Skatował siekierą psa, "bo zwierzę było chore". Zwłoki zakopał w ogródku
- Kilka godzin wcześniej mówił nam, że dba o psa, pokazywał książeczkę szczepień, był "zmartwiony", że uciekł z posesji. Rano przyznał się policji, że zabił swoją 2-letnią sukę siekierą, gdyż "była chora". Zrobił to na podwórku przed domem, w biały dzień - mówił w rozmowie z polsatnews.pl Konrad Kuźmiński, prezes zarządu Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt.
Mieszkaniec gminy Pieńsk (woj. dolnośląskie), Marek S. w sylwestra katował owczarka niemieckiego siekierą - taką wiadomość otrzymali działacze DIOZ.
"Miał ją okładać po głowie, a po obywatelskiej interwencji zawlókł półżywe zwierzę do garażu" - czytamy na Facebooku organizacji.
Inspektorzy DIOZ pojechali na miejsce. Zastali tam mężczyznę, na którego twarzy "widoczne były stres i zdenerwowanie".
- Mówił, że pies uciekł mu w noc sylwestrową. Nie była to prawda. Widzieliśmy zakrwawioną siekierę, na której znajdowała się również sierść - relacjonował w rozmowie z nami Kuźmiński.
"Przestępstwa wobec zwierząt są bagatelizowane"
Na terenie posesji, o 22:00, zjawili się również funkcjonariusze z KPP w Zgorzelcu.
- Stwierdzili, że nocna pora nie pozwalała im na zabezpieczenie śladów popełnionego przestępstwa, za które grozi do 5 lat pozbawienia wolności. Z pogwałceniem art. 221 i 308 Kodeksu postępowania karnego policjanci zaniechali przeprowadzenia najważniejszej czynności dochodzenia, jaką są oględziny miejsca zdarzenia - mówił nam prezes DIOZ.
Jak podkreślił, "jako organizacja cały czas spotykamy się z tym, że przestępstwa wobec zwierząt są bagatelizowane".
ZOBACZ: Pies wpadł we wnyki kłusownika. Ten brutalnie się nad nim znęcał
"Wrócili po 9 godzinach"
- Odnosili się do nas w sposób prześmiewczy. Sugerowali, że na siekierze nie ma krwi - może to być ciecz brunatnego koloru. Wokół widoczne były ślady zakatowania, rozbryzgi. Oni jednak odjechali. Wrócili dopiero dziś o 7:00 - relacjonował Kuźmiński.
Działacze inspektoratu pozostali na miejscu całą noc (z 1 na 2 stycznia).
Byli, postali przed posesją, pojechali... Do podstawowych zadań Policji należy [...] wykrywanie przestępstw i wykroczeń oraz ściganie ich sprawców - art. 1 ust. 2 pkt 4 ustawy o Policji. pic.twitter.com/CZnewzW40Y
— Konrad Kuźmiński (@KuzminskiKonrad) January 2, 2020
- Pilnowaliśmy, aby nikt na posesji nie zatarł śladów zbrodni. Czynności rozpoczęły się 9 godzin od pierwszego zawiadomienia. Jeśli zwykły obywatel zgłosiłby taką sprawę, na pewno zostałaby zamieciona pod dywan - zaznaczył nasz rozmówca.
Dodał, że problem leży w braku empatii mundurowych na cierpienie zwierząt oraz nieznajomości ustawy o ich ochronie.
Na miejsce przyjechała @PolskaPolicja. Rozpoczynają się czynności 🙏 Po 9 godzinach od zgłoszenia rozpoczynają się czynności procesowe.
— Konrad Kuźmiński (@KuzminskiKonrad) January 2, 2020
ZOBACZ: Podniósł psa za głowę i rzucił nim. Znany fryzjer zwierząt nagrany ukrytą kamerą
"Pies chorował, dlatego go zabił"
W czwartek rano, o 7:20, Marek S. w rozmowie z policją przyznał się do zakatowania owczarka.
- Tłumaczył, że "pies chorował, dlatego postanowił go zabić". Było to sprzeczne z tym, co mówił nam wcześniej - zaznaczył Kuźmiński.
Zwłoki psa zostaną odkopane. Zaplanowano sekcję owczarka. Marek S. posiada również inne zwierzęta. Prezes DIOZ zapowiedział ich odebranie.
Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt będzie w sprawie zabójstwa suki oskarżycielem posiłkowym.
58-latek zatrzymany
O komentarz poprosiliśmy KPP w Zgorzelcu.
- Policjanci w związku z otrzymanym zgłoszeniem dotyczącym podejrzenia popełnienia przestępstwa opisanego w art. 35 Ustawy o Ochronie Zwierząt podjęli w tej sprawie czynności, które w dniu dzisiejszym skutkowały zatrzymaniem 58-letniego mieszkańca gminy Pieńsk - poinformowała podkom. Agnieszka Goguł, oficer prasowy KPP w Zgorzelcu.
Dodała, że mundurowi pod nadzorem prokuratora prowadzą czynności wyjaśniające okoliczności zdarzenia.
ZOBACZ: Pijana 50-latka szarpała i kopała psa. Robiła to nawet przy policjantach
Co zrobić, gdy widzimy przemoc?
Kuźmiński, pytany o to, co należy robić w przypadku bycia świadkiem przemocy wobec czworonogów, odpowiedział: "nagrywajmy, fotografujmy i od razu zgłaszajmy".
- W dzisiejszych czasach social media to potęga. Możemy być pewni, że sprawa się rozprzestrzeni. Niezwłocznie zawiadamiajmy również policję oraz regionalną organizację walczącą o prawa zwierząt. W naszym kraju jest ich coraz więcej - spuentował Kuźmiński.