Wielka Brytania: Opuściła zakon dla mnicha z Polski. Wystarczyło dotknięcie habitu

Świat
Wielka Brytania: Opuściła zakon dla mnicha z Polski. Wystarczyło dotknięcie habitu
Pixabay/Skitterphoto, BBC News
Oboje byli w zakonach przez wiele lat. Nie spodziewali się, że skutkiem jednego spotkania będzie ich małżeństwo

Od dziecka marzyła, by swoje życie głęboko związać z wiarą w Boga. Jeszcze w nastoletnim wieku trafiła do zakonu karmelitanek o surowych zasadach. Spędziła w nim prawie ćwierć wieku, po czym poznała mnicha Roberta, który urodził się na Śląsku. Od razu zakochała się w duchownym i - jak się okazało - z wzajemnością. Porzucili dotychczasowe życie, ale religia nadal jest dla nich ważna.

Lisa Tinkler z Middlesbrough nie urodziła się w religijnej rodzinie, lecz stała się głęboko wierząca po tym, gdy jako dziecko pojechała z ciotką na pielgrzymkę do Lourdes we Francji. Mając sześć lat poprosiła ojca, by w jej pokoju ustawił ołtarz.

 

- Miałam na nim małą figurkę Matki Bożej oraz niewielką butelkę wody przywiezionej z Lourdes. Właściwie to myślałam, że butelka jest święta, a nie jej zawartość, więc po prostu napełniałam ją kranówką - wspominała w rozmowie z radiem BBC.

Rodzina nie powstrzymała Lisy od zostania zakonnicą. Jedynie opóźniła jej wyjazd

Lisa zaczęła też chodzić do lokalnego kościoła rzymskokatolickiego. Mijały lata, podczas których u nastolatki rozwinęła się miłość do Matki Bożej, a później przekonanie, że jest powołana do życia w zakonie. Chęć zostania mniszką utwierdziła się po rekolekcjach prowadzonych w klasztorze przez karmelitanki - to zgromadzenie wybrała jako najlepiej pasujące do niej.

 

ZOBACZ: Gniezno: Ksiądz nie przyszedł na pogrzeb

 

Najbliższa rodzina dziewczyny była zaniepokojona jej planami. Nie zdołała jednak powstrzymać Lisy, mającej wówczas 19 lat, przed rozpoczęciem życia w surowych warunkach i odosobnieniu. Bliskim udało się jedynie opóźnić jej wyjazd z domu tak, by jeszcze jedno Boże Narodzenie spędziła przy rodzinnym stole.

 

- Żyłam jak pustelnik. W ciągu dnia były dwa półgodzinne momenty, gdy mogłam rozmawiać z innymi zakonnicami. Przez resztę czasu trzeba było samotnie siedzieć w swojej celi. Nigdy z nikim nie pracowało się wspólnie nad czymś, zawsze było się samemu - opowiadała.

 

Inne członkinie zgromadzenia znały Lisę jako siostrę Mary Elizabeth. Były od niej starsze niekiedy o kilkadziesiąt lat, więc nie miały wspólnych tematów. Ograniczały się do krótkich rozmów o pogodzie i przyrodzie. - Matkę widziałam cztery razy w roku, rozmawiałyśmy przez kratę - dodała Lisa Tinkler.

Mary Elisabeth poznała mnicha Roberta. "Boże, czy on też to poczuł?"

Jednak po 24 latach od decyzji o zostaniu zakonnicą jej życie całkiem się zmieniło. W 2015 roku przez przypadek poznała mnicha Roberta, który przyjechał z Oksfordu, a u karmelitanek zatrzymał się w trakcie podróży. Nie był to pierwszy taki przypadek - wcześniej duchowny odprawiał niekiedy msze w klasztorze, a Mary Elisabeth słuchała jego kazań.

 

Na spotkanie z Robertem przyszła z przełożoną. Zadaniem Lisy było sprawić, by gość nie był głodny. W trakcie wizyty przeorysza musiała wyjść, bo zadzwonił do niej telefon, więc zakonnica i zakonnik pozostali sam na sam.

 

- Przełożona nie wracała, więc to ja musiałam wypuścić go z klasztoru. Gdy otwierałam drzwi, dotknęłam jego rękawa i poczułam coś podobnego do wstrząsu. Po prostu poczułam chemię i byłam trochę zawstydzona. I pomyślałam: Boże, czy on też to poczuł? Było to trochę niezręcznie - mówiła rozmówczyni radia BBC.

 

 

Tydzień później Robert skontaktował się z nią listownie, pytając wprost: "Czy wyjdziesz za mnie?". - Byłam nieco zszokowana. Nosiłam kornet, więc nawet nie widział, jakiego koloru są moje włosy. Nie wiedział właściwie nic, również o mojej przeszłości. Nie wiedział, jak nazywałam się przed wstąpieniem do zakonu - opisała.

Opuściła zakon, bo nie znalazła zrozumienia

Początkowo mnich nie otrzymał odpowiedzi. Mary Elizabeth przypominała sobie w tym czasie, co dokładnie wie o Robercie, na podstawie wyimków z jego kazań. Wynikało z nich, że dorastał na Śląsku w Polsce, nieopodal granicy z Niemcami, a także kocha góry.

 

- Nie wiedziałam, jak to jest być zakochaną. Myślałam, że siostry widzą to po mojej twarzy. Byłam bardzo zdenerwowana. Czułam, jak coś się we mnie zmienia i to mnie przerażało - wspominała.

 

ZOBACZ: Koniecpol. Ksiądz podał, ile chce dostać na kolędę. "Ośmielam się prosić"

 

Gdy karmelitanka zdecydowała się powiedzieć przełożonej, że darzy Roberta uczuciem, starsza stażem zakonnica nie uwierzyła jej. - Nie mogła zrozumieć, jak to się stało, ponieważ byliśmy pod strażą siedem dni w tygodniu, 24 godziny na dobę. Zapytała, jak mogłam się zakochać, mając tak krótki kontakt - powiedziała Lisa.

 

Kobieta zdecydowała się opuścić zakon, po niecałym ćwierć wieku sprawowania posługi Bogu. Jak stwierdziła, "włożyła spodnie i szczoteczkę do zębów do torby, wyszła i nigdy nie wróciła jako siostra Mary Elizabeth".

Zobaczył siostrę Mary w drzwiach pubu. "Serce mi stanęło"

Jednocześnie dowiedziała się, że Robert ponownie zjawi się w Preston tego wieczoru. Gdy szła na spotkanie, dopadły ją myśli samobójcze. Szczęśliwie nie zdecydowała się wskoczyć pod przejeżdżające auto.

 

- Walczyłam sama ze sobą. Uznałam, że powinnam zapobiec temu, co się dzieje i pozwolić Robertowi żyć dalej tak, jak dotąd. Zastanawiałam się też, czy naprawdę myślał to, co uznałam, gdy napisał o ślubie - wyjaśniła.

 

Okazało się, że mnich także nie był pewien, czy jego wybranka chce się z nim związać, żegnając się jednocześnie z życiem całkowicie poświęconym Bogu. Gdy zobaczył Lisę stojącą w habicie, w drzwiach lokalnego pubu, "serce mu stanęło" i sparaliżował go strach.

 

- Wiedziałem wtedy, że muszę być całkowicie oddany Lisie, ale zdawałem sobie równocześnie sprawę, że oboje nie byliśmy na to gotowi - uznał Robert, który wówczas był karmelitą od 13 lat. Do Wielkiej Brytanii wyjechał po nieudanym związku, a wychował się na terenach, które powróciły do Polski po II wojnie światowej. Jego ojciec był luteraninem, a matka - katoliczką.

 

ZOBACZ: Ludwin. Włamał się do kościoła, zniszczył figurkę z szopki i zasnął w konfesjonale

 

- Wcześniej nie wiedziałem wiele o karmelitach, nie myślałem o zostaniu mnichem. W ogóle byłem bardzo podejrzliwy wobec wyrażania swojej wiary w ten sposób - uściślił.

Lisa i Robert są małżeństwem, ale w ich związku jest "trzecia osoba" - Jezus

Robert również przyznał, że zmianę w jego życiu wywołał dotyk Lisy, który poczuł na rękawie. Wysłanie wiadomości do kobiety z pytaniem o możliwość ślubu nazwał "intelektualną bójką z samym sobą". Gdy ją poznał, miał 53 lata.

 

Para stwierdziła, że rozpoczęcie wspólnego życia było dla nich trudnym doświadczeniem. Nie raz płakali, bo nie wiedzieli, co będzie dalej i jak ułoży się zupełnie odmienna sytuacja.

 

- Przez całe życie religijne mówiono mi, że serce powinno być niepodzielne i oddane Bogu. Nagle poczułam, że moje serce rozszerza się, by pomieścić w sobie Roberta, ale zdałam sobie sprawę również, iż zawiera ono także wszystko inne, co dotychczas wielbiłam. Nie czuję żadnej różnicy w stosunku do Boga i to mnie uspokaja - opisała Lisa.

 

ZOBACZ: Papież Franciszek w Urbi et Orbi: Położyć natychmiastowy kres bezsensownej wojnie w Ukrainie

 

Zakochani pobrali się i mieszkają teraz w wiosce Hutton Rudby w hrabstwie North Yorkshire. Tam Robert został wikariuszem miejscowego kościoła - wcześniej przeszedł na wyznanie anglikańskie. Tęsknią jednak za chwilami, gdy byli w zakonach. Lisa przyznała, że gdyby nie jej mąż, wróciłaby do grona karmelitanek.

 

Według Lisy w małżeństwie "jest ich troje": ona, Robert i Jezus Chrystus. - Gdybyśmy usunęli Jezusa, nasz związek nie trwałby długo - podsumowała.

wka/map / Polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie