"Zapłacą bolesną cenę". Pekin ostrzega Tokio, poszło o Tajwan

Świat Marcin Boniecki / mjo / polsatnews.pl / Reuters

- Jeśli strona japońska odważy się przekroczyć choć pół kroku i sprowadzić na siebie kłopoty, nieuchronnie zapłaci bolesną cenę - powiedział rzecznik resortu obrony Chin podczas briefingu prasowego. To kolejny wzrost napięcia w regionie. Ponadto Pekin oskarżył Tokio o "projapońską propagandę" toczoną na Tajwanie. Tajpej opowiada się po stronie Japonii, nazywając Pekin "zakłócaczem pokoju".

Xi Jinping, przywódca Chin, i premier Japonii stoją na tle nocnego panoramy miasta.
(Zdj. ilustracyjne) Pixabay/Alexandr Kryazhev/Photo host agency RIA Novosti via AP/Yuichi Yamazaki/Pool Photo via AP
Przywódca Chin Xi Jinping i premier Japonii, w tle Tajpej

Chiny twierdzą, że Japonia zapłaci "bolesną cenę", jeśli "wyjdzie z linii" w kwestii Tajwanu - donosi chiński resort obrony, cytowany przez agencję Reutera.

 

- Ludowa Armia Wyzwoleńcza dysponuje potężnymi zdolnościami i niezawodnymi środkami, by pokonać każdego najeźdźca. Jeśli strona japońska odważy się przekroczyć choć pół kroku i sprowadzić na siebie kłopoty, nieuchronnie zapłaci bolesną cenę - powiedział rzecznik Ministerstwa Jiang Bin podczas briefingu prasowego.

 

ZOBACZ: Wojna na Pacyfiku. Media o dacie inwazji Chin na Tajwan

 

Państwowa telewizja w Chinach (CCTV) opublikowała niedawno film na platformie Weibo, w którym oskarża Tokio o wydanie 13,1 mld jenów na "projapońską propagandę" na Tajwanie - donosi singapurska stacja CNA. Chińska telewizja nazwała japońsko-tajwańską agencję, która reprezentuje interesy Japonii na Tajwanie, jako niejawnie uczestniczącą w szerzeniu domniemanej propagandy.

Rośnie napięcie pomiędzy Tokio a Pekinem. Toczy się spór o Tajwan

Rzecznik tajwańskiego MSZ Hsiao Kuang-wei odpowiedział, że Tajwan i Japonia są partnerami o podobnych poglądach, którzy dzielą uniwersalne wartości, takie jak wolność, demokracja, prawa człowieka i rządy prawa. Dodał, że oba kraje utrzymują bliskie więzi w rządzie i społeczeństwie obywatelskim oraz cieszą się głębokimi kontaktami międzyludzkimi, zaznaczając, że współpraca dwustronna będzie kontynuowana.

 

Rzecznik podkreślił, że Chiny nie mają uprawnień do komentowania ani ingerowania w normalne, zdrowe wymiany między państwami demokratycznymi. - Retoryka Pekinu wobec Tajpej podkreśla jego hegemoniczny sposób myślenia i ujawnia jego rolę jako zakłócacza pokoju w regionie - powiedział urzędnik. - To potwierdza fakt, że prawdziwym 'rozrabiaką' są Chiny, które chcą jednostronnie zmienić porządek międzynarodowy - dodał.

 

ZOBACZ: Wrze między Chinami a Japonią. Tokio poderwało myśliwce

 

Hsiao Kuang-wei powtórzył, że Tajwan jest suwerennym i niepodległym krajem. Podkreślił, że Chiny nigdy nie rządziły Tajwanem, a fakt, że obie strony nie są sobie podporządkowane, jest zarówno międzynarodowo uznawaną rzeczywistością, jak i konsensusem na Tajwanie. - Tajwan będzie nadal monitorował chińską retorykę przymusu i działania destabilizujące oraz współpracował z sojusznikami takimi jak USA i Japonia, aby utrzymać pokój i dobrobyt na Indo-Pacyfiku - powiedział.

Relacje chińsko-japońskie coraz gorsze

Kwestia Tajwanu pozostaje "kością niezgody" pomiędzy Tokio a Pekinem. Nowa konserwatywna premier Japonii zasugerowała po objęciu teki, że Tokio może interweniować militarnie w przypadku jakiegokolwiek potencjalnego ataku na Tajwan. Pekin upiera się, że wyspa, którą Japonia okupowała przez dziesięciolecia aż do końca II wojny światowej, jest częścią jego terytorium. Komentarze japońskiej premier wywołały wśród Chińczyków oburzenie.

 

Stacja CBS News zauważyła, że jeszcze przed objęciem stanowiska premier Senae Takaichi głośno krytykowała politykę prężenie muskułów ze stronu Chin. - Jeśli kryzys na Tajwanie wiązałby się z okrętami wojennymi i użyciem siły, to mogłoby to stanowić sytuację zagrażającą przetrwaniu (Japonii - red.) - powiedziała w parlamencie 7 listopada.

 

ZOBACZ: Tajwan reaguje na potencjalny konflikt z Chinami. Opublikowano poradnik

 

W poniedziałek (17 listopada) Japonia oświadczyła, że wysłała myśliwce po wykryciu w sobotę podejrzanego chińskiego drona w pobliżu jej południowej wyspy Yonaguni, która znajduje się blisko Tajwanu.

 

- W niedzielę (16 listopada) chińskie statki straży przybrzeżnej spędziły kilka godzin na japońskich wodach terytorialnych wokół spornych Wysp Senkaku, znanych w Chinach jako Diaoyu, które często stają się punktem zapalnym - powiedział wówczas japoński sekretarz główny Kihara Minoru, cytowany przez CBS News.

Spór o Tajwan. USA bacznym obserwatorem

Sytuacji w regionie mocno przyglądają się Stany Zjednoczone. Jak donosi "The Japan Times", powołujący się na źródła w japońskim rządzie, prezydent USA Donald Trump poprosił premier Japonii, aby jej kraj unikał dalszej eskalacji sporu z Pekinem. Amerykański prezydent, który stara się utrzymać kruche "zawieszenie broni" w wojnie handlowej z Chinami, nie przedstawił jednak żadnych konkretnych żądań wobec Takaichi w tej sprawie - powiedziało dziennikowi jedno ze źródeł.

 

ZOBACZ: "Powrót nie jest opcją". Tajpej reaguje na słowa Pekinu

 

Prośba Trumpa, aby Takaichi zmniejszyła napięcie w sporze, została po raz pierwszy podana przez "Wall Street Journal". Rozmowa telefoniczna miała miejsce tuż po połączeniu Trumpa z Xi Jinpingiem, podczas którego chiński przywódca stwierdził, że "powrót Tajwanu do Chin" jest kluczową częścią wizji Pekinu dotyczącej porządku światowego -  przekazała chińska oficjalna agencja informacyjna Xinhua.

 

Premier Tajwanu odpowiedział później Pekinowi. - Musimy po raz kolejny podkreślić, że Republika Chińska, Tajwan, jest w pełni suwerennym i niepodległym państwem - powiedział Cho Jung-tai dziennikarzom. - Dla 23 milionów mieszkańców naszego kraju "powrót" nie jest opcją; to jest bardzo jasne - zapewniał.

 

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie