Premier: nie planujemy dzisiaj żadnego lockdownu. "Płace rosną szybciej" - mówi, pytany o inflację

Polska
Premier: nie planujemy dzisiaj żadnego lockdownu. "Płace rosną szybciej" - mówi, pytany o inflację
KPRM/Adam Guz
Rząd wyklucza kolejny lockdown

- Nie planujemy dzisiaj żadnego lockdownu, bo on może oznaczać duże straty w gospodarce, ubytek miliardów złotych - zapewnił premier Mateusz Morawiecki. - Z inflacją jest tak, że może wobec niej działać w odpowiedni sposób niezależny bank centralny i sądzę, że jakieś kroki przedsięweźmie, ponieważ to jest jego rola - mówił, podkreślając, że rząd w tej sprawie nie wpływa na NBP.

Premier pytany w RMF FM od jakiej średniej dziennej liczby zakażeń rząd planuje wprowadzić obostrzenia, odparł, że według danych otrzymywanych od różnych instytutów badawczych podczas czwartej fali może być kilkanaście tysięcy zakażeń dziennie. - Jak patrzę na te różne dane, to uważam, że może być nawet 20 tys., czy przekroczyć 20 tys. - stwierdził. Zauważył, że obecnie chorują osoby bardziej odporne, młodsze i one rzadziej trafiają do szpitali.

Kolejna fala epidemii

- Czwarta fala nadchodzi, przestrzegam przed nią i my utrzymujemy zarówno zdolności do przyjęcia pacjentów na bardzo wysokim poziomie; już dzisiaj jest 6 tys. łóżek gotowych, w ciągu kilku dni może być 12 tys., a pacjentów mamy dzisiaj 300 - mówił.

 

ZOBACZ: Pierwsza szkoła na Mazowszu przechodzi na naukę zdalną. Wykryto koronawirusa

 

- Sądzę, że jak ludzie zrozumieją, że ta fala rośnie - a ona już rośnie, przyrost następuje - to zainteresowanie programem szczepień będzie wyższe - dodał.

 

Z tego powodu - jak mówił - rząd utrzymuje w gotowości ponad 10 mln szczepionek i cały wielki system szczepień.

 

Mówiąc o poziomie zaszczepienia przeciw Covid-19, zwrócił uwagę, że wśród ciężkich przypadków Covid-19 i zgonów, według niektórych danych 98-99 proc. to są osoby niezaszczepione. - Trudno o lepszy dowód na to, ze szczepienia działają. Dlatego utrzymujemy cały system w gotowości bojowej, zdolny do zaszczepienia dziennie 700 tys. szczepień. Oznacza to, że w ciągu tygodnia możemy podać dawkę 5 mln osób - przyznał. 

 

Pytany jak sprawić, by większy odsetek Polaków się szczepił, odparł: "Nie zamierzamy wdrażać rozwiązań takich, które zresztą w Europie nikt nie wdraża dzisiaj, czyli takiego absolutnego przymusu".

 

Szef rządu dopytywany o wprowadzenie ewentualnych lokalnych lockdownów, zapewnił: "Nie planujemy dzisiaj żadnego lockdownu, bo on może oznaczać duże straty w gospodarce, a więc też ubytek miliardów złotych". - Straciliśmy gigantyczne pieniądze, m.in. właśnie dlatego, że ratowaliśmy miejsca pracy; przeznaczyliśmy ponad 200 mld zł na ratowanie miejsc pracy - przekonywał.

 

Dopytywany, co z ograniczeniami, jeśli dzienna liczba zakażeń doszłaby do 20 tys., premier odpowiedział, że pewne ograniczenia mogą wtedy być, podobne do niektórych funkcjonujących w przeszłości, ale - jak zaznaczył - "te decyzje będziemy jeszcze podejmować".

Strajk ratowników. "Myślę, że dojdzie do porozumienia"

Premier był pytany także o strajk ratowników medycznych. - Myślę, że w najbliższych paru tygodniach dojdzie do jakiegoś porozumienia z ratownikami - przyznał.

 

ZOBACZ: Minister zdrowia i lekarze chcą rozmów przed wrześniowym protestem

 

- Bardzo się tym niepokoję i dlatego zobowiązałem pana ministra zdrowia do rozmów, do negocjacji, do dialogu. Te rozmowy się toczą. Brałem udział w jednej rundzie tych rozmów parę miesięcy temu i jestem umiarkowanym optymistą, że poprzez podnoszenie jednocześnie uposażeń w służbie zdrowia, nie tylko ratowników, ale też przede wszystkim pielęgniarek, lekarzy, salowych, wszędzie tam chcemy, żeby nastąpiły istotne podwyżki - mówił.

Podwyżki dla pracowników "budżetówki"

Przyznał też, że ws. strajków rozmawiał m.in. ze związkiem zawodowym "Solidarność" i mówił o propozycjach rządu. - To jest spory budżet, można powiedzieć nawet bardzo duży budżet na najbliższe paręnaście miesięcy - poinformował premier.

 

- W tym roku jeszcze 6-procentowy fundusz nagród dla całej budżetówki - zapowiedział. - Na przyszły rok dodatkowe 3 proc. funduszu nagród oraz 4,4 proc. - na takim etapie negocjacji jesteśmy - na podwyżki dla budżetówki - dodał. - To oznacza, że łączna pula podwyżek, nagród, premii, bonusów będzie naprawdę spora - podkreślił.

 

- W przypadku służby zdrowia w wielu miejscach, tam, gdzie te rozmowy toczą się i już dziś dochodzą do końca, wiem, że te podwyżki będą na poziomie trochę wyższym - przyznał Morawiecki.

 

Pytany, co zrobić, żeby strajkujący ratownicy wrócili do pracy, szef rządu odpowiedział, że rozmowy i dialog muszą się odbywać z obustronnym zrozumieniem.

 

- Liczymy się z każdym protestem, tylko państwo musi funkcjonować - powiedział. Dopytywany, czy ratownicy dostaną podwyżki, Morawiecki odpowiedział: "Tak, oczywiście". - Myślę, że w najbliższych paru tygodniach dojdzie do jakiegoś porozumienia, ale nie chcę określać daty tego porozumienia - zaznaczył. Przyznał, że trudno mu ocenić w jakim wymiarze będą to podwyżki. - Na pewno co najmniej w takim wymiarze jak to, co powiedziałem o całej budżetówce - dodał.

"Mamy pełne prawo do tego, żeby skorzystać z krajowych środków odbudowy"

Szef rządu pytany w RMF o Krajowy Plan Odbudowy odpowiedział, że fakt, że Bruksela opóźnia zatwierdzenie środków dla Polski jest deliktem, czyli przekroczeniem uprawnień. - Oni złamią zapisy regulaminowe dotyczącego Krajowego Planu Odbudowy - powiedział. - My mamy pełne prawo do tego, żeby z krajowych środków odbudowy skorzystać - dodał.

 

ZOBACZ: Komisja Europejska blokuje 57 mld z Funduszu Odbudowy. Powodem wniosek złożony przez polski rząd

 

- Mam dobrą wiadomość dla Polski, że jestem przekonany, że prędzej czy później Polska otrzyma te środki, ale jeszcze lepsza wiadomość jest taka, że my sobie dzisiaj radzimy bardzo dobrze w oparciu o polskie środki, w oparciu o to, co my wygenerowaliśmy z systemu finansów - podkreślał Morawiecki.

 

Pytany, czy będzie opóźnienie w inwestycjach, premier zaprzeczył. - Przyszykowaliśmy w taki sposób nasze plany finansowania, plany płynnościowe, żeby inwestycje były przez przeszkód - powiedział.

 

Z kolei na pytanie, czy przy opóźnieniach wypłaty środków unijnych będzie konieczna korekta budżetu państwa, Morawiecki odparł: "Korekta budżetu, zdradzę panu redaktorowi, w tym roku prawdopodobnie będzie konieczna, ale korekta budżetu w górę, ponieważ dochody idą lepiej niż zakładaliśmy, gospodarka jest rozpędzona". Dopytywany, czy nawet tak będzie, jeśli pieniądze z UE się opóźnią, odpowiedział: "Oczywiście, nawet jak w ogóle te pieniądze w tym roku nie przyjdą, bo myśmy zresztą zakładali, że one przyjdą raczej na koniec tego roku, początek przyszłego".

 

- Nie dopuszczamy takich relacji z Komisją Europejską na zasadzie pana i klienta. Polska nie ma nad sobą żadnego pana. To nie są stosunki wasalne. Polska nie będzie się ubiegać o coś na zasadzie proszącej, tylko my mamy pełne prawo do tego - mówił. - Ja oczywiście będę rozmawiał z decydentami w Komisji Europejskiej, mamy oczywiście też przygotowane różnego rodzaju nasze rezerwy - zapewniał szef rządu.

Inflacja a stopy procentowe

Morawiecki był pytany także o wysoką, najwyższą od 20 lat, inflację w Polsce.

 

ZOBACZ: Ekspert o inflacji w Polsce: dziś można "zarabiać" na kredycie mieszkaniowym

 

- Z inflacją jest tak, że może wobec niej działać w odpowiedni sposób niezależny bank centralny i bank centralny sądzę, że jakieś kroki przedsięweźmie, ponieważ to jest rola banku centralnego - odpowiedział Morawiecki, dodając, że rząd w tej sprawie nie wpływa na NBP.

 

Dopytywany, czy nastąpi podwyżka stóp procentowych w Polsce, premier odpowiedział, że być może tak, ponieważ również w innych krajach jak np. na Węgrzech lub w Czechach takie decyzje są podejmowane. - Zapewne nasi decydenci w banku centralnym również rozważają takie scenariusze - mówił.

 

Szef rządu podkreślając, że polityka monetarna prowadzona jest na zasadzie zupełnej niezależności, zaznaczył, że sprawa inflacji go martwi, choć - jak mówił - inflacja jest najwyższa od 20 lat nie tylko w Polsce, ale w całej strefie euro, a także najwyższa od wielu lat w Stanach Zjednoczonych.

 

- To jest zjawisko wokół nas występujące szeroko i wiążące się z podwyżką cen za baryłkę ropy, na którą nie mamy wpływu, surowce, miedź - bardzo droga, na którą nie mamy wpływu. To wszystko ciągnie ceny w górę, więc będziemy starali się je zdusić - zapewnił Morawiecki.

 

Zwrócił też uwagę, że w Polsce obecnie "płace rosną szybciej niż inflacja".

 

- I to jest chyba najważniejsze, że płace kiedy rosną szybciej niż inflacja - wprawdzie rośnie takie ryzyko nakręcenia oczekiwań inflacyjnych i to mnie niepokoi i to mnie martwi, ale ważniejsze jest to, że obywatel ma w swojej kieszeni więcej poprzez podwyżki wynagrodzeń - mówił Morawiecki.

 

Premier powtórzył też, że w sprawie rosnącej inflacji sądzi, że "będą działania również po stronie banku centralnego". - Ale to jest prerogatywa niezależnej instytucji - zastrzegł.

Polski Ład. Składka zdrowotna do zmiany

Jak mówił szef rządu, dzięki rozwiązaniom zaproponowanym w Polskim Ładzie, 18 mln Polaków zapłaci niższe podatki, "a dla 90 proc. Polaków jest to program pozytywny lub neutralny".

 

- Naprawiliśmy system finansów publicznych. To jest system naczyń połączonych. Nie bez powodu możemy obniżyć podatki dla 18 mln Polaków poprzez kwotę wolną - powiedział premier.

 

Dodał, że kwota wolna zostanie zwiększona i "teraz będzie można zarobić 30 tys. zł rocznie i nie zapłacić podatku".

 

Premier podkreślił, że "system finansów publicznych musi się spinać". - Musimy mieć źródła dochodów - to jest pierwsza rzecz - za to jesteśmy chwaleni przez Komisję Europejską, instytucje międzynarodowe, agencje ratingowe - to jest solidny fundament naszego wzrostu - tłumaczył szef rządu.

 

Morawiecki był pytany o to, czy rząd zrobi krok w tył w sprawie zmian dotyczących składki zdrowotnej w Polskim Ładzie. Po wejściu w życie przepisów z Polskiego Ładu składka ma wynosić 9 proc. dochodu i nie będzie jej można odliczyć od podatku.

 

- Na pewno nie będzie tak, że składka zdrowotna pozostanie na poziomie dotychczasowym, tzn. 53 zł, to znaczy z 9 proc. można odliczyć 7,75 proc. My dyskutujemy i z samorządowcami i z przedsiębiorcami i z pracownikami. Ja dyskutowałem ze związkami zawodowymi na ten temat, które zaczęły dostrzegać ogromne korzyści z tego powodu. Ponieważ dla większości pracowników, świata pracy, podatki będą zdecydowanie niższe, bo nie będziemy płacić podatków do 30 tys. zł - tłumaczył szef rządu.

 

Jak mówił, "po to była ustawa w konsultacjach, żebyśmy przedstawiali całą gamę rozwiązań". - I dla ryczałtowców np. - już na samym początku zaproponowaliśmy, że ta składka zdrowotna dla ryczałtowców, będzie niższa, ponieważ tam trudno jest obliczyć składkę od dochodu, bo ryczałtowcy rozliczają się od przychodu - wyjaśnił.

 

Pytany, ile zapłacą podatku liniowcy, premier powiedział, że "to się okaże po ostatecznym kształcie ustawy". - My dyskutujemy o tym. Wielu z przedsiębiorców będzie miało korzyść z tego powodu - dodał.

 

Dopytywany, kiedy poznamy konkrety, Morawiecki odparł: "W najbliższych kilku dniach".

 

- Samorządowy Polski Ład został bardzo entuzjastycznie przyjęty przez samorządy, również samorządowcy z Platformy Obywatelskiej są bardzo zadowoleni - podsumował Morawiecki.

Rosnące ceny prądu 

Premier ocenił też, że ceny prądu w Polsce nie pójdą w górę o 40 proc. - To jest oczywiście straszenie, ale jestem przekonany, że obywatele mają prawo wiedzieć, że koszt polityki Unii Europejskiej jest wysoki, tej polityki klimatycznej - mówił Morawiecki.

 

- To jest polityka klimatyczna Unii Europejskiej, wszyscy ponosimy jej koszt, dzięki temu też mamy z kolei czystsze środowisko, dzięki temu walczymy o nowe technologie - to się na tym punkcie opłaci - dodał Morawiecki.

 

Dopytywany o rekompensaty za podwyżki cen prądu, które zapowiadał wicepremier Jacek Sasin, szef rządu odpowiedział, że "rekompensaty poprzez wiele naszych działań się odbywają". - Zarówno rekompensaty bezpośrednie - my patrzymy na te w szczególności gospodarstwa domowe, które stracą najwięcej relatywnie w stosunku do swoich dochodów, bo to jest najważniejsze. Nie chcemy dawać znowu rekompensat tym osobom, które zarabiają po 20 czy 50 tys. złotych - mówił. 

jo / PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie