Ekolog o koszeniu trawników w kwietniu: Chory buracki mit

Polska
Ekolog o koszeniu trawników w kwietniu: Chory buracki mit
Youtube.com/Łukasz Łuczaj - Rośliny Jadalne i Dziki Ogród
Łukasz Łuczaj i skoszony trawnik w Rzeszowie

- Jestem przerażony tym, co widzę - mówi botanik i ekolog Łukasz Łuczaj w swoim wideoblogu. Jego emocjonalna reakcja została sprowokowana widokiem kosiarek na trawnikach miejskich w Rzeszowie. Przycinanie pasów zieleni w kwietniu nazwał "chorym burackim mitem" i skrytykował decyzję urzędników o pozbawieniu miasta naturalnej łąki w zurbanizowanym otoczeniu.

"Ręce opadają, Rzeszów znowu kosi" - nosi tytuł wideo Łukasza Łuczaja, profesora wykładającego na uniwersytecie w tym mieście, które zostało opublikowane we wtorek.

 

Mieszkający na co dzień pod Krosnem botanik nie mógł uwierzyć w to, co widzi. Po wyjściu z murów rzeszowskiej uczelni po obronie pracy swojej doktorantki, Łuczaj znalazł się na al. Rejtana, gdzie w powietrzu wciąż jeszcze unosił się zapach świeżo skoszonej trawy.

Skosili trawę, która dopiero wyrosła. Botanik apeluje o opamiętanie

Nagranie, które przyrodnik umieścił w swoich mediach społecznościowych, skomentował wpisem: "Jest jeszcze kwiecień, a miasto Rzeszów znowu rozpoczyna koszenie trawników o kilka tygodni wcześniej niż sugerują to ekolodzy i współczesne trendy utrzymania miast" - dziwi się Łuczaj.

 

"Dwa lata temu byłem na lotnisku Stansted 23 czerwca i dopiero zaczynali koszenia trawników i łąk. Wcześniej nawet metra nie wykosili. Podobnie jest teraz przy angielskich autostradach pełnych kwiatów. Anglicy - twórcy koszmarnej mody na trawniki rozumieją, że nie tędy droga. Ja to zrozumiałem ponad 20 lat temu, jeszcze przed nimi (więc nie sugeruję się modą), ale czy zrozumieją to inni Polacy?" - zastanawia się ekspert na Facebooku.

 

 

W swoim materiale wideo przytacza argumenty uzasadniające jego krytyczny stosunek do wczesnego koszenia traw. Botanik zaapelował w nim do miejskich władz, aby powstrzymać się z koszeniem trawników do 10 maja.

 

Dzięki temu pojawiające się na wiosnę owady będą miały szansę nie tylko znaleźć schronienie w dłuższej trawie, ale również posilić się ze względu na kwitnące dłużej kwiaty. Ponadto dwa tygodnie zwłoki w przycinaniu traw zwiększa różnorodność gatunkową.

 

ZOBACZ: "Patoparkowanie w stolicy". Stowarzyszenie walczy z dewastacją trawników

 

Profesor Uniwersytetu Rzeszowskiego nie rozumie, w jaki sposób koszenie trawników w kwietniu ma zapewnić bezpieczeństwo w ruchu drogowym, na co zazwyczaj powołują się urzędnicy. Uważa, że jest to marnowanie zarówno paliwa, jak i publicznych pieniędzy.

 

- Każde koszenie trawników przy drogach w kwietniu jest skandaliczne i powinno być publicznie napiętnowane. Przed 10 maja nie powinno się zaczynać żadnych koszeń na terenach miejskich czy osiedlowych, bo nie ma takiej potrzeby. A połowę powierzchni powinno się zostawić niekoszonej do początku czerwca - twierdzi Łuczaj.

 

 

Jak mówi, "trawnik jest chorym, burackim mitem, który przyrodzie niewiele daje". Nie widzi sensu w koszeniu terenów, z których i tak nikt nie korzysta. - Większość trawników to miejsca, po których się nie chodzi ani się nie leży - zaznacza.

 

Przycinanie traw jego zdaniem powinno się stosować jedynie w parkach i przestrzeniach, na których aktywnie wypoczywają mieszkańcy. - Wtedy można by uprawiać gatunki cebulowe, jak narcyz, przebiśniegi, krokusy, cebulice, szachownice. To gatunki, które rozwijają się w kwietniu, maju i potem w czerwcu tracą liście - wylicza przyrodnik.

 

ZOBACZ: Leszno. Drogowcy kosili trawę w śniegu. "Zlecenie poszło na początku października"

 

Wzorem dla Łuczaja jest łąka rosnąca w pobliżu lotniska Stansted, która wyróżnia się urozmaiconą roślinnością. - Rozumiem, że polskie społeczeństwo nie jest jeszcze na to przygotowane. Może należy zacząć od koszenia trawników w połowie maja, natomiast jestem strasznie rozczarowany tym, co zobaczyłem przy al. Rejtana - żali się profesor.

 

- Niestety, dla ludzi to symbol statusu, że jest skoszona trawa, a jest odwrotnie. W tej chwili świat dąży do tego, by trawy nie kosić - argumentuje.

 

Miejskie władze: Trawę kosimy tylko na pasach drogowych

Rzeszowski magistrat odpiera zarzuty tłumacząc, że miejskie trawniki koszone są w "bardzo ograniczonym zakresie" - czytamy w lokalnym portalu wyborcza.pl. "Tylko na pasach drogowych" - wyjaśnia Artur Gernand z Kancelarii Prezydenta Rzeszowa.

 

Na dowód ekologicznego podejścia miasta do rosnącej na jego terenie roślinności przytacza sytuacje, gdzie przycinano jedynie wysoką na pół metra trawę, "głównie po interwencjach mieszkańców".

 

ZOBACZ: Unijny Komisarz ds. Środowiska Virginijus Sinkevicius: Zmierzamy do ekologicznej katastrofy

 

"To punktowe koszenie w centrum miasta. Nie ruszamy łąk ani parków. Tam będziemy kosić, jak w ubiegłym roku pod koniec maja, może na początku czerwca, kiedy kwiaty przekwitną i tylko pasy przylegające do alejek. Resztę, wzorem ubiegłego roku, zostawimy" - mówi "Wyborczej".

 

Ale rzeszowianie nie mają w temacie koszenia trawy jednego zdania. Urzędnik wskazał, że wśród nich są zarówno zwolennicy wysokich zarośli ze względu na ekologię, jak i miłośnicy równo przystrzyżonych zielonych "dywanów".

map/ sgo / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie