Położna: nasz zawód przeszedł rewolucję, prowadzimy kobiety od pierwszych tygodni ciąży

Polska Karolina Olejak / polsatnews.pl
Położna: nasz zawód przeszedł rewolucję, prowadzimy kobiety od pierwszych tygodni ciąży
Pixabay
Położna to zawód, który cały czas się zmienia

- Położnictwo to dziedzina, w której bardzo wiele się zmienia. Śledzimy to i na bieżąco wprowadzamy zmiany. Co ciekawe u nas postęp często oznacza powrót do natury, a nie wykorzystywanie coraz nowszych technologii. Zmieniła się jednak filozofia myślenia o położnictwie – wyjaśnia Anna Majda-Sandomierska, położna i autorka bloga Poloznamama.pl

Karolina Olejak, polsatnews.pl: Odbieranie porodów się nie nudzi?

 

Anna Majda-Sandomierska: Mogłoby się tak wydawać, ale każdy poród jest inny. Różne są reakcje rodziców, każdy odbiera ten dzień inaczej. Niektórym towarzyszy strach, innym głównie radość. To, że możemy w tym czasie im towarzyszyć to wyjątkowa sprawa. Niewiele jest bardziej intymnych sytuacji. Nie chce zabrzmieć zbyt górnolotnie, ale jest w tym coś metafizycznego. Nagle na świecie pojawia się zupełnie nowy człowiek, a ty jesteś osobą, która go tu wita. Czy coś takiego może się znudzić?

 

Nasze mamy spotykały położną dopiero na porodówce, dziś jesteście na każdym etapie ciąży.

 

Zawód położnej przeszedł prawdziwą rewolucję. Kiedyś polegał przede wszystkim na asystowaniu lekarzom. Mierzeniu parametrów i wykonywaniu poleceń. Dziś mamy dużą samodzielność. Prowadzimy kobiety od pierwszych tygodni ciąży, przez poród, po wizyty w domu, gdy dziecko jest na świecie.

 

To ważne, bo mamy dla pacjentki znacznie więcej czasu niż lekarze. To nie ich wina, dla nich to po prostu kolejny obowiązek. My poznajemy konkretną rodzinę, służmy radą, edukujemy. Możemy wczuć się w konkretną sytuację.

 

Nie raz bywa tak, że po obchodzie do naszej dyżurki zaglądają kobiety i proszą o wyjaśnienie tego, co lekarz powiedział. Pytają, czy to na pewno dobra rekomendacja. Nic nie cieszy tak jak takie zaufanie.

 

ZOBACZ: Międzynarodowy Dzień Pielęgniarki. "Najbardziej boli nas hejt"

 

Czasem jednak wciąż pokutuje przekonanie, że położna to asystentka lekarza

 

Przyzwyczailiśmy się, że to, co powie lekarz, jest dla pacjenta najważniejsze. Ale nasza wiedza też jest na wysokim poziomie. Położna, żeby otrzymać uprawnienia do wykonywania zawodu, musi ukończyć studia wyższe w tym kierunku. Cały czas się szkolimy. Położnictwo to dziedzina, w której bardzo wiele się zmienia. Śledzimy to i na bieżąco wprowadzamy zmiany. Co ciekawe u nas postęp często oznacza powrót do natury, a nie wykorzystywanie coraz nowszych technologii. Oczywiście jeśli ciąża czy poród jest zagrożony, to korzystamy z całego dostępnego sprzętu. Zmieniła się jednak filozofia myślenia o ciąży.

 

Nie jest z automatu traktowana jak stan podwyższonego ryzyka?

 

Współcześnie w położnictwie odchodzimy od myślenia o ciąży jak o chorobie. Jest to naturalny stan u każdej kobiety. Oczywiście każda z nich inaczej ją przeżywa. Większość odczuwa większe zmęczenie, zmniejsza się wydajność. Nie jest jednak tak, że ciąża zawsze musi oznaczać zwolnienie i szpital. Im więcej w tym wszystkim słuchania własnego ciała, tym lepiej. Sztuczna, medyczna interwencja powinna rozpoczynać się dopiero wtedy, gdy jest to niezbędne.

 

Ostatnio głośno o filmie "Cząstki kobiety". Podczas domowego porodu umiera dziecko i nie wiadomo, kto jest temu winien.

 

Poród domowy to po prostu alternatywa dla porodu w szpitalu. Coraz popularniejsze, zwłaszcza w dobie pandemii. Z jednej strony na pewno niesie za sobą jakieś ryzyko. Potrzebne jest duże zaufanie między położną a rodzicami. Jednak żeby do niego doszło, najpierw musi zostać przeanalizowany szereg badań, szczegółowo przeprowadzony wywiad z przyszłą mamą, żeby móc zakwalifikować ją do porodu poza szpitalem. Nie ma mowy, o porodzie domowym, gdy jakiekolwiek parametry kobiety, czy dziecka są niestabilne.

 

Zawsze może przydarzyć się coś nieoczekiwanego

 

Sama byłam przekonana, że nigdy nie odważyłabym się na przyjmowanie porodu w domu. To ogromna odpowiedzialność, którą nie każdy chce na siebie wziąć. To jednak położna decyduje, czy wszystko idzie tak, jak trzeba i w razie potrzeby wzywa pomoc. Jeśli kobieta zdecyduje, że mimo wszystko chce zostać w domu, to odpowiedzialność jest po jej stronie.

 

Korzyści z takiego naturalnego porodu w domu jest bardzo wiele. Dla niektórych kobiet sam pobyt w szpitalu to duży stres. Spotyka nieznane osoby, wszędzie jest jakaś aparatura i personel medyczny, który posługuje się własną nomenklaturą. Znam wiele sytuacji, gdy akcja porodowa zaczęła się, a później zatrzymała zaraz po przyjeździe do szpitala. Z pewnością dużą rolę gra tu stres. Zawsze to kobieta decyduje o tym, co jest dla niej najbardziej komfortowe.

 

Zmieniły się też oddziały położnicze?

 

Gdy słucham czasem starszych koleżanek albo kobiet, które rodziły 10 czy 20 lat temu nie jestem w stanie uwierzyć w to, co opowiadają. Lewatywa na starcie i zakaz wstawania były normą. Przykrótkie piżamy i golenie krocza również. Zjedzenie czegoś czy wizyta w toalecie były zabronione. To praktyki, które uwłaczały kobietom. 

 

Polskie położnictwo przeszło ogromną metamorfozę i nie mówię tu o prywatnych placówkach. Sama pracuje w szpitalu publicznym. Standardem jest poród rodzinny. Zespoły starają się zapewnić możliwie dużą prywatność, czas z dzieckiem od razu po porodzie. Oczywiście sporo jeszcze do zrobienia, ale uważam, że to jedna z dziedzin, które zmieniają się bardzo dynamicznie.

 

O tej prywatności zrobiło się głośno za sprawą wypowiedzi rzeczniczki Ministerstwa Sprawiedliwości o pokojach do płaczu. Rozpoczęła się dyskusja o tym, jak w Polsce wygląda traktowanie kobiet, które poroniły lub urodzą chore dziecko.

 

Nie chce komentować samej wypowiedzi, ale postulat tworzenia takich miejsc jest słuszny. Nie wyobrażam sobie sytuacji, w której mama dziecka, które zmarło przy porodzie leży na jednej sali z kobietami, które właśnie cieszą się maleństwem. W moim szpitalu taka kobieta nie trafia nawet na ten sam oddział. Nie chcemy, żeby słyszała płacz dzieci. To tylko pogłębiłoby jej traumę. Dyskusja wokół pokoi do płaczu wywołała masę emocję, pojawiło się wiele mitów. Kobiety wspominały, jak wyglądało to za ich czasów. Dam sobie rękę uciąć, że dziś takie praktyki nie mają miejsca.

 

Takie procedury dotyczą też kobiet, które poroniły?

 

Tak, strata jest ogromna, nawet gdy poronienie wystąpiło dość szybko. Dla kobiety to już dziecko, na które czeka, więc nie ma znaczenia czy stało się to w 8, czy 12 tygodniu. Niestety czasem jeszcze zdarzają się nieodpowiednie komentarze personelu. Sama znam historie kobiety, której powiedziano, oczywiście w ramach pocieszenia, że zaraz zajdzie w ciąże i urodzi kolejne dziecko. Z pewnością jednak dokonała się ogromna zmiana pokoleniowa. Przechodzimy specjalne szkolenia, więc uwagi na słowa jest coraz więcej.

 

Co pandemia zmieniła na oddziałach położniczych?

 

Najgorszy był marzec 2020 roku. Wtedy faktycznie nie było wiadomo co robić. Borykaliśmy się z masą sprzecznych ze sobą wytycznych. Każda instytucja zalecała coś innego. Dziś sytuacja się unormowała. Oczywiście wciąż wejścia na oddział są ograniczone. Kobiety nie może odwiedzać cała rodzina, tak jak było to wcześniej. Coraz częściej podczas porodu może jej jednak towarzyszyć partner.

 

Powstają specjalne oddziały covidowe dla kobiet rodzących. Jeśli jednak pacjentka trafi to normalnego szpitala, personel medyczny ubiera się w specjalny strój i staje do porodu. W ten sposób radzimy sobie z tą sytuacją.

 

Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie