Ukraina. Eksperci: możliwe prowokacje i pozostawienie rosyjskich wojsk na Białorusi

Świat
Ukraina. Eksperci: możliwe prowokacje i pozostawienie rosyjskich wojsk na Białorusi
PAP/EPA
Rosja przerzuca swoje wojska na Białoruś

Rozwój sytuacji wokół Ukrainy zależy także od reakcji Zachodu. Rosja może się uciec do prowokacji, by uzasadnić wkroczenie swoich wojsk, możliwe jest też pozostawienie na długo części rosyjskich wojsk przerzuconych na Białoruś – uważają ukraińscy eksperci.

O możliwych scenariuszach i czynnikach, od których może zależeć rozwój wydarzeń, eksperci mówili w dyskusji online, zorganizowanej w środę przez ambasadę Stanów Zjednoczonych w Kijowie.

 

Według byłego doradcy ministra obrony Ukrainy Ołeksandra Danyluka "Rosja próbuje wykorzystywać zagrożenie wojskowe dla Ukrainy jako narzędzie dyplomacji". Danyluk ocenił, że – podobnie jak w 2014 r. – Rosja może dążyć do destabilizacji Ukrainy i wywołania gwałtownych protestów, by stworzyć realne zagrożenie i zmusić Ukrainę do negocjacji.

 

Zdaniem Danyluka chodzi o "stworzenie warunków do wewnętrznej destabilizacji, która ma doprowadzić do dekapitacji ukraińskiego przywództwa, oczywiście pod fałszywa flagą i z tezą, że naród jest prowadzony przez ukraińskich patriotów".

Jak Rosjanie podejmują decyzje?

Szef Centrum Strategii Obronnych, były minister obrony, Andrij Zahorodniuk przestrzegł, by "nigdy nie spekulować o scenariuszach". - Proces podejmowania decyzji w Federacji Rosyjskiej jest skomplikowany i nie ma jednej liniowej strategii. Oni obserwują reakcje przeciwnika i decydują, w którą stronę pójść – opisywał sposób podejmowania decyzji przez rosyjskie władze. - Jeśli reakcja jest słaba, przechodzą do następnej fazy, jeśli coś nie działa, cofają się i robią coś innego. To coś innego może być już przygotowane, kiedy indziej potrzebują czasu, by to przygotować. Czasami widzimy, że zajmuje im to miesiące – dodał.

 

ZOBACZ: Rosja. Partia Jedna Rosja chce dostarczenia broni separatystom w Donbasie

 

Jako przykład podał "dyskutowany przez wielu scenariusz ataku na Kijów", który - jeśli miałby nastąpić - to po 20 lutego: po zakończeniu zimowych igrzysk olimpijskich, a także w zależności od rozwoju sytuacji na Białorusi.

Celem wewnętrzna destabilizacja Ukrainy?

Zdaniem dziennikarza Illii Ponomarenki operacja wojskowa na pełną skalę "jest możliwa, ale nie bardzo prawdopodobna ze względu na koszty". Jak powiedział, byłyby to działania porównywalne pod względem wielkości z operacjami II wojny światowej. - Myślę, że najbardziej prawdopodobny scenariusz to: kontynuujemy ten kryzys w jakiejś formie przez kilka kolejnych miesięcy wydając coraz bardziej agresywne i absurdalne oświadczenia, nie do przyjęcia dla USA i NATO. Zaznaczył, że takie działania Rosja wykorzystuje na potrzeby wewnętrznej propagandy.

 

ZOBACZ: Rosja rozpoczęła manewry marynarki wojennej na Morzu Czarnym

 

- Konwencjonalna agresja wojskowa jest mało prawdopodobna, ale bluffując w sprawie naruszenia granic i sprzedając koncepcję, że porozumienia mińskie to właściwa droga do pokoju, Rosjanie mogą stwarzać warunki do wewnętrznej destabilizacji Ukrainy – ocenił Ponomarenko. Jak dodał, jest ma to być sposób na powstrzymanie europejskiej integracji Ukrainy.

"Możliwy atak terrorystyczny"

Zdaniem ukraińskich ekspertów, pytanych, jakich pretekstów Rosja może użyć, by usprawiedliwić działania wojskowe, możliwe są prowokacje w regionie Morza Czarnego, a także – w najbardziej drastycznym wariancie - wykreować atak terrorystyczny. - Zachodnie, w tym amerykańskie służby, ostrzegają nas przed takim scenariuszem. Cieszymy się, że to robią. Ujawnienie oznacza powstrzymywanie. Mamy nadzieję, że do tego nie dojdzie. Rosjanie są zdolni kreować zdarzenia pociągające ofiary wśród cywilów, i zrzucić odpowiedzialność na Ukrainę. Robili to wcześniej, są zdolni zrobić to znowu – powiedział Zahorodniuk.

 

Zwrócił też uwagę, że separatyści występujący o przyłączenie części terytorium Ukrainy do Rosji "są opłacani z rosyjskiego budżetu, dowodzeni przez oficerów regularnej armii rosyjskiej, włączeni w rosyjski łańcuch dowodzenia", są też dokumenty, świadczące, że po powrocie do Rosji okres "misji" zalicza się im do wysługi.

 

ZOBACZ: Białoruś. Przy granicy z Polską w Brześciu ulokowano batalion sił powietrznodesantowych Rosji

 

- Strategiczne decyzje nie są podejmowane w Ługańsku czy Doniecku, lecz w Moskwie – dodał. Wyraził też obawę, że część rosyjskich wojsk przerzuconych w ostatnich miesiącach na Białoruś, w pobliże granicy z Ukrainą, może tam pozostać na długo. 

ap / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie