Zmiany w prawie i "totalna inwigilacja". W Sejmie prace nad nową ustawą

Polska
Zmiany w prawie i "totalna inwigilacja". W Sejmie prace nad nową ustawą
PAP/Mateusz Marek
W Sejmie trwają prace nad nową ustawą. Opinia wskazuje na niezgodność z prawem unijnym

Sejm zajął się zmianami prawa, które posłowie opozycji nazywają "totalną inwigilacją". Chodzi o dostęp służb do danych z komunikatorów takich jak Messenger czy WhatsApp. Przedstawiciel Kancelarii Premiera odpowiada, że rząd nie chce zmienić obecnych przepisów, a jedynie je "unowocześnić".

Sejm w czwartek zajął się ustawą Prawo komunikacji elektronicznej. Nowe przepisy zastąpią obowiązujące od 2004 roku Prawo telekomunikacyjne i jest implementacją przepisów unijnych. Na stronach sejmowych załączono opinię prawną, która delikatnie mówiąc, nie jest najlepszą oceną projektu.

 

Jest pod nią podpisana Karolina Rudzińska, podsekretarz stanu w kancelarii premiera. Zwraca uwagę na przepisy o retencji, czyli obowiązku zatrzymywaniu danych o ruchu i lokalizacji oraz zapewnienie dostępu do danych na żądanie służb, między innymi policji, straży granicznej, Służby Ochrony Państwa czy Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

 

ZOBACZ: Władysław Kosiniak-Kamysz: Solidarna Polska jest poza Unią Europejską

 

"W tekście projektu przekazanego do rozpatrzenia przez Radę Ministrów rozszerzono katalog podmiotów objętych obowiązkami retencji i udostępniania danych na wszelkich przedsiębiorców komunikacji elektronicznej i wszystkie usługi komunikacji elektronicznej (w efekcie obowiązki te będą też miały zastosowanie do publicznie dostępnych usług komunikacji interpersonalnej niewykorzystujących numerów)", co oznacza, że "pogłębiony zostaje zakres niezgodności" z unijną dyrektywą o przetwarzaniu danych osobowych i ochrony prywatności w sektorze łączności elektronicznej - czytamy w opinii. 

 

Zatem służby będą miały dostęp na przykład do wiadomości wysyłanych w aplikacjach, komunikatorach internetowych czy mailach.

Posłowie KO: Totalna inwigilacja

Przed pierwszym czytaniem sprawę skomentowali posłowie Koalicji Obywatelskiej. - Dzisiaj służby mają możliwość, aby od operatorów, czyli tych, u których mamy numery, mają po prostu dostęp do informacji takich jak połączenia, które wykonywaliśmy, miejsca logowań, BTS-ów, jakie strony internetowe były oglądane i to niestety dzieje się bez możliwości kontrolowania sądu - mówił Arkadiusz Marchewka.

 

ZOBACZ: Maski przeciwgazowe w Sejmie. Zieloni o stanie powietrza

 

- Teraz dochodzi definicja usługi, która nie jest związana z numerem. To oznacza, że wszyscy przedsiębiorcy, którzy świadczą usługi elektroniczne, będą musieli przygotować tzw. punkt dostępowy do służb, czyli np. ci, którzy świadczą dla nas usługi skrzynek mailowych. Ci, którzy dają nam możliwość komunikowania się komunikatorami internetowymi: Messenger, WhatsApp. Jeżeli władza i służby nadzorowane przez PiS dostaną możliwość zaglądania do tego, to będzie to zwykłe, PiS-owskie podglądanie życia Polaków i nie ma na to naszej zgody, bo to jest totalna inwigilacja - uważa poseł.

Spór na debacie sejmowej

Robert Gontarz z PiS, w czasie debaty sejmowej przedstawiał założenia projektu. - W pierwszej kolejności zwracamy uwagę na inwestycje w internet szerokopasmowy, najwyższej jakości (...). Druga część dotyczy odzwierciedlenia tego, co mamy w chwili obecnej, a nie tego co było 20 lat temu. Usługi tradycyjne, dzwonienie, pisanie SMS-ów, oglądanie telewizji (...), coraz bardziej ustępują miejsca platformom streamingowym, używaniu Messengera i innych form komunikacji elektronicznej dla tego, żeby odpowiednio uregulować rynek, musimy patrzeć co jest dziś. (...) Trzecia, najważniejsza część, to zwiększenie roli konsumenta, tak aby w relacji z operatorem miał równe szanse - podkreślał. Abonent podczas podpisywania umowy ma mieć świadomość przepisów i możliwość porównywania ofert.

 

Grzegorz Napieralski z KO odpowiadał, że poseł PiS nie powiedział o najważniejszych zmianach. - Mam wrażenie, że Pegasus nie zadziałał, tzn. zadziałał, ale musieli go oddać, więc trzeba szybko przygotować ustawę, żeby dalej inwigilować Polki i Polaków na szeroką skalę - podkreślał.

 

ZOBACZ: Jakub Kumoch odchodzi z Kancelarii Prezydenta. "Za zgodą szefa"

 

Zwrócił uwagę, że podmioty dostarczające usługi będą miały obowiązek przechowywać dane przez 12 miesięcy. - Rząd może się cofać i sprawdzać o czym pisaliśmy. Ale zobaczcie jakie podmioty mają do tego dostęp. Wymienię: Policja, Biura Nadzoru Wewnętrznego, Straż Graniczna, Służba Ochrony Państwa, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Służba Kontrwywiadu Wojskowego, Żandarmeria Wojskowa, Centralne Biuro Antykorupcyjne, Krajowa Administracja Skarbowa. Będzie permanentna inwigilacja - ocenił Napieralski.

 

- Pan poseł sprawozdawca nie powiedział o jeszcze jednym ciekawym zapisie, jakoś przemilczał. Otóż ważny zapis: nadanie prezesowi Urzędu Komunikacji Elektronicznej specjalnego uprawnienia. Może w każdej chwili z klauzulą absolutnej wykonalności, czyli sześć godzin, zablokować np. połączenia komunikatów elektronicznych, bo uzna, że one są niebezpieczne dla państwa - mówił dalej.

 

- Jak się na jakimś portalu pojawią artykuły prezesie Obajtku (…), to wtedy prezes może zablokować stronę. W czasie kampanii wyborczej może nam - opozycji, ale nie tylko (…) zablokować po prostu takie komunikaty - uważa Napieralski.

Kancelaria Premiera odpowiada: Unowocześniamy przepisy

Posłom w Sejmie odpowiadał podsekretarz stanu w KPRM Paweł Lewandowski. Jego zdaniem rząd nie chce wprowadzać nowych przepisów o dostępie służb do danych, a jedynie "unowocześnić" obecnie obowiązujące. - Przenosimy obowiązujące od 2004 roku przepisy do nowych przepisów. To są te, o których mówicie, że pozwalają służbom kogokolwiek bez ograniczeń inwigilować - mówił do polityków opozycji.

 

- Unowocześniamy te przepisy. Wcześniejsze dotyczyły tylko i wyłącznie operatorów telekomunikacyjnych, a obecnie będą dotyczyły innych form komunikowania się. One są wzbogacone o to, że poprzednio na wniosek służb należało udostępnić takie dane, teraz będzie możliwość odwołania się od takiej decyzji - mówił dalej.

 

ZOBACZ: Wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej: Zużywamy trzykrotnie więcej antybiotyków niż zwykle

 

- To nie jest tak, że każda służba może sobie w sposób nieograniczony takie dane brać. Do tego każda służba ma ustawy swoje szczegółowe, kompetencyjne, gdzie określana jest konkretna procedura. (...) Musi być zgoda prokuratora albo sądu. W wyjątkowych, niecierpiących zwłoki sytuacjach może to być przed zgodą prokuratura - podkreślił Lewandowski. Jako przykład "wyjątkowej sytuacji" podał zdarzenie, kiedy np. służby szukają osoby będącej w zagrożeniu.

 

jk/ sgo / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie