Niemcy. Dziennikarka "Der Spiegel": Jesteśmy ludźmi o nazistowskim pochodzeniu

Świat
Niemcy. Dziennikarka "Der Spiegel": Jesteśmy ludźmi o nazistowskim pochodzeniu
Pixabay/ wal_172619
"Zbyt wielu Niemców wciąż nie chce sobie uświadomić, że również ich rodzice, dziadkowie i pradziadkowie przyczynili się do tego, że narodowy socjalizm funkcjonował tak, jak funkcjonował" - twierdzi dziennikarka "Der Spiegel"

W Niemczech "gotowość do zastanowienia się, czy we własnym myśleniu można znaleźć antysemickie wzorce nie jest szczególnie wyraźna" - napisała w tekście pt. "Jesteśmy ludźmi o nazistowskim pochodzeniu" dziennikarka "Der Spiegel". "Zbyt wielu Niemców nie chce sobie uświadomić, że ich rodzice, dziadkowie przyczynili się do tego, że narodowy socjalizm funkcjonował tak, jak funkcjonował" - dodała.

Dziennikarka Susanne Beyer nawiązała w ten sposób do głośnego w mediach antysemickiego skandalu na wystawie "documenta".

 

"Dobry rok temu artystka Moshtari Hilal i autor Sinthujan Varatharajah zasugerowali podczas rozmowy na żywo na Instagramie czy nie byłoby sensowne znalezienie odpowiednika dla sformułowania 'osoby o pochodzeniu migracyjnym', a mianowicie wprowadzenie określenia 'osoby o pochodzeniu nazistowskim' dla Niemców, którzy są potomkami sprawców nazizmu' - przypomniała Beyer. "To była celna polemika, chciała coś ludziom uświadomić i osiągnęła to, co miała osiągnąć: propozycja ta spotkała się z dużym oporem" - dodała.

 

ZOBACZ: Niemcy: Trzej mężczyźni oskarżeni o gloryfikowanie nazizmu

 

To znów pokazało, "co wciąż dzieje się w tym kraju, mimo intensywnie kultywowanej kultury pamięci, a co potwierdzają także badania: zbyt wielu Niemców wciąż nie chce sobie uświadomić, że również ich rodzice, dziadkowie i pradziadkowie przyczynili się do tego, że narodowy socjalizm funkcjonował tak, jak funkcjonował" - stwierdziła autorka tekstu.

 

"Gotowość do dobrowolnego zastanowienia się, czy we własnym myśleniu można znaleźć antysemickie wzorce lub czy przez zaniechanie i przymykanie oczu nie przygotowuje się drogi dla antysemickiego myślenia, nie jest szczególnie wyraźna" - dodała Beyer.

Dziennikarka "Der Spiegel": Prawdziwy problem leży w Niemczech, w defensywnej postawie minister kultury

Można "przez wiele dni, tygodni i lat" rozprawiać o pokazanej na "documenta" pracy indonezyjskiego kolektywu Taring Padi, która "pokazuje między innymi mężczyznę ze świńskim nosem w chustce z żydowską gwiazdą" - napisała dziennikarka. Jak dodała, nie należy jednak zapominać, że "prawdziwy problem leży w Niemczech, a mianowicie w defensywnej postawie minister kultury Claudii Roth, kierownictwa 'documenta' i części krytyków sztuki wobec ostrzeżeń, zastrzeżeń, wskazówek" w okresie poprzedzającym wystawę.

 

"Wystawa 'documenta' miała stworzyć przestrzeń dla perspektyw postkolonializmu. Ruch postkolonialny zajmuje się konsekwencjami rządów kolonialnych z perspektywy ich ofiar, a także ujawnia zbrodnie popełnione przez byłych władców kolonialnych" - zwróciła uwagę Beyer. Niemcy "dobrze by zrobili, gdyby uważnie słuchali tego, co się do nich mówi". Niemcy mają kolonialną przeszłość. Ale każdy, kto słucha - a wszyscy, którzy zajmowali się 'documenta' słuchać musieli – "mógł wiedzieć, że w ramach (...) ruchu postkolonialnego istnieją również stanowiska, które zrównują powstanie Izraela ze zbrodniami kolonializmu".

"Niemieccy Żydzi uciekali do dzisiejszego Izraela z czystej konieczności"

Zdaniem autorki "nie jest w ogóle możliwe, aby jako Niemiec lub Niemka nie zająć stanowiska w tej sprawie i nie przedstawić innego punktu widzenia: w przeciwieństwie do europejskich kolonialistów, którzy udawali się na przykład do Afryki z chciwości i nieludzkiej ideologii wyższości, niemieccy Żydzi uciekali do dzisiejszego Izraela z czystej konieczności, uciekali przed mordercami, przed torturami i pozbawieniem praw obywatelskich. Uciekli z Niemiec".

 

ZOBACZ: Niemcy. Demonstracje koronasceptyków w Lipsku. Zatrzymano 24 neonazistów

 

Przedstawiciele ruchu postkolonialnego "mają uzasadnione powody, by odmawiać przyjmowania wykładów od białych Europejczyków". Niemcy odpowiedzialni za "documenta" prawdopodobnie "chcieli uniknąć właśnie tego: pouczania gości. Jednak decyzja, by nie przyglądać się bliżej, wywołała skandal, którego chciano uniknąć".

 

"Czy jest to w ogóle aktem pouczenia, gdy jako Niemiec stwierdzasz, że powstanie państwa Izrael jest związane ze zbrodniami niemieckimi i że to jest decydująca różnica w stosunku do dążeń kolonialistów?" - zapytała autorka komentarza. Przede wszystkim to "wypowiedź o nas samych, próba dostrzeżenia winy własnych przodków, próba radzenia sobie z nią. Przyznanie się do nazistowskiego pochodzenia, które ma bardzo, bardzo wielu w tym kraju. Przyznanie, że w tym kraju panuje obecnie antysemityzm, który z kolei często chowa się za krytyką Izraela (...)".

an / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie