Autobus spadł z wiaduktu, kierowca pod wpływem amfetaminy. Prokuratura potwierdza​

Polska
Autobus spadł z wiaduktu, kierowca pod wpływem amfetaminy. Prokuratura potwierdza​
PAP/Paweł Supernak
W wyniku czwartkowego wypadku śmierć poniosła jedna osoba, a 18 poszkodowanych trafiło do szpitali

Prokuratura postawiła zarzuty Tomaszowi U., który w czwartek doprowadził do wypadku autobusu w Warszawie. Kierowca w momencie wypadku był pod wpływem amfetaminy.

- Mężczyzna usłyszał m.in. zarzut sprowadzenia katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku której doszło do zgonu jednej z pasażerek, a także ciężkich obrażeń u czterech innych osób - poinformowała w piątek rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Mirosława Chyr.

 

Jak przekazała Mirosława Chyr, w zarzucie uwzględniono, że w momencie wypadku był on pod wpływem amfetaminy. - Tak wynika z uzyskanej w dniu dzisiejszym opinii toksykologicznej - powiedziała Chyr.

 

Mężczyźnie grozi do 15 lat więzienia

 

Dodała, że ustalenia, że kierowca znajdował się pod wpływem amfetaminy skutkowało zaostrzeniem kwalifikacji prawnej i zaostrzeniem możliwości wymierzenia kary.

 

Za spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym grozi kara do 12 lat więzienia. - Matematyka kodeksu karnego stanowi jednak, że możemy orzec maksymalnie nawet karę 15 lat pozbawienia wolności i ta kara w tym momencie realnie grozi podejrzanemu - podkreśliła rzeczniczka warszawskiej prokuratury.

 

ZOBACZ: GITD rozpoczyna kontrole krzyżowe w firmach świadczących przewozy w Warszawie

 

Poinformowała również, że prokurator ogłosił Tomaszowi U. zarzut posiadania substancji psychotropowej w postaci amfetaminy. - Zarzut ten odnosi się od amfetaminy, która została znaleziona w kabinie kierowcy, w kokpicie pod portfelem z dokumentami kierowcy - wyjaśniła Chyr.

 

Za posiadanie substancji psychotropowej grozi kara do 3 lat więzienia.

 

"Urwał mu się film"

 

Przy mężczyźnie znaleziono około pół grama amfetaminy. - Nie możemy udzielić informacji, czy kierowca zażywał amfetaminę w trakcie jazdy, ponieważ nie dysponujemy jeszcze ustaleniami w tym zakresie. Po przeanalizowaniu wszelkich dostępnych nagrań będzie możliwe odnieść się do tej kwestii - wyjaśniła rzecznik.

 

Przekazała też, że mężczyzna usłyszał zarzuty w szpitalu i odmówił odpowiedzi na pytanie, czy przyznaje się do zarzutów.

 

ZOBACZ: Jak często dochodzi do wypadków w stolicy?

 

- Wyjaśnił jedynie, że "urwał mu się film" i niewiele pamięta z tego co się działo. Pamięta jedynie tyle, że pomagał wyprowadzić jedną z pasażerek autobusu - dodała Chyr.

 

Prokuratura będzie wnioskować do sądu o areszt dla mężczyzny.

 

Kierowca autobusu był 13 razy karany za wykroczenia drogowe

 

Jak przekazała Mirosława Chyr, mężczyzna był w okresie od listopada 2014 roku do maja 2018 roku 13 razy karany za wykroczenia w ruchu drogowym. - Były to wykroczenia dot. przekroczenia prędkości, a także nie stosowania się do znaków i sygnałów drogowych - powiedziała Chyr.

 

Podała także, że z opinii toksykologicznej wynika, ze stężenie amfetaminy w organizmie Tomasza U. było wysokie. - Mamy do czynienia ze stężeniem amfetaminy w wysokości 371 nanogramów na mililitr - wyjaśniła Chyr.

 

Dodała, że w związku z tym prokurator jest zobowiązany do ustalenia wszelkich okoliczności związanych z zatrudnieniem podejrzanego. - Uzyskaliśmy całość dokumentacji pracowniczej zarówno z ZDM, jak i od przewoźnika prywatnego, który zatrudniał kierowcę - poinformowała rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

 

Zapewniła jednocześnie, że prokuratura będzie tą okoliczność wnikliwie sprawdzać.

 

"Przedstawił zaświadczenie o niekaralności"

 

Joanna Parzniewska, rzeczniczka spółki Arriva, w której był zatrudniony Tomasz U., zapewniła, że firma będzie pracować nad kwestią możliwości badań kierowców na obecność narkotyków.

 

- Obecnie ta kwestia nie jest uregulowana prawnie. Jest niejasna, w związku z tym, że pracodawca musi mieć uzasadnione podejrzenia, żeby takie badanie przeprowadzić - zaznaczyła. Dodała, że badanie - jeśli już do niego dojdzie - przeprowadzane jest obecnie w obecności policji.

 

- Na pewno jesteśmy otwarci co do szukania takiego rozwiązania, które albo to prawo ureguluje, albo po prostu wypracowania rozwiązań, które w ramach obowiązującego prawa pozwolą nam częściej i wyrywkowo kontrolować kierowców - powiedziała Parzniewska.

 

ZOBACZ: Kierowcy autobusów w Warszawie nie są kontrolowani na narkotyki. Dlaczego?

 

Odnosząc się do ujawnionych przez prokuraturę informacji o popełnionych przez Tomasza U. wykroczeniach w ruchu drogowym, poinformowała, że przedsiębiorstwo nie ma dostępu do danych kierowcy jako osoby prywatnej. Podkreśliła również, że w jej ocenie przewoźnik powinien mieć dostęp do informacji o popełnianych przez kierowcę wykroczeniach, zwłaszcza, gdy prowadzi on duży pojazd.

 

- Są to dane wrażliwe i takich danych o kierowcy policja na tę chwilę, zgodnie z obowiązującymi przepisami, nie udostępnia - podkreśliła. Jak wyjaśniła, przed rozpoczęciem pracy kierowca zobowiązany jest do dostarczenia zaświadczenia o niekaralności i na tej podstawie, w połączeniu z ważnymi badaniami lekarskimi i psychologicznymi, jest zatrudniany.

 

- To oświadczenie było. Gdyby nie to, kierowca nie zostałby zatrudniony - podkreśliła.

 

Ratusz nie komentuje, ale zleca kontrolę

 

Już w piątek przed południem w mediach pojawiły się informacje, że mężczyzna mógł być pod wpływem narkotyków. W reakcji na te doniesienia stołeczny ratusz zwrócił się z oficjalnym pismem do premiera Mateusza Morawieckiego.

 

- W przestrzeni publicznej pojawiły się informacje dotyczące możliwości zażywania substancji psychoaktywnych przez kierowcę tego pojazdu. Te informacje traktujemy jako niesprawdzone. Mamy nadzieję, że się nie potwierdzą - powiedział Robert Soszyński, wiceprezydent Warszawy.

 

ZOBACZ: Wypadek autobusu w Warszawie. Prokuratura skomentowała doniesienia o stanie kierowcy

 

- Chcemy zwrócić uwagę na fakt, że zgodnie z przepisami nasze służby nie mają prawa w tym zakresie kontrolować kierowców i w związku z tym występujemy z pismem, adresowanym do pana premiera, z prośbą o rozważenie zmiany przepisów w tym zakresie - powiedział. 

 

Rzeczniczka stołecznego ratusza Karolina Gałecka powiedziała w piątek, że policja i prokuratura prowadzą postępowanie w tej sprawie i do czasu jego zakończenia miasto nie będzie komentowało doniesień medialnych związanych z tą sprawą. Przekazała jednak, że ratusz zlecił kontrolę w trzech zajezdniach prywatnego przewoźnika Arriva Polska, do którego należał autobus.

 

 

Autobus złamał się na pół

 

W czwartek w Warszawie doszło do wypadku autobusu miejskiego, który przebił barierki i spadł na Wisłostradę z wiaduktu na trasie S8.

 

ZOBACZ: Warszawa: strażacy podnoszą wrak autobusu, policja apeluje do świadków

 

W wyniku wypadku śmierć poniosła jedna osoba, która zmarła, zanim pogotowie zdążyło przyjechać na miejsce. Oprócz niej poszkodowanych zostało jeszcze 18 osób. Wśród nich było dwoje niepełnoletnich, w tym 17-letnia dziewczyna, która do szpitala została zabrana śmigłowcem LPR.

 

W wyniku wypadku autobus rozerwał się w miejscu łączenia na dwie części. Przód z kabiną kierowcy spadł z wiaduktu, natomiast tył pojazdu zatrzymał się na barierkach. Usuwanie wraku trwało kilka godzin i wymagało zaangażowania specjalistycznej grupy ratownictwa technicznego z dźwigiem i tzw. wyciągarkami.

bia/luq/ polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie