Przyjął dwie dawki szczepionki. Wykryto u niego koronawirusa
U jednego z pracowników Pabianickiego Centrum Medycznego stwierdzono zakażenie koronawirusem. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mężczyzna ponad miesiąc temu przyjął drugą dawkę szczepionki przeciwko Covid-19 firmy Pfizer. Jak się okazuje nie jest to odosobniony przypadek.
Adam Marczak jest dyrektorem ds. administracyjno-technicznych i rzecznikiem Pabianickiego Centrum Medycznego. Ze względu na pracę w szpitalu, tydzień temu miał przeprowadzony test na koronawirusa. Wynik wyszedł pozytywny.
Jest to o tyle zaskakujące, że mężczyzna został zaszczepiony przeciwko Covid-19. Na początku lutego przyjął drugą dawkę szczepionki firmy Pfizer.
Utrata węchu i smaku
W rozmowie z polsatnews.pl Marczak przekazał, że czuje się dobrze, a swój stan porównał do lekkiego przeziębienia. - Nie mam problemów z oddychaniem, duszności, ani gorączki - powiedział. - Nie wymagałem opieki szpitalnej - dodał.
Jak stwierdził z typowo covidowych objawów wystąpiły u niego utrata smaku i węchu.
ZOBACZ: Ocenili, jak państwa radzą sobie z pandemią. Bardzo niskie miejsce Polski
Mężczyzna przekazał, że prawdopodobnie zaraził się od syna, który już wyzdrowiał. Według niego łagodne objawy choroby są u niego spowodowane właśnie dzięki przyjęciu szczepionki. Dlatego jak podkreślił, tak ważne jest przyjęcie preparatu.
Jak się jednak okazuje, nie jest to odosobniony przypadek. Marczak przekazał, że w podobnej sytuacji znalazło się kilku innych pracowników szpitala. - Z tego co wiem, oprócz mnie były trzy inne takie przypadki - powiedział. - Wszystkie te osoby również miały łagodne objawy - dodał.
Jak to zatem możliwe, że u osoby zaszczepionej wykryto koronawirusa? Jak się okazuje nie jest to takie dziwne. - Szczepionki zapobiegają ciężkiemu przebiegowi choroby - przypomniał Marczak.
Nie mają 100 proc. skuteczności
Co więcej, według danych producenta szczepionki, firmy BioNTech/Pfizer, preparaty osiągają skuteczność około 95 procent. Oznacza to więc, że po szczepieniu nadal istnieje możliwość zarażenia się.
Na inny aspekt dotyczący działania szczepionki zwrócił ostatnio uwagę ekspert Naczelnej Rady Lekarskiej ds. COVID-19, dr Paweł Grzesiowski, który w Polsat News przypomniał, że po przyjęciu pierwszej dawki pacjent nie od razu nabywa odporność na wirusa SARS-CoV-2.
ZOBACZ: Odporność na koronawirusa. Kiedy szczepionka zaczyna działać?
- Preparaty typu mRNA, czyli Pfizera i Moderny, rozwijają swój efekt profilaktyczny po trzech tygodniach od podania, a wektorowa szczepionka AstryZeneki nawet po sześciu tygodniach - powiedział Grzesiowski.
Ekspert dodał, że jeśli osoba zaszczepiona zetknie się z kimś zakażonym w okresie pomiędzy pierwszym a drugim szczepieniem, to i tak może zachorować. Zastrzegł jednak, że w takich przypadkach przyjęty preparat najprawdopodobniej znacznie złagodzi skutki przechodzenia choroby COVID-19.
Jak stwierdził, po przyjęciu szczepionki ochrona organizmu przed COVID-19 wzrasta stopniowo. - W pierwszym tygodniu ryzyko infekcji jest największe, w drugim spada, a w trzecim jest niskie - objaśnił ekspert medyczny.