Łukaszenka: Zachód chce odciąć Grodno, wywieszają tam polskie flagi

Świat
Łukaszenka: Zachód chce odciąć Grodno, wywieszają tam polskie flagi
AP
Prezydent Łukaszenka wyjaśnił, czemu przerzucał wojska na granicę z Polską

Postawili sobie za cel odcięcie tego terytorium – grodzieńskiego; wywiesili tam już niedawno polskie flagi – oświadczył w piątek białoruski prezydent Alaksandr Łukaszenka, mówiąc o zagrożeniu dla Białorusi z Zachodu. Przebywająca na Litwie Cichanouska apeluje o zaprzestanie przemocy i przeprowadzenie nowych wyborów.

- Ojczyzna jest zagrożona. Nie możemy żartować, tym bardziej, że to nie chodzi o słabe wojska, lecz o NATO. Dlatego uprzedziłem prezydenta Rosji o tej sytuacji na Białorusi. Jest między nami pełne zrozumienie, mamy odpowiednią umowę w ramach ODKB (poradzieckiej Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym) i państwa związkowego – powiedział Łukaszenka.

 

Manewry wojskowe 

 

Prezydent Białorusi wyjaśnił, że w związku z tym musiał przerzucić na kierunek zachodni w rejon Grodna "dużą liczbę wojskowych" i jutro, czyli w sobotę, zamierza się tam udać na inspekcję.

 

Łukaszenka podkreślił, że "problem Białorusi jest teraz dla Rosji nie mniej ważny niż dla (samej) Białorusi". "Atakują przede wszystkim Rosję, ale chcą zgnieść nas. Nie uda się. Damy odpór" - oznajmił.

 

ZOBACZ: Merkel i Macron ramię w ramię. Mówią o Białorusi

 

Przeprowadzenie kompleksowych manewrów taktycznych na kierunku grodzieńskim zapowiedziało białoruskie ministerstwo obrony - poinformowała agencja BiełTA. Odbędą się one w dniach 28-31 sierpnia. "W celu przeprowadzenia kompleksowych manewrów taktycznych utworzona została grupa wojsk, w skład której wchodzą wojska powietrznodesantowe, zmotoryzowane, czołgowe, artyleryjskie, a także bezzałogowe aparaty latające i oddziały walki radioelektronicznej" - przekazano.

 

Grupa wojsk ma zostać rozmieszczona na poligonach.

 

W obecnej sytuacji, jak powiedział, jest czynnik zewnętrzny i wewnętrzny. "Nie chcę nikogo straszyć, tak rzeczywiście jest. Musimy to brać pod uwagę i ostro się sprzeciwić" – zaznaczył. Łukaszenka powiedział również, że protestami na Białorusi sterują USA, którym "podgrywają Europejczycy".

 

Odpowiedz na unijny szczyt 

 

- Proszę wybaczyć, ale nie możemy rozpatrywać tego (decyzji UE) inaczej niż działania nieprzyjazne, które szkodzą suwerenności Białorusi, i nie możemy pozostawić tego bez reakcji – napisał Makiej w swym piątkowym oświadczeniu.

 

Obecną sytuację na Białorusi nazwał "bolesnym etapem narodowego dorastania". "Dajcie nam go przejść. Lepiej z waszą pomocą, ale bez prób przymuszenia z wykorzystywaniem nacisków politycznych, finansowych i innych" – zaapelował minister. "To nie pierwsze sankcje w naszej historii i nasza historia się na tym nie kończy. Przejdziemy przez to, jak i przez poprzednie (sankcje). Rezultat jest wiadomy. Wszyscy razem stracimy czas. Stracimy rytm, który potrzebny jest naszym krajom i społeczeństwom" – ocenił Makiej.

 

ZOBACZ: Szczyt UE ws. Białorusi. Zapadły ważne decyzje

 

Według ministra Mińsk i UE "często różnią się podejściem". "Przy pierwszych poważnych wyzwaniach dla naszego państwa od razu wzywacie do sankcji. Tym w istocie potwierdzacie rację tych, którzy nie wierzą w naszą suwerenność, zdolność do budowania równoprawnych i wzajemnie korzystnych relacji z waszymi państwami" – powiedział.

 

Konferencja Cichanouskiej 

 

- Mam nadzieję i wierzę w to, że władze usłyszą swój naród. Tak jak zawsze mówiono nam, że prezydent (Alaksandr Łukaszenka) kocha swój kraj i naród, a to, co widzi teraz, jasno daje mu do zrozumienia, że ludzie chcą zmian. I mam wielką nadzieję, że zdrowy rozsądek zwycięży i naród będzie usłyszany. Otworzą się na dialog i odbędą się nowe, przejrzyste, uczciwe wybory - oznajmiła Cichanouska podczas swojej pierwszej konferencji prasowej w Wilnie.

 

ZOBACZ: Cichanouska: wrócę na Białoruś, kiedy będę się tam czuć bezpiecznie

 

Cichanouska, która przebywa na Litwie, poinformowała, że na razie nie rozważa startu w wyborach prezydenckich na Białorusi. "Naszym celem jest teraz doprowadzenie do tego, by te wybory się odbyły" - podkreśliła. Zaznaczyła przy tym: "Bardzo kocham swój kraj i chcę wrócić, i wrócę, kiedy będę się tam czuć bezpiecznie".

 

Kontrkandydatka Łukaszenki w niedawnych wyborach prezydenckich nie potrafiła powiedzieć, jak długo będą trwały protesty w jej kraju, ale zauważyła, że "naród już nigdy nie będzie mógł zaakceptować obecnej władzy, nie będzie mógł zapomnieć tego, co się wydarzyło".

 

Sankcje wizowe

 

Łotwa i Estonia zamierzają wprowadzić sankcje wizowe wobec białoruskich urzędników państwowych odpowiedzialnych za fałszowanie wyniku wyborów prezydenckich na Białorusi - zapowiedziało łotewskie ministerstwo spraw zagranicznych.

 

ZOBACZ: Zakaz lotów do Polski [PEŁNA LISTA KRAJÓW]

 

W komunikacie opublikowanym na stronie MSZ w Rydze napisano, że ministerstwa spraw zagranicznych Łotwy i Estonii "wyrażają najgłębsze zaniepokojenie wyborami prezydenckimi na Białorusi, których wynik nie został uznany przez białoruskie społeczeństwo, i wzywają do pokojowego i zgodnego z prawem rozwiązania obecnego kryzysu na Białorusi".

 

Obydwa resorty wspólnie postanowiły kontynuować akcję wprowadzenia ukierunkowanych, indywidualnych sankcji wobec białoruskich urzędników odpowiedzialnych za fałszowanie wyborów prezydenckich na Białorusi i nadużywanie siły wobec uczestników pokojowych demonstracji w tym kraju.

 

ZOBACZ: Nadzwyczajny szczyt UE ws. Białorusi. Merkel dziękuje Polsce za inicjatywę

 

Jak poinformowano w komunikacie, Łotwa i Estonia przygotowały listy białoruskich urzędników, a sankcje przewidują zakaz wizowy. "Działanie polegające na wprowadzeniu sankcji na szczeblu krajowym nastąpi przed wprowadzeniem sankcji przez Unię Europejską, zgodnie z procedurami krajowymi" - napisano.

laf/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie