Konflikt w barze w Karpaczu. "Odejdź z tym nożem"

Polska
Konflikt w barze w Karpaczu. "Odejdź z tym nożem"
Polsat News
Wyzwiska i awantury w barze w Karpaczu - materiał "Interwencji"

Krzyki, awantury, wyzwiska to codzienność w barze "Śnieżka" w Karpaczu. Położony w dobrym punkcie miasta lokal działa od półtora roku. Problemem nie są pijani goście czy tłumy turystów, ale konflikt najemców lokalu z matką właścicielki budynku - Małgorzatą P. Kobieta wyzywa i grozi właścicielom baru, czego świadkiem była ekipa programu "Interwencja".

- Sprzedaliśmy dom w Poznaniu, zainwestowaliśmy tu dużo pieniędzy, a ta pani chce się nas pozbyć – mówi "Interwencji" Robert Tylczyński, najemca baru. 

 

ZOBACZ: Wyrosły mu tony krzywych buraków, których nikt nie chciał kupić. Pomogła "Interwencja"

 

- Zostawiliśmy wszystko, postawiliśmy na jedną kartę, a ona utrudnia nam życie. Jestem psychicznie wykończona, moja rodzina też – dodaje Agnieszka Tylczyńska.

 

Rodzina wynajęła dwa piętra budynku. Na najniższym poziomie najemcy zamieszkali, a na parterze urządzili bar.  Pomieszczenia na piętrze właścicielka obiektu, która na stałe mieszka w Niemczech, miała wykorzystywać okazjonalnie. Tylczyńscy pokazują w umowie zapis wyrażający zgodę na przeprowadzenie remontów i adaptacji.

 

"Wszystko jej przeszkadza"

 

- My zajmujemy około siedemdziesiąt procent domu, jej została góra. Miała na dwa tygodnie przyjeżdżać latem i dwa tygodnie zimą. Dlatego podpisaliśmy umowę. Miałem pozwolenie na rozebranie płotu, zrobienie tarasu, zadaszenie wiaty i to zrobiłem. Matce właścicielki to się jednak nie spodobało – twierdzi Robert Tylczyński.

 

Policja w ciągu trzech miesięcy otrzymała trzydzieści jeden zgłoszeń dotyczących nieporozumień w barze.

 

- Przeszkadzają jej klienci przed barem, wszystko jej przeszkadza. Pościągała nam anteny, kamery, nagłośnienie – dodaje pan Robert.

 

WIDEO: Konflikt w barze w Karpaczu. Materiał "Interwencji"

  

Mimo że umowa najmu została podpisana na trzy lata, najemcom po kilku miesiącach wręczono wypowiedzenie, którego ci nie uznali. Jak twierdzą, wyprowadzić się mogą dopiero po zwrocie zainwestowanych pieniędzy. 

 

- Umowę mieliśmy za mieszkanie 1600 zł i za lokal 1600 zł, a one napisały, że chcą 6 tysięcy, a teraz zmieniły, że 4500 zł. My zainwestowaliśmy tu 250 tys. zł w spłatę poprzednika, remont, zezwolenie. Nie zostawię tutaj utopionych pieniędzy, bo tak ta pani sobie życzy – opowiada pan Robert.

 

"To pana ogród? Wyp*** stąd!"

 

To fragmenty awantur zarejestrowane przez małżeństwo.

 

Najemca: - Odejdź z tym nożem.

 

Małgorzata P.: - To pana ogród? Wyp*** stąd!

 

Najemca: - Odejdź z tym nożem.

 

Małgorzata P.: - Ty diable (atakuje z kamieniami w ręku).

 

Pan Robert: - Jak się zachowujesz kobieto? Odejdź.

 

Małgorzata P.: - Wyp*** z mojego domu, ty oszuście.  

 

Państwu Tylczyńskim w części mieszkalnej odłączono prąd. Żalą się, że matka właścicielki w ich części wybiła okno. Świadkami scysji często są klienci baru i okoliczni mieszkańcy.

 

ZOBACZ: Kraków w czerwonej strefie. Reporter "Interwencji" na nielegalnej imprezie

 

- Mamy pełno kabli w domu, o które musimy się przewracać, zakręciła nam wodę. Przyjechał mój kolega, to matka właścicielki wyleciała z domu, zaczęła mnie wyzywać i przy nim opluła mnie w twarz. Zachowuje się jak opętana – relacjonuje Wiktor Tylczyński, syn pana Roberta.

 

- Byłem świadkiem, jak pani rzuca krzesłami w klientów, jak pokazywała obraźliwe gesty, groziła, wyzywała – mówi pan Maciej, klient baru.

Rodzina prowadząca bar boi się o swoje bezpieczeństwo. Coraz częściej dochodzi do rękoczynów. Jedna z takich spraw trafiła już do jeleniogorskiego sądu i będzie rozpatrywana na początku marca.

 

"Uderzyła mnie, pchnęła na mur. Jest nieobliczalna"

 

- Przyszłam do baru do męża i ta pani zaczęła nas wyzywać rynsztokowym językiem. Chciałam nagrać to, ona mnie uderzyła, pchnęła na mur. Musiałam wezwać karetkę. Ta pani jest nieobliczalna i niebezpieczna – uważa Agnieszka Tylczyńska.

 

ZOBACZ: Myśliwy zastrzelił 16-latka w sadzie. Nowe ustalenia "Interwencji"

 

Małgorzata P. uważa, że Tylczyńcy nielegalnie przeprowadzili adaptację budynku i dlatego należy ich jak najszybciej eksmitować. 

 

Reporter: - Dlaczego pani uprzykrza życie sąsiadom?

 

Małgorzata P.: - Ten pan jeszcze buzi nie tworzył, a już skłamał.

 

Reporter: - Widzieliśmy nagrania.

 

Małgorzata P.: - Jeszcze pyska nie otworzył, a już skłamał. To jest złodziej, bandyta.

 

Reporter: - Zainwestowali tutaj dużo pieniędzy.

 

Małgorzata P.: - Samowolka. Mamy w domu bandytów i złodziei. Koniec.

dsk/grz/ "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie