Żołnierz ranny na granicy. Wiceszef MSZ: zmienił się sposób działania władz białoruskich

Polska
Żołnierz ranny na granicy. Wiceszef MSZ: zmienił się sposób działania władz białoruskich
Twitter/KPRP
Podczas szturmu na granicę w Czeremsze, ranny został polski żołnierz

Polski żołnierz został ranny w głowę podczas zajść w czwartek przy polsko-białoruskiej granicy. Zdaniem wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka zmieniła się taktyka, sposób działania władz białoruskich, które nakłaniają teraz migrantów do szturmowania miejsc, które wydają im się słabiej chronione na polskiej granicy, natomiast sama sytuacja nie poszła w kierunku deeskalacji.

Polski żołnierz został ranny w głowę podczas zajść w czwartek przy polsko-białoruskiej granicy. W okolicach Czeremchy prawie 200-osobowa grupa próbowała wedrzeć się do Polski.

 

- Całe zdarzenie miało charakter bardzo dynamiczny – podkreśliła Michalska. Wyjaśniła, że do tej pory w takich przypadkach funkcjonariusze SG obserwowali, jak białoruscy mundurowi podprowadzali migrantów. Następnie cudzoziemcy gromadzili się przy zaporze, narastała agresja, a ostatecznie dochodziło do próby siłowego przekroczenia granicy.

 

Tym razem było inaczej. Niemal 200-osobowa grupa pojawiła się na granicy bardzo szybko, nie wiadomo skąd. W momencie ataku na zaporę białoruskie służby oślepiały polskich funkcjonariuszy i żołnierzy laserami oraz światłami stroboskopowymi. Na uszkodzony płot z drutu kolczastego rzucano kładki. Grupa była bardzo agresywna, ludzie ci rzucali kamieniami, konarami drewna.

 

- 170 osób wdarło się na kilkanaście metrów na teren naszego kraju, ale zostały zatrzymane, pouczone o konieczności opuszczenia Polski i doprowadzone do linii granicy – powiedziała rzecznik. Wśród zatrzymanych byli głównie obywatele Iraku, Egiptu i Wybrzeża Kości Słoniowej.

 

ZOBACZ: Straż Graniczna: Prawie 200 migrantów forsowało granicę w okolicach Czeremchy

 

W wyniku tych zajść polski żołnierz został ranny w głowę. Przetransportowano do na SOR w Bielsku Podlaskim, gdzie zszyto mu ranę.

Karetka została również wezwana do dwóch osób z grupy atakujących cudzoziemców. Zostali przewiezieni do szpitala. Mężczyzna uskarżał się na duszności, a kobieta słabo się czuła. "Nie mamy informacji, żeby ich zdrowiu lub życiu zagrażało niebezpieczeństwo" - oznajmiła.

 

W ocenie Michalskiej czwartkowy atak był starannie wyreżyserowany przez białoruskie służby.

 

- Wybierane jest miejsce, sposób działania, są dostarczane narzędzia wykorzystywane do przekraczania granicy. Mamy informacje, że cudzoziemcy są instruowani – dodała.

Wawrzyk: Białoruś przekonała się, że nie będzie łatwo przekroczyć polską granicę

Wawrzyk stwierdził w piątek w Programie Trzecim Polskiego Radia, że jeżeli już ktoś zrobił coś dla deeskalacji konfliktu na polsko-białoruskiej granicy, to są to polscy żołnierze i funkcjonariusze na granicy.

 

- Bo tylko dzięki ich zdecydowanej postawie migranci i także Białoruś przekonała się, że nie będzie łatwo przekroczyć polską granicę - powiedział wiceminister.

 

ZOBACZ: Wiceszef MSWiA: Polska udziela azylu uchodźcom, ale nie imigrantom

 

Wawrzyk zwrócił uwagę, że rozmowy, które były prowadzone przez kanclerz Niemiec Angelą Merkel z Alaksandrem Łukaszenką "de facto zakończyły się niczym".

 

- Nie ma żadnych ustaleń na ten temat, nie ma żadnego dalszego ciągu. Nie ma też powstrzymania się Białorusinów od atakowania wraz imigrantami polskiej granicy, bo co wieczór, codziennie ataki nadal trwają - wyliczał wiceszef MSZ.

Zmiana taktyki

Według niego, "zmieniła się jedynie taktyka, sposób działania władz białoruskich nakłaniających imigrantów teraz do szturmowania miejsc, które wydają im się słabiej chronione na polskiej granicy".

 

ZOBACZ: Premier: Europie grozi wiele kryzysów; naszym priorytetem musi być jedność

 

- Mieliśmy najpierw próby takiego emocjonalnego działania poprzez na przykład eskalowanie problemu rodzin przekraczających granicę, matek z dziećmi. To się okazało nieskuteczne. Później mieliśmy zmianę taktyki polegającą na próbach szturmów dużych grup imigrantów w dwóch miejscach, ostatnio to był ten najbardziej otwarty atak na przejściu granicznym w Kuźnicy, a w tej chwili mamy zmianę polegającą na atakowaniu miejsc, które wydają się Białorusinom słabo chronione przez duże, kilkudziesiącioosobowe grupy, imigrantów kierowanych przez służby białoruskie w godzinach nocnych tak, aby udało się, być może, komuś przekroczyć tę granicę - mówił Wawrzyk.

 

- Mamy jedynie zmianę taktyki. Nie mamy zmiany sytuacji jako takiej(...) sama sytuacja nie poszła w kierunku deeskalacji - dodał wiceminister.

Kryzys migracyjny

Na granicach UE i Białorusi trwa kryzys, od czasu, gdy na wiosnę gwałtownie wzrosła liczba prób nielegalnego przekroczenia granicy białoruskiej z Litwą, Łotwą i Polską przez migrantów z krajów Bliskiego Wschodu, Afryki i innych regionów. UE i państwa członkowskie podkreślają, że to efekt celowych działań reżimu Alaksandra Łukaszenki, który instrumentalnie wykorzystuje migrantów, w odpowiedzi na sankcje.

 

ZOBACZ: Straż Graniczna: 217 prób nielegalnego przekroczenia granicy

 

Od początku roku Straż Graniczna zanotowała ponad 34 tys. prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej, z czego ponad 6 tys. w listopadzie, blisko 17,3 tys. w październiku, prawie 7,7 tys. we wrześniu i ponad 3,5 tys. w sierpniu.

 

Od 2 września w związku z presją migracyjną w przygranicznym pasie z Białorusią w 183 miejscowościach woj. podlaskiego i lubelskiego obowiązuje stan wyjątkowy. Został on wprowadzony na 30 dni na mocy rozporządzenia prezydenta Andrzeja Dudy, wydanego na wniosek rządu. Następnie Sejm zgodził się na przedłużenie stanu wyjątkowego o kolejne 60 dni - do 2 grudnia.

mad / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie