ryb. Mam kontakt z dziećmi, z wnuczkami… Głównie ryby wypuszczamy, bo szanujący się wędkarz ryb nie zabiera ze sobą – tłumaczy Stanisław Jacycko, członek stowarzyszenia „Sazan”.

 

Stanisław Kępiński ma 92 lata. Regularnie przyjeżdża do Sukowa. Jego zdaniem, jeśli ten teren zostanie zamknięty, to starsi wędkarze, tacy jak on, zostaną w domach.

 

ZOBACZ: Wysyp grzybów na Podkarpaciu. "Większość kraju musi poczekać"

 

- To jest po prostu pasja. Inni zajmują się gołębiami, inni polowaniem, a ja po prostu wędkarstwem. I przypuszczam, że dzięki tym warunkom, jakie tu są, służy mi to i mogę być sprawny do tej pory.  W tym wieku to człowiek nie pojedzie już nigdzie dalej, bo warunki uprawiania tego sportu nie pozwalają na to. Przecież nie mogę wędek i sprzętu dźwigać. A nie ma takich warunków prawie nigdzie, w województwie kieleckim szczególnie – podkreśla 92-latek.

Zapłacili za zarybianie stawu 

Zbigniew Kaleta doskonale pamięta, jak to miejsce wyglądało, zanim zaopiekowało się nim stowarzyszenie. Wędkarze w czynie społecznym usunęli całe hałdy śmieci zalegające wokół wody. Także na własny koszt zarybili zalew.

 

- Mamy rejestry, w których wpisujemy ryby zabrane, no i z drugiej strony wiadomo, ile tu zostało zarybionych. Powinno tu być między siedem a dziesięć ton ryby – szacuje Zbigniew Kaleta.

 

- Jeśli nie ma możliwości, żebyśmy dalej współpracowali, to chociaż poprosimy o więcej czasu, żebyśmy mieli możliwość odłowienia tych ryb, które przez 41 lat tutaj żeśmy zarybiali. Bo niestety, w okresie wypowiedzenia, nie byliśmy na to przygotowani, był okres tarła ryb, więc to uniemożliwiało nam odłów – tłumaczy Waldemar Kita.

 

Ale wędkarzom trudno było ustalić kompromis, gdy spółka nie podejmowała z nimi dialogu. W tej sytuacji mediacji podjął się wojewoda świętokrzyski.

 

ZOBACZ: Polityczna afera o kiełbasę. Sylwia Spurek apeluje do Nowej Lewicy ws. grilla

 

- Jeśli obydwie strony wyrażą chęć spotkania i wypracowania ewentualnie wspólnego stanowiska, wojewoda jest jak najbardziej otwarty na takie spotkanie, poinformowaliśmy obydwie strony o takiej możliwości – informuje Marzena Chodakowska, rzecznik wojewody świętokrzyskiego.

 

Członkowie stowarzyszenia liczą na to, że rozmowy z właścicielem terenu przyniosą skutek. Dla wielu z nich to coś więcej niż tylko miejsce do łowienia ryb.

 

Materiał wideo można zobaczyć TU. 

Igor Sokołowski / "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie