Rzecznik policji: nietykalność policjanta taka sama, jak posła
Sprawa incydentu z wicemarszałkiem Sejmu Włodzimierzem Czarzastym będzie szczegółowo wyjaśniona - powiedział w Polsat News rzecznik komendanta głównego policji Mariusz Ciarka. Według niego policjanci zachowali takt i kulturę, o czym świadczą nagrania. "Posłowie Lewicy nie wiedzieli, że tam jest monitoring" - dodał. Namawiał jednocześnie do składania skarg: "działamy absolutnie transparentnie".
- Ta sprawa jest szczegółowo badana - powiedział rzecznik komendanta głównego policji inspektor Mariusz Ciarka odnosząc się do incydentu z udziałem wicemarszałka Sejmu Włodzimierza Czarzastego, do którego doszło w środę przed sejmem podczas Strajku Kobiet. Wicemarszałek zarzucił policji, że został zatrzymany i popchnięty przez policjantów, gdy chciał wejść na teren Sejmu. Z kolei rzecznik stołecznej policji powiedział w czwartek, że to polityk popchnął policjanta, który przewrócił się na hak holowniczy i uszkodził nogę.
Rzecznik policji: słowo przeciwko nagraniu
- Ta sprawa jest szczegółowo badana, padło bardzo poważne oskarżenie ze strony posłów Lewicy w stosunku do szeregowych policjantów. Jestem bardzo daleki od ferowania wyroków, to byłoby z mojej strony nieodpowiedzialne, aby przed zakończeniem postępowania już ustalać wyroki - powiedział rzecznik. - Osobiście odnoszę się z bardzo dużym szacunkiem do funkcji pana marszałka - powiedział Ciarka. - Należy mu się zachowanie zasad w postępowaniu w przypadku parlamentarzystów - dodał.
ZOBACZ: "Zostałem pchnięty na maskę, poczułem uderzenie w plecy". Czarzasty o działaniach policji
- Z Sejmu padły oskarżenia ze strony posłów Lewicy, że policjanci rzucili się na pana posła, że go pobili, że go nielegalnie zatrzymali, te oskarżenia padły ze strony posłów Lewicy, którzy nie wiedzieli, że to miejsce jest objęte monitoringiem. W odpowiedzi na to pani marszałek sejmu zażądała od komendanta głównego policji wyjaśnień, które zostały dostarczone niezwłocznie. Przekazano je telefonicznie, jak również pisemnie. W odpowiedzi na co pani marszałek przedstawiła te wyjaśnienia w Sejmie - powiedział Ciarka.
- Zdecydowano się opublikować nagranie (tej sytuacji - red.). Ja myślę, że tutaj powinno się zakończyć moje komentowanie tej sprawy. Każdy z nas mógł to nagranie zobaczyć, na pewno to nagranie nie potwierdza wersji posłów Lewicy, policjanci zachowali takt, kulturę, stanowczość - oczywiście, ale nie było takich obrazków, żeby rzucili się na pana posła, nie było takich obrazków, aby go pobili, aby go popchnęli na samochód, to się po prostu nie potwierdziło i myślę, że to nie jest słowo przeciwko słowu, ale słowo przeciwko nagraniu z monitoringu - wyjaśnił Mariusz Ciarka.
Ciarka: posłowie niepotrzebnie pchają się w kordony
Zapytany o obrażenia, które powstały u policjanta uczestniczącego w incydencie z Włodzimierzem Czarzastym uznał, że mogło dojść do ich spowodowania nieumyślnie.
- My naprawdę nie chcemy eskalować tej sytuacji, która i tak jest napięta. Nie wierzę, żeby pan poseł, wicemarszałek Czarzasty celowo policjanta pobił czy uszkodził. Myślę, że tutaj zadziałały nerwy. Wcześniej osoby, które okazywały legitymację poselską zostały przepuszczone, pan marszałek, nie wiem, czy zapomniał legitymacji, czy po prostu nie chciał jej okazać. Myślał, że przejdzie swobodnie - wyjaśnił Ciarka. - Ten policjant po prostu nie znał pana posła. Jest 460 posłów w Sejmie, ci szeregowi policjanci nie mają obowiązku każdego z tych posłów twarzy, wyglądu, znać - wyjaśnił inspektor.
- Zgodnie z zadaniami, jakie przed nimi postawiono, zażądał okazania legitymacji, aby osoby postronne nie mogły dostać się na teren chroniony. Wydaje mi się, że pana posła to zdenerwowało i tak bardziej ostro wszedł w tego policjanta, który niestety upadając zahaczył o hak radiowozu i w ten sposób doszło do uszkodzenia nogi - wyjaśnił Ciarka.
- Ale nie oskarżam pana posła, że on to zrobił celowo, że chciał tego policjanta uszkodzić. I tu naprawdę zachowałbym dużą ostrożność, aby podejść do tego obiektywnie i rzetelnie - powiedział.
- Niestety to pokazuje te sytuacje, kiedy posłowie nie wytrzymując tej sytuacji, jaka jest, niepotrzebnie pchają się w kordony, w szyki policyjne. Mam też ogromną prośbę w imieniu tych wszystkich policjantów, zwłaszcza tych którzy kierowani są na miejsce zabezpieczeń. To są szeregowi policjanci. To nie są partnerzy do dyskusji z marszałkiem Sejmu, z posłami, z parlamentarzystami. Szanujmy się nawzajem, ponieważ nietykalność cielesna policjantów niczym się nie różni od nietykalności cielesnej posłów - przekonywał Ciarka.
Policjant po cywilnemu ma prawo użyć siły
Zapytany o to, dlaczego policjanci po cywilnemu rozpylali gaz posłankom Lewicy w oczy oraz używali pałek teleskopowych wyciągając osoby z tłumu powiedział, że jest to element taktyki policyjnej.
- Czuję się zobowiązany tę kuchnię policyjną, ten warsztat policyjny zachować dla siebie - powiedział Ciarka. - Jeżeli chodzi o taktykę policyjną, zawsze dobrą praktyką było, że my tej taktyki nie ujawnialiśmy - powiedział.
Według byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka pojawienie się policjantów w cywilu na protestach ma na celu wychwytywanie prowokatorów, a nie zamienianie się z nimi rolami.
ZOBACZ: Protest przed sądem w Warszawie. Policja zatrzymała co najmniej trzy osoby
- Zadaniem tych policjantów po cywilnemu, którzy tam się znajdowali, było to, co powiedział pan Kaczmarek, nasz były szef MSWiA, który dzięki temu tez trochę tę pracę policyjną poznał. Ci policjanci zatrzymali mężczyznę, który podszedł do umundurowanego funkcjonariusza zaczął go kopać, walić pięściami w tarczę. Właśnie dlatego policjanci tego prowodyra zatrzymali - powiedział Ciarka. - Zadaniem tych funkcjonariuszy jest wyciąganie z tłumu własnie takich prowokatorów, którzy podchodzą, kopią policjantów, rzucają w nich niebezpiecznymi narzędziami, łamią prawo - powiedział Ciarka w Polsat News.
- Młody mężczyzna został zatrzymany przez nieumundurowanego funkcjonariusza i tłum próbował go odbić. W tym momencie policjanci użyli środków przymusu bezpośredniego, do których użycia są uprawnieni - powiedział odnosząc się do głośnej sprawy zatrzymania podczas protestów człowieka, który został z tłumu wyciągnięty przez grupę nieumundurowanych ludzi.
- Zdecydowana większość nielegalnego zgromadzenia Strajku Kobiet zachowywała się dobrze, poprawnie - przyznał jednak rzecznik policji.
WIDEO - Rzecznik Komendy Głównej Policji o zarzutach dotyczących interwencji w czasie manifestacji
Odszkodowanie za trafienie gumową kulą
Wysokiego odszkodowania od policji "nawet sześciocyfrowego" będzie żądać od policji Tomasz Gutry fotoreporter Tygodnika Solidarność, który podczas Marszu Niepodległości został postrzelony przez policjanta gumową kula. Dziennikarz przeszedł w szpitalu operację.
- Każdy obywatel jeżeli ma jakiekolwiek wątpliwości ma prawo złożyć skargę, ma prawo złożyć zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa również przez funkcjonariuszy publicznych, także przez policjantów. Moim obowiązkiem jest wręcz zachęcać, aby ludzie którzy czują się pokrzywdzeni, to robili. Działamy absolutnie transparentnie. Nikt nie jest nieomylny i ja też nie powiem, że policja nie popełnia błędów - powiedział insp. Mariusz Ciarka.
ZOBACZ: Zraniony przez policję fotoreporter: będę żądał wysokiego odszkodowania
Uznał jednak, że zraniony fotograf popełnił błąd.
- Zdecydowanie muszę powiedzieć, że jeśli chodzi o sytuację z panem fotoreporterem, który pojawił się w miejscu, gdzie stanął pomiędzy chuliganami, a policjantami, to nawet stowarzyszenie fotoreporterów skrytykowało jego zachowanie. Wyjaśniło, że najważniejsze jest życie i zdrowie oraz że lat tłumaczono fotografom i dziennikarzom, żeby w takich miejscach nie starali się uzyskać topowego zdjęcia, gdzie walczą chuligani i rzucają w policjantów - powiedział Ciarka.
Jak dodał sprawą zajmuje się prokuratura, która wyjaśni incydent.
Mówimy rodzicom, co robią dzieci bez ich wiedzy
Ciarka odniósł się także do sprawy 14-letniego Macieja z Krapkowic, który umieścił na Facebooku zapowiedź strajku kobiet. DO wydarzenia nie doszło, a dom chłopca odwiedzili policjanci. Zapytany, czy to nadgorliwość, wyjaśnił, że to zapobieganie.
- To przede wszystkim prewencja. Policjanci zobowiązani są do tego, aby w związku ze stanem epidemii uświadamiać osoby, które organizują różnego rodzaju większe zgromadzenia, o tym, że jest to nielegalne i by zahamować transmisję wirusa. Policjanci ustalili, że osoba nawołuje z tego komputera do zgromadzenia. Proszę nie wierzyć, temu nastolatkowi, że on tylko przekazał dalej informację. To była osoba, która namawiała do nielegalnego zgromadzenia - powiedział Ciarka.
ZOBACZ: Policja w domu 14-latka. Udostępnił post o Strajku Kobiet. Sprawą zajmie się sąd
- Udano się nie do nastolatka, tylko do jego rodziców, aby ich poinformować, ze ten chłopiec nawołuje do nielegalnego zgromadzenia - powiedział Ciarka.
Jak stwierdził policja przyjechała do rodziców chłopca.
- Jeżeli nieletnie dziecko zamierza dokonać czynu karalnego to policjanci chcą porozmawiać z rodzicami. To jest podstawowe zadanie policjantów, aby uświadomić rodziców, co robi ich dziecko, być może bez ich wiedzy - powiedział rzecznik.