Ze szczególnym okrucieństwem mieli znęcać się nad kilkumiesięcznym synem. Ruszył proces

Polska
Ze szczególnym okrucieństwem mieli znęcać się nad kilkumiesięcznym synem. Ruszył proces
Pixabay/Pexels

W Sądzie Rejonowym Warszawa Praga-Południe ruszył proces Eryka Cz. i jego konkubiny Eweliny N. Para oskarżona jest o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad kilkumiesięcznym synem. Dziecko miało liczne złamania kończyn.

25-letni Eryk Cz. i 21-letnia Ewelina N. oskarżeni są o znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem nad ich dzieckiem od 15 marca do 5 lipca do 2017 roku i spowodowanie obrażeń powyżej 7 dni. Zarzut wobec Eryka Cz. obejmuje recydywę, bo mężczyzna odbywał wcześniej karę za rozbój z użyciem niebezpiecznego narzędzia.

 

Para została doprowadzona na salę rozpraw z aresztu śledczego na Grochowie. Wolności pozbawiono ich dopiero w grudniu 2018 roku, gdy prokuratura dysponowała solidnym materiałem dowodowym, by przedstawić zarzuty rodzicom 2-letniego dziś Szymona.

 

"Dbałam o niego jak tylko mogłam"

 

W poniedziałek, podczas pierwszego dnia procesu przed Sądem Rejonowym Warszawa Praga-Południe obrońcy oskarżonych wnosili o wyłączenie jawności, bo ujawnienie okoliczności miałoby doprowadzić do zakłócenia spokoju publicznego i naruszenie dobrych obyczajów. Sędzia Małgorzata Matyńska oddaliła ten wiosek i proces w całości będzie toczył się jawnie.

 

Ewelina N. nie przyznała się do winy. - Od dziecka byłam wychowywana ze zwierzętami, nikomu nigdy nie zrobiłam krzywdy, a na pewno nie skrzywdziłabym własnego dziecka - wyjaśniła N.

 

Oskarżona zapewniała, że dziecko od urodzenia znajdowało się głównie pod jej opieką. Opisała, że było szczepione i było pod stałą opieką lekarską. - Dbałam o niego jak tylko mogłam. Gdy płakał przytulałam go, karmiłam. Nie zauważyłam niczego złego. Gdybym zauważyła, to bym zareagowała i by do tego nie doszło - zapewniała N. płacząc.

 

Kobieta przyznała, że z oskarżonym często się kłóciła. Przyczyną miał być m.in. fakt, że Eryk Cz. nie miał pracy. - To nie były żadne straszne awantury. Nie była wzywana policja - powiedziała. Eryk Cz. miał także wypierać się ojcostwa i "wściekać się", gdy dziecko płakało, ale oskarżona nie zauważyła, by konkubent zachowywał się agresywnie wobec dziecka. - Nie krzyczeliśmy na syna, nie stosowaliśmy kar cielesnych - zapewniła N.

 

Ewelina N. przyznała, że w początkowym etapie śledztwa o znęcanie się nad chłopcem pomawiała swoją matkę, z którą mieszkała w jednym gospodarstwie domowym. - Byłam pokłócona z mamą, chciałam wszystko zrzucić na nią; Dziś wiem, że nie byłaby tego zdolna - wyjaśniła.

 

"Nie przyznaję się do winy"

 

Partner oskarżonej podtrzymał przedstawioną w śledztwie wersję. - Nie przyznaję się do winy. Uważam, że Urszula S. (matka Eweliny N. - PAP) jest winna. Gdy syn zostawał pod jej opieką to często płakał. Urszula S. robiła awantury o to, że mieszkamy u nich z dzieckiem i że Ewelina przez to zawaliła szkołę - wyjaśnił.

 

Eryk Cz. powiedział, że chodził z partnerką i dzieckiem na badania. - Odwiedzała nas też położna. Wtedy nic nie wskazywało na to, że Szymonowi dzieje się krzywda - wyjaśnił. Przypomniał, że na początku lipca 2017 roku zaobserwowali, że dziecku spuchła noga. Para pojechała do Szpitala Dziecięcego im. prof. dr. med. Jana Bogdanowicza przy ulicy Niekłańskiej w Warszawie. Chłopiec miał wtedy niespełna 4 miesiące. - Okazało się, że Szymon ma liczne złamania. Wcześniej nikt się tego nie domyślał, ani teść, ani nawet lekarze - powiedział.

 

Liczne złamania

 

Prokuratorskie śledztwo zostało wszczęte po tym jak rodzice zgłosili się z Szymonem do szpitala przy ul. Niekłańskiej. Zostali tam skierowani przez fizjoterapeutę, który podejrzewał u chłopca złamanie kości prawego uda. Podczas badań lekarz stwierdził u Szymona liczne złamania kości rąk, nóg oraz żeber, na różnym etapie gojenia. U Szymona stwierdzono także zaczerwienienie w okolicach oczu, siniaki na czole, w okolicy prawego kolana, na plecach i w okolicy śródbrzusza. Obrażenia mogły powstać w ciągu kilku dni od ich ujawnienia, do nawet kilku tygodni. Lekarze wykluczyli u Szymona Cz. wrodzoną łamliwość kości. Stwierdzili u chłopca zespół dziecka maltretowanego.

 

Według ustaleń prokuratury, rodzice zadawali dziecku ciosy pięściami, Szymon mógł być także uderzany "twardymi lub tępokrawędzistymi" przedmiotami oraz upuszczany na podłogę. Z materiału dowodowego wynika, że Ewelina N. i Eryk Cz. nie byli przygotowani do roli rodziców. - Konieczność sprawowania opieki nad dzieckiem powodowała w nich zachowaniu nerwowość i fizyczne krzywdzenie dziecka - stwierdził prokurator w uzasadnieniu aktu oskarżenia.

 

W sprawie przesłuchano 36 świadków, w tym lekarzy Szymona Cz. Dziecko przebywa obecnie w pieczy zastępczej.

pgo/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Komentarze

Przeczytaj koniecznie