Manipulacje wynikami testów? Burza po filmie z "ratownikiem medycznym"
Rekordy popularności w internecie bije film "Spowiedź ratownika", na którym zachowujący anonimowość mężczyzna sugeruje manipulacje wynikami testów na koronawirusa. Do filmu odnieśli się już eksperci, według których "ratownik medyczny" z filmu mija się z prawdą.
Opublikowany kilka dni temu na YouTubie film odtworzono już prawie 2,5 mln razy. Głównym bohaterem nagrania jest mężczyzna, który przedstawia się jako ratownik medyczny z 11-letnim stażem. Nie widzimy jednak jego twarzy, bo jak sam twierdzi "boi się o utratę swojego stanowiska".
"Te liczby są przekłamane"
Mężczyzna na początku przyznaje, że "nie kwestionuje istnienia Covid-19". Według niego jednak cala psychoza związana z pandemią jest wyolbrzymiona. - Nie wiem dlaczego nie uczymy się na błędach i nie zauważyliśmy, że śmiertelność tej choroby to nie jest nawet 2 proc - mówi.
- Restrykcje, które wprowadzono są na śmiertelność wirusa, która jest rzędu 70 proc. Przyjęliśmy propagandę telewizji - dodaje.
- Wszystkie liczby, które są podawane (...), to wszystko jest jedna wielka nieprawda. Te liczby są przekłamane - przekonuje.
ZOBACZ: Ponowne zakażenie koronawirusem u młodych. Nowe badanie
Mężczyzna twierdzi, że liczba przypadków zakażeń koronawirusem jest zmanipulowana. - Testy które wykonujemy, to są testy firmy Abbott, dostaje je pogotowie w całej Polsce. W opakowaniu jest ich 25 sztuk. Na 25 sztuk przypada jedna buteleczka buforu i jego co chwila brakuje - wyjaśnia.
- Czasami nie ma ich tydzień, czasami dwa. Zastępuję się je solą fizjologiczna - mówi. Według niego ma to być zalecenie od przełożonych.
Pozytywne wyniki testów
Tymczasem jak przekonuje, po użyciu soli fizjologicznych większość testów wychodzi pozytywnie. - Siedem na osiem testów z samą solą fizjologiczną, nawet bez próbki DNA, wychodzi pozytywnie - powiedział. Jego zdaniem "takich testów jest robionych w Polsce około 50 proc, jak nie więcej".
- Zaciekawiło mnie to. Nie pobrałem wymazu od pacjenta, tylko umieściłem czysty patyczek bez jego DNA w probówce i wpuściłem go na płytkę. Test wyszedł pozytywny. To mnie zaskoczyło i zaniepokoiło - powiedział.
ZOBACZ: Chlorowana woda z basenów znacznie obniża ryzyko transmisji koronawirusa. Nowe badania
Mężczyzna twierdzi, że zgłosił ten fakt przełożonym, którzy mieli stwierdzić, że to niemożliwe i powiedzieli mu, żeby nie marnował testów.
- Tymczasem jeśli taki test wyjdzie pozytywny, takiego pacjenta zalicza się już do tej wielkiej liczby zachorowań, którą podają media - dodał.
"Budowanie atmosfery strachu"
Do filmu i przedstawionych w nim rewelacji odniósł się m.in. Janek Świtała - ratownik medyczny pracujący na SOR we Wrocławiu. Według niego mężczyzna z przedstawiony na filmie zamieszczonym przez Wojciech Sumlińskiego jest kompletnie niewiarygodny.
- Ja mam twarz i dyplom potwierdzający, że naprawdę jestem ratownikiem medycznym - powiedział. Według niego, strój ratownika medycznego, w którym występuje mężczyzna, możne sobie kupić każdy, więc sam fakt posiadania takiej bluzy nie jest potwierdzeniem, że ktoś jest ratownikiem medycznym".
Ratownik medyczny z Wrocławia potwierdził, że ratownicy korzystają z testów firmy Abbott. - Ale jeżeli nie ma roztworu buforowego, to tych testów po prostu nie wykonujemy - powiedział.
ZOBACZ: Niemcy. "Test-lizak" na koronawirusa. Nowa metoda z myślą o dzieciach
- Cały czas mamy też do dyspozycji testy PCR, to są te najdokładniejsze testy - dodał.
- Nie ma takiej możliwości, że wyślemy 30 zdrowych osób do szpitala tymczasowego. Jest to bzdura i kłamstwo oraz budowanie atmosfery strachu - dodał.
Według niego osoba z filmu to "kretyn i morderca", bo wprowadza pacjentów w błąd. - Trzeba słuchać autorytetów, a nie przebierańców, którzy nie pokazują swojej twarzy - zaapelował.
WIDEO: popularny w sieci filmik skomentował ratownik medyczny z Wrocławia Janek Świtała
"Współczuję ratownikom"
Do sprawy filmu odniosła się również dr Matylda Kłudkowska, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych. - Ten rzekomy ratownik alarmuje, że tego buforu-odczynnika brakuje. Tylko że wystarczy wykonać proste działanie matematyczne, żeby stwierdzić, że jedna butelka buforu wystarczy do wykonania 30 testów. A kasetek w opakowaniu mamy 25. W związku z tym tego buforu zawsze zostaje, o ile używamy go zgodnie z zaleceniami producenta - tłumaczyła ekspertka w TOK FM.
Według niej problemy z brakiem buforu zwyczajnie nie występują, a zastępowanie go inną substancją wypacza wyniki testów. - To tak, jakby wlać do samochodu z silnikiem diesela benzyny i dziwić się, że nie jedzie. Użycie soli fizjologicznej, herbaty czy innego płynu nie gwarantuje nam odpowiedniego zakresu PH, jakie daje bufor - wyjaśniła.
Dodała, że filmik trafił na branżowe fora medyków i diagnostów. - Proszę mi wierzyć, że nie znalazłam żadnego komentarza, że gdziekolwiek brakuje buforu. Jeśli pracujemy zgodnie z instrukcją, to on w butelce pozostaje - zapewniła.
ZOBACZ: W Londynie wielkie przesiewowe testy na covid. Szukają wariantu z RPA
- Współczuję ratownikom, bo wygląda na to, że ktoś się pod nich podszywa. Wygadywanie takich głupot, w takim momencie pandemii, jest skrajnie nieodpowiedzialnie - podsumowała.
Nie zamieściliśmy oryginalnego wideo z rzekomym ratownikiem, by nie promować nierzetelnych treści.
Czytaj więcej