Kraków w czerwonej strefie. Reporter "Interwencji" na nielegalnej imprezie

Polska
Kraków w czerwonej strefie. Reporter "Interwencji" na nielegalnej imprezie
"Interwencja"
Kolejka przed wejściem do jednego z krakowskich klubów.

Największe miasta w Polsce znalazły się w tzw. czerwonej strefie. Wśród nich Kraków, będący w czołówce, jeśli chodzi o dzienną liczbę nowych zakażeń. Z ukrytą kamerą odwiedziliśmy kilka tamtejszych klubów, by sprawdzić, jak wygląda nocne życie w mieście i przestrzeganie obostrzeń. Materiał "Interwencji".

W czwartek 15 października w związku ze wzrostem zachorowań na COVID19 rząd wprowadził nowe obostrzenia. Od soboty wiele miast wojewódzkich stało się czerwoną strefą.

 

Obowiązek noszenia maseczek i zamykanie lokali gastronomicznych o 21 to tylko niektóre z obostrzeń. Zamknięte mają pozostać także kluby. Reporterzy "Interwencji" postanowili sprawdzić, jak wyglądała piątkowa noc w Krakowie, gdzie dziennie liczba zachorowań na COVID-19 potrafi przekroczyć 500.

 

ZOBACZ: Zmarł ratownik z Radomia zakażony koronawirusem. Pożegnano go syrenami karetek

 

W kolejce do jednego z klubów ustawiło się ponad 200 osób. – Stoimy tu godzinę – usłyszał reporter "Interwencji".

 

A chętnych na zabawę w piątkową noc było dużo więcej. W innej kolejce, do jednego z popularnych, krakowskich klubów ludzie stali bez maseczek.

 

Wideo: zobacz materiał "Interwencji" 

  

"Covida się nie boicie?"

 

To fragment rozmów wówczas zarejestrowanych: 

- Przyszliśmy dopiero, ale jakoś tam się przesuwa, powoli.

- Covida się nie boicie?

- Palę szluga, więc nie mogę nosić maseczki.

- Ja mówię, że nie wejdziecie, k***, tam dwieście osób stoi, a macie dziesięć minut, żeby się przepchać do początku kolejki, z czego jest ograniczona ilość miejsc, nie…

- Jeszcze jest drugi klub, i tam mi się wydaje, że przyjdzie cała kolejka.

 

Tłumy są także w pubach i klubokawiarniach, ale te zamykają się o północy. Do kolejnego z popularnych krakowskich lokali "Interwencja" weszła dziesięć minut po północy, czyli już w czerwonej strefie.

 

ZOBACZ: Premier apeluje o pomoc do Grodzkiego. "Dziś wszyscy musimy się zjednoczyć"

 

Chwilę po wejściu obsługa zamknęła lokal i od tego momentu zaczęła się tzw. impreza prywatna.

 

- Myślę, że przepisom w zakresie organizowania imprez brakuje uszczegółowienia. W sytuacji, gdy nie dzieje się nic złego w lokalu, w tym sensie, że nie ma jakiegoś przestępstwa kryminalnego, aby konieczna była gwałtowna, natychmiastowa reakcja policji, to faktycznie policja do takiego lokalu, bez zaproszenia, wejść nie może - ocenił prawnik Piotr Wojtaszak.

 

- W takim klubie prawdopodobieństwo zakażenia jest bardzo duże. Wiadomo, czym to się skończy, jeśli w tym gronie znajdzie się kilka osób, które jeszcze nie wiedzą o tym, że są zakażone. Dowiedzą się jutro, pojutrze. To ognisko będzie bardzo trudno zindentyfikować, bo co ma zrobić biedny pracownik sanepidu, który będzie musiał ustalić, kto koło kogo stał w kolejce - dodał wirusolog prof. Włodzimierz Gut.

 

"Zapomniałem, że tu jest jakaś czerwona strefa"

 

- Tak patrzę, k***, zapomniałem w ogóle, że tu jest jakaś czerwona strefa. Wiesz co, ja przynajmniej mam takie postrzeganie tego: nam młodym nic nie grozi. Starsze osoby to tak, ale nam, młodym. Co się może stać? Trochę bardziej kaszlniesz – powiedział uczestnik jednej z imprez.

 

- Może jako młody trochę bardziej dzisiaj kaszlnie, a za pół roku będzie miał ciężkie choroby neurologiczne, sercowe czy płucne, dlatego że my nie mamy jeszcze rozeznania, jak wyglądają tzw. późne konsekwencje przechorowania – zwraca uwagę wirusolog prof. Włodzimierz Gut.

msl/ "Interwencja"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie