O zwolnieniu położnej słyszała cała Polska. Zdradziła nam, czego żałuje

Polska
O zwolnieniu położnej słyszała cała Polska. Zdradziła nam, czego żałuje
Polsat News

Renata Piżanowska, została zwolniona dyscyplinarnie z pracy w szpitalu, bo zamieściła na Facebooku post, w którym pokazała swoje zniszczone środkami odkażającymi dłonie i napisała o braku maseczek. Jak dalej potoczyła się ta historia? Czy pani Renata żałuje swojego wpisu? Agnieszka Gozdyra rozmawiała z nią o tym w "Skandalistach".

Położna z Nowego Targu opublikowała zdjęcia maseczek, które musiała sobie zrobić sama, bo nikt personelowi medycznemu ich nie zapewnił. Po tym wpisie została zwolniona dyscyplinarnie z pracy. Pytana, czy żałuje teraz tego wpisu odparła - żałuję, że tak późno (to zrobiłam). 

 

ZOBACZ: Bez operacji aparat wrośnie w głowę Mai. Zabrakło pieniędzy na jego usunięcie

 

W programie potwierdziła, że nie zgodziła się z decyzją o zwolnieniu dyscypilnarnym i nie podpisała jej, jednak podjęła starania, by dokumenty otrzymać - wyrażam wolę otrzymania zwolnienia. Do dnia dzisiejszego go nie otrzymałam, nie mam wglądu w dokumenty pracownicze. 

 

Pani Renata jest położną z 25-letnim stażem. Mimo całego zamieszania, chce wrócić do pracy. - Chcę wrócić do pracy w zawodzie, czy w tym szpitalu, zobaczymy. Wszystko płynie - powiedziała.

 

  

 

"Maseczki i tak w niczym nie pomogą"

 

- Mogłam zasygnalizować i upierać się, żeby te maseczki były na odziale dwa tygodnie wcześniej. To jest jedyna rzecz której żałuję - przyznała pani Renata. A na uwagę Agnieszki Gozdyry, że straciłaby pracę dwa tygodnie wcześniej, odpowiedziała - i tak ją straciłam, tyllko dwa tygodnie później. Pokazałam zdjęcia dwóch maseczek które zrobiłam sama z ręcznika papierowego.

 

Zapytana czy takie maseczki w ogóle chronią, odpowiedziała - lepsze takie maseczki, niż nic. Ja nie miałam żadnej ochrony, a zbliżałam się do pacjentki na odległość mniej niż 50 cm. 

 

Pani Renata pracowała na odziale neonatologii. Opiekowała się młodymi mamami i noworodkami, także w inkubatorach. Nie mogła zachować odległości 2 metrów pomagając np. przy karmieniu piersią. 

 

- Powinnam sięgnąć do pudełka i wyjąć jednorazową maseczkę. Wielorazowa ochrona jest niezgodna z wytycznymi. Pytałam o maseczki, szukałam ich. Moja przełożona zeszła do magazynu, tam też ich nie było. Usłyszałam, że one i tak w niczym nie pomogą - wspominała położna. 

 

ZOBACZ: Zwycięzca French Open pracuje w supermarkecie

 

Wpis był aktem desperacji i krzykiem rozpaczy. Próbowano jej wmówić, że podaje nieprawdziwe informacje - Zostało powiedziane, że panikuję, a maseczki były. 

 

Renata Piżanowska przyznała, że nie zdawała sobie sprawy, że jest kojarzona ze szpitalem, a jej wpis przeczytało tak wiele osób. - Mialam pełną świadomość tego, co robię, wiedziałam, że jeśli podam nazwę szpitala, będę miała problem. - Przyznała, że zamieściłaby zdjęcia jeszcze raz, tym razem ze wskazaniem szpitala.

 

Dobre imię szpitala

 

Od czego zaczęła się ta historia?  - Na swoim profilu pokazałam moje ręce po dyżurze oraz maseczkę, którą sama wykonałam, ponieważ brakowało ich na naszym oddziale. To spowodowało, że dyrektor wręczył mi wypowiedzenie dyscyplinarne. Dyrektor powiedział mi, że naruszam dobre imię szpitala i straszę pacjentów, a swoją decyzję argumentował ciężkim naruszeniem podstawowych obowiązków pracownika. Dyrekcja szpitala jednak sama publikowała ogłoszenia o braku jednorazowych maseczek, a teraz twierdzi, że maseczki są. To sytuacja absurdalna. Ja swoje obowiązki pracownicze zawsze wypełniałam należycie, a mój post nie powinien być powodem do zwolnienia - powiedziała położna.

 

ZOBACZ: Ceny jabłek poszły mocno w górę. A może być jeszcze gorzej

 

"Post tej pani był sianiem paniki"

 

W przesłanym dziennikarzom oświadczeniu dyrektor Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II w Nowym Targu Marek Wierzba przyznał, że decyzję o zwolnieniu dyscyplinarnym położnej podjął po opublikowaniu przez nią wpisu na jej profilu na Facebooku.

 

"Żyjemy w okresie ogłoszonego stanu epidemii - od każdego z nas zależy, jak przetrwamy ten okres. Od wykwalifikowanego personelu medycznego, pracowników szpitala mamy prawo wymagać więcej niż od zwykłych ludzi. Odpowiedzialności, rzetelności i prawdziwego przekazywania informacji. Tymczasem post tej pani był sianiem paniki wśród ludzi, co w obecnej sytuacji może mieć opłakane skutki" - napisał Wierzba.

 

sgo/polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie