Zamieszki w USA. Tłum starł się z policją przed Białym Domem

Świat
Zamieszki w USA. Tłum starł się z policją przed Białym Domem
PAP/EPA/JIM LO SCALZO
W stronę policjantów w Waszyngtonie tłum rzucał race i butelki. Funkcjonariusze odpowiedzieli gazem

"Bez sprawiedliwości nie ma pokoju", "Nie mogę oddychać" - krzyczeli demonstrujący w nocy z soboty na niedzielę przed Białym Domem. Z tłumu w policjantów rzucano racami i butelkami; ci odpowiadali gazem łzawiącym. Władze Los Angeles, Filadelfii i Atlanty wprowadziły godzinę policyjną. Obowiązuje ona także w Minneapolis, gdzie rozpoczęły się protesty po śmierci Afroamerykanina George'a Floyda.

46-letni czarnoskóry George Floyd zmarł w trakcie brutalnego zatrzymania przez policję w Minneapolis. Niedługo potem w mieście wybuchły protesty, które rozlały się na inne amerykańskie miasta. Od piątku trwają również w Waszyngtonie.

 

ZOBACZ: Czarnoskóry mężczyzna zmarł po interwencji policji. W mieście wybuchły zamieszki

 

W amerykańskiej stolicy drugi dzień demonstracji przybrał gwałtowny charakter. Ze zgromadzonego przed Białym Domem tłumu kilkuset osób w kierunku policjantów ciskano race oraz butelki, podpalano też śmietniki. Funkcjonariusze odpowiadali gazem łzawiącym. Dostęp do parku Lafayette'a przed rezydencją prezydenta ogrodzono barierkami.

 

 

"Oni nawet nie są stąd"

 

Demonstranci, czarnoskórzy oraz biali, wznosili hasła potępiające prezydenta USA Donalda Trumpa, rasizm oraz policję. Najbardziej popularne były jednak: "Bez sprawiedliwości nie ma pokoju" i "Nie mogę oddychać". To drugie to ostatnie słowa Floyda, który zmarł przyciskany przez funkcjonariusza kolanem do betonu.

 

- Oni nawet nie są stąd, przyjechali spoza Waszyngtonu - mówił o policjantach pod Białym Domem jeden z demonstrantów. Na swoim telefonie pokazywał filmy brutalnych funkcjonariuszy z Nowego Jorku, głośno wyzywając tych stojących po drugiej stronie barierki.

 

ZOBACZ: Reporter CNN aresztowany na wizji. "Bez żadnych wyjaśnień"

 

Starsi protestujący nierzadko apelowali do młodszych o spokój. - Stracimy sprawę, nie może być zgody na przemoc żadnej ze stron - mówiła około 60-letnia demonstrantka w reakcji na agresywne okrzyki. - Ustaw się po stronie policji - odpowiadała jej grupa nastolatków.

 

 

"Jesteśmy inni niż policja w Minneapolis"

 

Na ulicach w pobliżu parku Lafayette'a policjanci cierpliwie rozmawiali z demonstrantami. - Jesteśmy takimi samymi ludźmi jak wy. Mamy uczucia, rodziny. Nie zamierzamy do nikogo strzelać - tłumaczył jeden z nich.

 

- Jesteśmy inni niż policja w Minneapolis. U nas na takie rzeczy nie ma miejsca - zapewniał, mówiąc o zabójstwie Floyda drugi.

 

Młodych protestujących argumenty te nie przekonywały. Wielu z nich przytaczało przykłady agresywnych interwencji służb bezpieczeństwa z przeszłości. - Funkcjonariusz nie może zabijać, nie może odpowiadać na opór przesadną siłą - mówił jeden z nich. Dla wielu zabicie Floyda to nie odosobniony incydent, ale rezultat panujących w USA nierówności społecznych.

 

 

Demonstrujący spod Białego Domu zapewniają, że to dopiero początek protestów. Te odbywają się w stolicy USA nie tylko przed rezydencją prezydenta - w sobotę przez miasto przejechało kilka samochodowych antyrasistowskich manifestacji. Ich przebieg zabezpieczała stołeczna policja.

 

"Wielkie i gwałtowne protesty" w Los Angeles

 

Władze Los Angeles, Filadelfii i Atlanty ogłosiły w sobotę wprowadzenie nocnej godziny policyjnej. "To konieczne, aby przywrócić spokój" - powiedział burmistrz Los Angeles Eric Garcetti. W wielu miastach USA trwają protesty po śmierci Afroamerykanina George'a Floyda.

Burmistrz Los Angeles poinformował, że godzina policyjna będzie obowiązywała od 20 do 5.30 (czasu lokalnego).

 

ZOBACZ: Stany Zjednoczone w ogniu. Protesty przerodziły się w grabieże i podpalenia

 

Wcześniej policja w Los Angeles podała, że poprzedniej nocy doszło w mieście do "wielkich i gwałtownych protestów", podczas których aresztowano ponad 500 osób.

 

 

Gwardia Narodowa w gotowości pierwszy raz od II wojny światowej

 

Godzina policyjna w Minneapolis rozpoczęła się w sobotę wieczorem o godz. 20 czasu lokalnego.

 

Wcześniej gubernator stanu Minnesota Tim Walz wezwał mieszkańców Minneapolis do pozostania w domach. Ostrzegł też protestujących, że znajdą się w "bardzo niebezpiecznej sytuacji", jeśli ponownie złamią godzinę policyjną.

 

Po raz pierwszy od drugiej wojny światowej gubernator zmobilizował Gwardię Narodową. Na razie jednak żołnierze tej formacji nie biorą udziału w konfrontacjach z protestującymi.

wka/ PAP, polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie