Gen. Samol: Prawdopodobnie będziemy poświęceni na ołtarzu bezpieczeństwa USA

Polska
Gen. Samol: Prawdopodobnie będziemy poświęceni na ołtarzu bezpieczeństwa USA
Polsat News
"Śniadanie Rymanowskiego" w Polsat News i Interii

- Mocarstwa dbają o to, żeby nie doszło do konfliktu w wymiarze globalnym. Prawdopodobnie my, jako kraj buforowy i nasze jednostki wojskowe, będziemy poświęceni na ołtarzu bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych lub nawet Europy Zachodniej - powiedział gen. Bogusław Samol w "Śniadaniu Rymanowskiego". W programie eksperci dyskutowali m.in. o potencjalnych zagrożeniach dla Polski.

Na początku programu eksperci skomentowali przyjęcie przez Izbę Reprezentantów amerykańskiego Kongresu pakietu pomocy, w którym zawarto 61 mld dolarów dla Ukrainy.

 

- To pomoże ukraińskiej armii przetrwać kryzys, w którym się znajduje - ocenił gen. Leon Komornicki, były zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Jednocześnie podkreślił, że jedynie część z przewidzianych środków stanowi sprzęt, który Ukraińcy będą mogli użyć w najbliższych miesiącach.

61 mld dolarów dla Ukrainy. Co to oznacza?

Gen. Bogusław Samol, były dowódca Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego, zaznaczył, że czynnikiem strategicznym jest czas, którego Kijowowi brakuje. - Ukraińcy są w defensywie (…) pytanie, czy będą przygotowani na kolejną ofensywę, do której teraz przygotowuje się Rosja - mówił.

 

ZOBACZ: Pomoc USA dla Ukrainy. Jest decyzja Izby Reprezentantów


- Rosjanie nie poruszają się w jakimś zawrotnym tempie (…) dramatu nie ma - stwierdził z kolei Zbigniew Parafianowicz. - Mają dwa miesiące, które najprawdopodobniej wykorzystają, żeby zgnębić przeciwnika - dodał.

 

Autor książki "Prywatne armie świata" stwierdził również, że w kwestii wsparcia USA ważna jest symbolika głosowania w Izbie Reprezentantów i to, że projekt został zatwierdzony w całości, a nie podzielony na mniejsze kawałki.

 

WIDEO: Gen. Samol: Prawdopodobnie będziemy poświęceni na ołtarzu bezpieczeństwa USA

Dr Szewko o pomocy USA dla Ukrainy: To jest skierowane na rynek wewnętrzny

Prezes Centrum Stosunków Międzynarodowych dr Małgorzata Bonikowska zwróciła uwagę, że trwający za naszą wschodnią granicą, to nie tylko wojna rosyjsko-ukraińska. - Putin wielokrotnie mówił, że wrogiem jest Zachód - przypomniała.

 

ZOBACZ: Pomoc z USA dla Ukrainy przyznana. Są pierwsze reakcje z Kijowa i Moskwy

 

Dr Wojciech Szewko, ekspert Centrum Badań nad Terroryzmem Collegium Civitas, skupił się na innym aspekcie pakietu pomocowego. - To jest skierowane na rynek wewnętrzny. Pieniądze trafią do konkretnych zakładów. To są potężne kwoty, praca dla dziesiątek podwykonawców - powiedział.

 

- W moim głębokim przekonaniu, te kwoty i ta kroplówka mają posłużyć temu, żeby Ukraina w tym roku nie została zmuszona do rozmów z Rosją, które wyglądałyby jak kapitulacja. (...) To odsunie tą, być może, katastrofę, na pewno do wyborów - dodał.

 

Dyrektor analiz w Strategy&Future Albert Świdzińsk, skupił się na tym, że podejście Kijowa i Waszyngtonu nie jest zbieżne

 

ZOBACZ: Ukraina. Minister chce wysłać więźniów na front. "Mogą ułatwić pracę"

 

- Cele Ukrainy są maksymalistyczne, nie wydaje mi się, że są one do zrealizowania. (...) Dla USA ten konflikt zawsze był konfliktem ograniczonym, czyli takim, który musi znaleźć rozwiązanie polityczne. Administracja Bidena od początku zaznaczała granice, których nie przekroczy - tłumaczył.

Gen. Samol: Prawdopodobnie będziemy poświęceni na ołtarzu bezpieczeństwa USA

Następnie prowadzący program Bogdan Rymanowski zapytał swoich gości o to, czy Polska będzie dzięki wsparciu USA dla Ukrainy bezpieczniejsza. 

 

Zbigniew Parafianowicz podkreślił, że działania Waszyngtonu jedynie kupują czas, który należy wykorzystać na opracowanie planu i przygotowanie się do potencjalnego szerszego konfliktu. Kwestią, na którą zwrócił szczególną uwagę, jest dołączenie przez Polskę do amerykańskiego programu nuclear sharing

 

ZOBACZ: Wojna w Ukrainie. ISW: Rosja będzie się starała wykorzystać "okienko czasowe"


- Przystąpienie do nuclear sharing jest jak najbardziej kluczowe - przyznał gen. Komornicki. Wojskowy zaznaczył jednak, że samo w sobie jest to zbyt mało. - Tu także powinna stacjonować co najmniej jedna dywizja amerykańska. Musimy tego żądać - stwierdził.

 

Albert Świdziński przypomniał, że samo dołączenie do programu i rozmieszczenie głowic nuklearnych na terenie danego państwa nie oznacza, że jego decydenci mają wpływ na jej użycie. - O tym wciąż decyduje USA - podkreślił.

 

W podobnym tonie wypowiedział się gen. Samol. - Wejście do klubu nuklearnego jest bardzo ważne dla Polski, ale kluczowe jest, czy mamy możliwość przenoszenia tej broni i to, czy Polska będzie mogła jej użyć w przypadku ataku ze strony Rosji czy Białorusi - zaznaczył.

 

ZOBACZ: Wojna na Ukrainie. Rosyjskie starty rosną. Kolejna "czerwona linia" przekroczona

 

Na pytanie, czy Waszyngton, w razie nuklearnej agresji Rosji, odpowiedziałby takim samym krokiem, odparł: "Obawiam się, że nie". - Mocarstwa dbają o to, żeby nie doszło do konfliktu w wymiarze globalnym. Prawdopodobnie my, jako kraj buforowy i nasze jednostki wojskowe, będziemy poświęceni na ołtarzu bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych lub nawet Europy Zachodniej - dodał.

Dr Bonikowska: Zachód musi przestawić się mentalnie

Dr Szewko zgodził się z przedmówcami, że dołączenie do programu nuclear sharing jest istotne, ponieważ zapewnia status najwyższego rangą sojusznika Stanów Zjednoczonych. Jednocześnie przestrzegał przed mylną oceną strategii Kremla.

 

- My patrzymy na Rosję z punktu widzenia naszej percepcji, moim zdaniem to jest błąd. Rosjanie nie są zainteresowani podbiciem kawałka Suwałk, tylko doprowadzeniem do drugiej Jałty (...), spotkania, w którym najwięksi ustalą porządek świata. Użycie broni nuklearnej nie pomoże Kremlowi w realizacji tego celu (...). Swoje cele mogą osiągnąć tymi środkami, które stosują obecnie - mówił.

 

Na zagrożenie inne niż nuklearne zwróciła uwagę także dr Bonikowska. Jak podkreśliła, by dobrze przygotować się na konflikt Zachód musi "przestawić się mentalnie", ponieważ "Zachodnia Europa i cała Unia Europejska nie działa tak, jakby była w stanie wojny"

 

- Rosja od co najmniej 2014 roku wypowiedziała nam wojnę informacyjną i cybernetyczną (...). Taki atak jest bardziej realny niż wjazd czołgów, jak w Ukrainie. (...) We wszystkich wymiarach w cybernetyce jesteśmy słabo zabezpieczeni, za słabo - zakończyła swoją wypowiedź.

Kajetan Leśniak / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie