Masaż barku, nietypowe powitanie. Dziennikarze zdradzają kulisy podróży z papieżem

Świat
Masaż barku, nietypowe powitanie. Dziennikarze zdradzają kulisy podróży z papieżem
Reuters
Papieżowi towarzyszy zazwyczaj grupa około 70 dziennikarzy

Podczas podróży papieża napis "VAMP" widnieje na autokarach i w centrach prasowych i zawsze budzi ciekawość. To skrót od Vatican Accredited Media Personnel, jak nazywa się dziennikarzy, fotografów i operatorów, którzy lecą samolotem z Franciszkiem.

Określenie "VAMP" brzmi zabawnie i osobliwie. Napis ten pojawił się na przykład na stolikach w restauracji hotelu w Bangkoku, gdzie stołowali się dziennikarze z papieskiego lotu.

 

Skrót ten występuję też na identyfikatorach, które wysłannicy muszą mieć cały czas na szyi. Papieżowi towarzyszy zazwyczaj grupa około 70 osób reprezentujących agencje prasowe, stacje telewizyjne i radiowe, dzienniki, pisma i portale z kilkunastu krajów.

 

Prośby o dedykację lub błogosławieństwo

 

Być tzw. "vampem" to ogromny przywilej udziału w wydarzeniach pielgrzymek papieża z bliska, wejścia z nim do odwiedzanych przez niego miejsc, bezpośredniego kontaktu w samolocie, możliwości porozmawiania z nim i uczestniczenia w konferencji prasowej na pokładzie.

 

ZOBACZ: Historyczna decyzja dla ofiar molestowania. Franciszek zniósł "tajemnicę papieską"

 

Wyjątkowe są chwile swobodnej rozmowy z papieżem na początku podróży, gdy po starcie z lotniska w Rzymie przychodzi do części samolotu zajmowanej przez wysłanników mediów i wita się z każdym po kolei podchodząc do kolejnych miejsc. Spotkanie zaczyna zaś od słów wdzięczności dla nich za trudną, często wyczerpującą pracę.

 

To nieformalne spotkanie jest okazją do tego, by wręczyć papieżowi książkę albo zaproszenie, poprosić o autograf czy dedykację albo błogosławieństwo. Dobrzy znajomi Franciszka witają się całując się z nim w policzek. Papież mówi do nich po imieniu. Cierpliwie słucha wszystkich, żywo reaguje, komentuje.

 

ZOBACZ: Coraz więcej kapłanów odmawia nominacji z rąk Franciszka

 

To również możliwość zobaczenia scen niecodziennych, na przykład takiej, jaka miała miejsce w samolocie w drodze do Maroka, gdy Franciszek zrobił masaż włoskiej dziennikarce, uskarżającej się na ból barku. Nachylił się nad nią i masował bolące miejsce pokazując też, jak należy to robić.

 

Pytania o pielgrzymkę do Argentyny

 

Można też zupełnie swobodnie pożartować z papieżem, jak zrobił to korespondent jednej z amerykańskich stacji telewizyjnych, który gdy podawał mu rękę, cofnął ją w ostatniej chwili. Wyjaśnił, że chce "pomścić" wiernych, którym Franciszek nie pozwalał pocałować swojej dłoni podczas wizyty w Loreto.

 

Papież wyjaśnił wtedy reporterowi, że chciał uniknąć tego z powodów higienicznych, by ludzie nie pozarażali się od siebie.

 

Bardzo często pada pytanie do Franciszka, kiedy pojedzie do swej ojczystej Argentyny, w której nie był od początku pontyfikatu. Gdy w drodze do Bangkoku pytanie to padło po raz kolejny, Franciszek rozłożył ręce dając wyraźnie do zrozumienia, że nie wie. Następnie podnosząc palec do góry powiedział , że to pytanie do Boga. Zagadkę, dlaczego Jorge Bergoglio nie chce odwiedzić swojego kraju, usiłują rozwiązać wszyscy.

 

ZOBACZ: Hollywoodzki gwiazdor wśród tłumu na placu Świętego Piotra. Podszedł do niego papież

 

Innym razem wyznał, że bardzo chciałby pojechać do Iraku, ale na razie jest to niemożliwe.

 

Szczęście mają ci dziennikarze, którzy w dniu podróży mają urodziny. Gdy Franciszek dowiaduje się o tym od swoich współpracowników, przychodzi i składa jubilatowi życzenia. Niekiedy jest toast i tort.

 

Prezenty dla papieża

 

Od niektórych dziennikarzy papież otrzymuje rozmaite prezenty; wydane przez nich książki, rysunki dzieci czy też podarki związane z krajem, do którego jedzie.

 

Po trwającej zazwyczaj dwa kwadranse wizycie w dziennikarskiej części samolotu rozpoczyna się tam bieganina od miejsca do miejsca i wymiana informacji o tym, co komu papież powiedział. Z tego reporterzy starają się stworzyć relację dla swoich redakcji.

 

Im krótszy lot, tym praca po konferencji prasowej bardziej intensywna, o czym przekonał się personel pokładowy w drodze z Tallina do Rzymu, gdy większość dziennikarzy nie chciała tac z kolacją, bo mieli na stolikach laptopy i spisywali słowa papieża.

 

Jednym z największych wyzwań dla kondycji wysłanników mediów, reprezentujących kilka pokoleń, była niedziela 24 listopada tego roku podczas wizyty w Japonii. Przed świtem dziennikarze polecieli do Nagasaki, stamtąd po dwóch godzinach udali się samolotem do Hiroszimy. Wieczorem polecieli do Tokio, gdzie byli przed północą. Na pokładzie kolejnych samolotów podczas 18-godzinnej podróży i pracy podano im śniadanie, obiad i kolację.

 

Przyszły rok, jak wynika na razie z nieoficjalnych zapowiedzi, również upłynie pod znakiem intensywnych pielgrzymek na kilka kontynentów.

luq/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie