Oszukani przez "Wojtka z Zanzibaru" ujawniają kulisy jego działań

Polska
Oszukani przez "Wojtka z Zanzibaru" ujawniają kulisy jego działań
Polsat News

Wspaniała wyspa, spokój wśród palm, wypoczynek w wysokim standardzie, a do tego towarzystwo celebrytów - to oferował turystom "Wojtek z Zanzibaru". Zbudował aurę człowieka znudzonego wyścigiem szczurów, który odnalazł swój Eden i pragnie się nim dzielić. Jego firma PiliPili rozbudowywała się i przyciągała coraz więcej klientów. Do czasu. Sprawą zajęła się Monika Gawrońska z programu "Raport".

Zanzibar to rajska wyspa na Oceanie Indyjskim. Ma powierzchnię zbliżoną do Londynu i nieco ponad 600 tys. mieszkańców. 46-letni biznesmen z Trójmiasta zaczął udzielać się w mediach społecznościowych w 2017 roku. W swoich materiałach pokazywał, jak wygląda życie na Zanzibarze i oferował wynajem domków polskim turystom. Z czasem powstała firma turystyczna PiliPili i jej spółki zależne.

 

Wojciech Ż. ma nie płacić kontrahentom, a coraz więcej turystów, którzy wykupili wczasy marzeń, nie tylko nie może dotrzeć na Zanzibar, ale też odzyskać swoich pieniędzy. Sam hotelarz, choć ma kryminalną przeszłość i nie ma odpowiednich uprawnień, wciąż sprzedaje marzenia o rajskim urlopie.

Początkowy zachwyt

O wycieczkach organizowanych przez Wojciecha Ż. usłyszało w 2021 roku polskie małżeństwo z okolic Gdańska – Izabela i Tomasz. W hotelu "Wojtka z Zanzibaru" spędzili święta Bożego Narodzenia. 

 

- Ten pierwszy pobyt na Zanzibarze - pierwsza klasa. Bungalow znajdował się pięć metrów od oceanu, obok był basen i restauracja. Trochę dłużej czekało się na jedzenie, ale nam to nie przeszkadzało - opowiadali Izabela i Tomasz w rozmowie z "Raportem".

ZOBACZ: Amber Gold. Prawomocny wyrok ws. afery finansowej

 

U "Wojtka z Zanzibaru" wakacje spędzali nie tylko zwykli turyści. Biznesmen zapraszał do swoich hoteli polskich celebrytów, z którymi pokazywał się w mediach społecznościowych. Dzięki tym działaniom promocyjnym coraz więcej osób było zainteresowanych spędzeniem wakacji na rajskiej wyspie.

 

Interes prosperował świetnie, a Wojciech Ż. stawiał na kolejne gałęzie biznesu pod szyldem PiliPili. To m.in. radio, sklep internetowy, kawiarnie, bary, a także sprzedaż nieruchomości. Wojciecha Ż. nie znajdziemy wśród wspólników ani członków zarządu spółek. Udziałowcem i prezesem jest jego brat, Dominik Ż.

 

- Rozmawiałem kiedyś z kolegą, który wrócił z wakacji z Zanzibaru. Powiedział, ze jest fajny facet, pełen energii, ma jakieś trzy hotele i czy byśmy nie nawiązali z nim współpracy. Na początku szło bardzo dobrze, potem, w czerwcu lub lipcu 2021 roku, zaczęły się pierwsze kłopoty z płaceniem – stwierdził w rozmowie z "Raportem" były partner biznesowy Wojciecha Ż.

Pierwsze sygnały o kłopotach

Pomimo problemów finansowych, "Wojtek z Zanzibaru" wciąż zapewniał, że wszystkie inwestycje idą zgodnie z planem, a klienci nie musza się martwić o swoje plany urlopowe. Nie wiedzieli jednak, że 46-latek ma zakaz prowadzenia działalności jako organizator turystyki. Wśród osób, które zapłaciły za kolejny pobyt, było małżeństwo z okolic Gdańska.

Wszystko zmieniło się na początku 2022 roku. Jak wspomniał były współpracownik Wojciecha Ż., firma PiliPili nie regulowała już żadnych należności, nawet jeśli chodziło o niewielkie kwoty. 21 lutego "Wojtek z Zanzibaru" poinformował w mediach społecznościowych, że sieć hoteli zawiesza działalność na trzy miesiące. Kilka tygodni później przewoźnik czarterowy, Enter Air, który organizował loty na Zanzibar, poinformował o zerwaniu współpracy ze spółką PiliPili Fly.

 

- Dało się wyczuć, że coś jest nie tak. Pisaliśmy do Wojtka w sprawie zwrotu pieniędzy lub prawa wyboru innego terminu wyjazdu. Powiedział, że możemy odsprzedać PiliPili Coiny (wirtualna waluta stosowana do rozliczeń podczas pobytu – przyp. Red.), ale nie odzyskamy pieniędzy za samolot. Jest nam winny ok. 20 tys. zł - powiedzieli reporterce "Raportu" Izabela i Tomasz.

Ponad 20 zgłoszeń do prokuratury

Do Wojciecha Ż. zgłaszała się coraz większa grupa osób, które ubiegały się o zwrot środków. Jak twierdzi były współpracownik, biznesmen najczęściej ignoruje próby kontaktu ze strony wierzycieli, blokuje wysyłanie wiadomości lub zachowuje się wulgarnie. 

 

"Dotychczas wpłynęło 26 zawiadomień osób pokrzywdzonych działalnością spółek Pili Pili. W zakresie organizowanych wycieczek zawiadamiający wskazywali jako szkodę kwoty od kilkunastu tysięcy złotych do kilkudziesięciu tysięcy złotych. W przypadku zakupu nieruchomości wskazywane przez zawiadamiających szkody były wyższe i sięgały od kilkudziesięciu tysięcy złotych do prawie 2 milionów złotych" - napisała w odpowiedzi na pytania Polsatu News Marzena Muklewicz, rzeczniczka prasowa Prokuratury Regionalnej w Gdańsku.

ZOBACZ: "Państwo w Państwie". Egzekucje komornicze, sprawy sądowe. Życie Andrzeja S. z Zakopanego

 

Dla "Wojtka z Zanzibaru" nie są to pierwsze problemy z prawem. W 2019 roku został skazany za oszustwa i multiplikowanie spółek. Nie stawił się w zakładzie karnym. 8 czerwca w Sądzie Najwyższym odbędzie się rozprawa kasacyjna.

 

Co ciekawe, firma Wojciecha Ż. nadal sprzedaje wycieczki. Redakcja "Raportu" skontaktowała się z jej pracownikami, podając się za klientów. Dziennikarze w odpowiedzi dostali aktualną ofertę. Najprawdopodobniej za "Wojtkiem z Zanzibaru" zostanie wysłany list gończy. "Raport" próbował się z nim skontaktować, jednak nie otrzymał żadnej odpowiedzi. Z informacji dziennikarzy wynika, że nadal przebywa na rajskiej wyspie.

 

arż/luq/ / "Raport"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie