"Chciałam go zranić, nie zabić". Spowiedź morderców
Do więzienia trafili za zabójstwo, spędzili tam długie lata. Kiedy wyszli na wolność musieli zmierzyć się z zupełnie innym światem. Po 15-20 latach za kratkami uczą się na nowo żyć, a ten powrót do normalności trwa czasem dłużej niż sam wyrok. Jackowi Smarujowi byli więźniowie opowiedzieli, jak wygląda ich życie na wolności. Materiał "Raportu".
Karol od najmłodszych lat pił, wszczynał awantury i kradł. Najpierw był poprawczak, a później tragiczne wydarzenia doprowadziły go za kraty. Miał zaledwie 18 lat.
ZOBACZ: Fałszywe szczepionki w Polsce. Pfizer potwierdza ustalenia "Raportu"
- Zepchnąłem człowieka z wiaduktu na tory, później zaczęliśmy go dalej kopać, bić, skakać po nim. Ktoś zadzwonił na policję, rano obudziłem się w celi i dowiedziałem się, że ten człowiek nie żyje - wspomina Karol
Mężczyzna usłyszał wyrok 25 lat więzienia. Został ułaskawiony po 12 latach.
"Tęskniłem za więzieniem"
Ewa zaczęła pić w wieku dwudziestu lat. Podczas libacji alkoholowej doszło do awantury. Jej partner zmarł w szpitalu.
- Nie wiem jak to się stało, ja kroiłam boczek na przekąskę. Nóż skierowałam w jego ramię. Posadziłam go później na narożnik. Zaczęłam robić sztuczne oddychanie. Chciałam go zranić, nie zabić - mówi Ewa, która skazana zastała na 25 lat pozbawienia wolności.
Jak czują się ludzie którzy przesiedzieli długie lata za kratami? Jakie mają problemy? Czego musieli się nauczyć na nowo?
- Po wyjściu z więzienia wyobrażałem sobie celę i kraty. Tam nie było opłat i odpowiedzialności. Tęskniłem za więzieniem - mówi Karol.
- Tego nie da się wszystkiego opisać. Tego, co człowiek przeżył. Zniszczona psychika, zdrowie, wszystko - mówi Ewa.
WIDEO: reportaż Jacka Smaruja
Czytaj więcej