Islandia. Piekli kiełbaski i pianki na wulkanie. Ratowało ich 140 ekip poszukiwawczych

Świat
Tłumy ludzi zdecydowały się na oglądanie erupcji na własne oczy.

Załamanie pogody, sztorm, wichura, deszcz i śnieg sprawiły, że setki osób znalazły się w niebezpieczeństwie na Islandii w pobliżu wulkanu Fagradalsfjall, który wybuchł w piątek. Podziwiający erupcję ludzie w trudnych warunkach gubili się, wielu było wyczerpanych i wychłodzonych. Służby jeszcze w poniedziałek szukały właścicieli aut pozostawionych przy drodze na bezludnym półwyspie Reykjanes.

Tysiące Islandczyków i turystów zdecydowały się na własne oczy zobaczyć erupcję wulkanu Fagradalsfjall na półwyspie Reykjanes w południowo-zachodniej części Islandii. Doszło do niej w piątek w odległości około 40 km od stolicy kraju Reykjaviku.

 

Ludzi przyciągnął zwłaszcza nocny spektakl rozżarzonej lawy doskonale widocznej w ciemnościach. Ludzie gromadzili się u podnóża niewielkiego stożka tworzącego się z krzepnącej magmy, której temperatura sięgała 1000 stopni Celsjusza. Ze stożka nieustannie wydobywają się potoki lawy, której pola stopniowo zajmują coraz większy obszar. Część śmiałków podchodziła do stygnących potoków, piekąc w gorącu pianki marshmallow i kiełbaski.

 

Zachwyceni turyści piekli pianki

 

"To absolutnie zapierające dech w piersiach" - powiedział serwisowi rte.ie Ulvar Kari Johannsson, 21-letni inżynier, który niedzielę spędził na oglądaniu zjawiska. "Pachnie niezbyt pięknie. Zaskakujące były kolory" - powiedział wyjaśniając, że lawa ma wiele odcieni pomarańczowego.

 

Stożek znajduje się w dolinie Geldingadalur, zaś wyciekająca z niego magma gromadzi się w niedużym zagłębieniu terenu. Do tej pory lawa pokryła obszar około 1 km kwadratowego. Ziemia bezustannie się trzęsie. Według służb geologicznych każdej doby występuje w rejonie wulkanu Fagradalsfjall kilkadziesiąt wstrząsów sejsmicznych. 

 

ZOBACZ: Islandia. Wybuch wulkanu i czerwone niebo nad wyspą

 

Wędrówka do miejsca erupcji zajmuje 40 minut z nieodległej drogi. Pieszo można dotrzeć na miejsce z portu Grindavik po około 6-kilometrowej wędrówce. Grindavik to najbliższe zamieszkałe miejsce. Na stałe przebywa tam 3,5 tys. osób. Niedaleko znajduje się także znany kurort Błękitna Laguna, który słynie z naturalnego basenu wypełnionego gorącą wodą geotermalną.

 

"Zaskoczyła mnie wysoka temperatura. Kiedy zbliżyliśmy się do lawy płynącej po ziemi, temperatura wzrosła o 10-15 stopni i poczuliśmy ciepło na twarzach" - powiedziała Emilie Saint-Mleux, ucząca się na Islandii studentka z Francji, która przyszła na miejsce z dwojgiem przyjaciół. "To przypomina trochę grilla" - żartowała jej przyjaciółka Lucille Fernemont.

 

WIDEO - Zachwyceni turyści piekli kiełbaski bezpośrednio na gorącej lawie

  

Załamanie pogody i kłopoty gapiów

 

W pierwszych godzinach po rozpoczęciu erupcji władze zablokowały prowadzącą w pobliże drogę. Wydane zostały komunikaty ostrzegające przed wycieczkami w kierunku wulkanu. W sobotę po południu w pobliże wulkanu turyści byli już w puszczani, jednak na miejscu obowiązywały surowe wytyczne.

 

"Jesteśmy tu tylko po to, by sprawdzać, czy wszystko jest w porządku. I po prostu uważać, żeby ludzie nie zbliżali się zbyt blisko lawy" - wyjaśnił Atli Gunnarsson, policjant, który pełnił służbę w pobliżu miejsca erupcji. Funkcjonariusze byli wyposażeni w żółte kaski i maski przeciwgazowe. Policjanci prosili ludzi m.in. o niezbliżanie się do gorącej lawy.

 

W niedzielę służby ratownicze musiały jednak pomagać dziesiątkom zmarzniętych i wyczerpanych ludzi, którzy mieli problemy z odnalezieniem drogi powrotnej po załamaniu pogody, do którego doszło w okolicy Rejkyawiku. W okolicy ogłoszono żółty alert pogodowy, komunikaty meteorologiczne zapowiedziały wichurę i silny deszcz, a nawet śnieg, zaś na morzu sztorm.

 

Ekipy ratowników nadawały sygnały dźwiękowe, aby znaleźć zagubionych turystów, którzy pozostawili samochody na drodze. Na miejscu pracowało ponad 140 ekip poszukiwawczych - podaje serwis icelandnews.is. Członkowie służb ratowniczych mieli m.in. urządzenia do pomiaru stężenia gazów, zwłaszcza siarkowodoru i dwutlenku siarki, które są silnie trujące. Niebezpieczny jest także wydzielający się w tym miejscu dwutlenek węgla.

 

ZOBACZ: Ponad 50 tys. wstrząsów na Islandii. Budzi się wulkan uśpiony od 800 lat

 

Według serwisu islandia.org.pl 38 osób na skraju wyczerpania lub w hipotermii, uratowanych przez ratowników, zostało przetransportowanych karetką do punktu pierwszej pomocy w porcie w Grindaviku. Ostatnie osoby udało się odnaleźć w poniedziałek przed południem.

 

"Sytuacja była tu przez chwilę bardzo trudna. Ludzie schodzili wyczerpani i wpadali w stan hipotermii. Leżeli na poboczu drogi przy Festarfjall. Przez jakiś czas nie wyglądało to dobrze" - powiedział serwisowi visir.is Steinar Þór Kristinsson z grupy ratunkowej Landsbjörg w Grindaviku. Na miejscu nie ma zasięgu sieci komórkowych, bądź jest on bardzo słaby.

 

Wczesnym rankiem w poniedziałek władze ponownie zablokowały możliwość dotarcia na miejsce erupcji wulkanicznej z powodu wysokiego poziomu zanieczyszczenia gazami.

 

Tłumy turystów przechodzących po mchu wulkanicznym, który porasta skały w okolicy, wydeptały w niedzielę szeroką ścieżkę prowadzącą do doliny. Zdaniem ekspertów naturalne odnowienie mchu zajmie wiele lat. Zniszczenia spowodowane zostały także przez kierowców quadów i samochodów terenowych, którzy próbowali dostać się na miejsce pojazdami, mimo że na Islandii obowiązuje zakaz off-roadu.

 

 

 

 

 

Wybuch na wyspie wulkanów

 

Mimo wcześniejszych obaw międzynarodowy port lotniczy Keflavik w stolicy Islandii Reykjaviku nie przerwał pracy po piątkowej erupcji wulkanu - poinformował Islandzki Urząd Meteorologiczny. Zdaniem sejsmologów wybuch nie spowoduje bezpośredniego zagrożenia dla miasta. Decyzję o kontynuacji operacji lotniczych pozostawiono liniom.

 

To pierwszy od ponad 800 lat wybuch w systemie wulkanicznym Krysuvik. Z kolei od uaktywnienia systemu wulkanicznego Krysuvik minęło ponad 900 lat.

 

Przed zbliżającym się wybuchem ostrzegali od dłuższego czasu sejsmolodzy obserwujący narastającą aktywność sejsmiczną.

 

Erupcję wulkanu Fagradalsfjall poprzedziło bowiem ponad 40 tys. wstrząsów, w tym kilka o dość znacznej sile, które trwały przez kilka tygodni. Najsilniejszy wstrząs, który wystąpił 25 lutego, miał magnitudę 5,7 i epicentrum w pobliżu wulkanu Keilir na półwyspie Reykjanes.

 

ZOBACZ: Polacy o trzęsieniu ziemi na Islandii. "Nigdy się tak nie bałam"

 

Serwis rte.ie poinformował, że jak dotąd ze szczeliny wydobyło się około 300 tys. metrów sześciennych lawy. Mimo to eksperci uważają, że erupcja ta jest relatywnie niewielka i dość bezpieczna.

 

Podobne erupcje nie są zaskoczeniem, bo leżąca na styku dwóch płyt kontynentalnych Islandia jest aktywnym terenem wulkanicznym.

 

Erupcja wulkanu Eyjafjallajokull w kwietniu 2010 r. spowodowała chaos i częściowy paraliż ruchu lotniczego w całej zachodniej i północnej Europie. Ze względu na zapylenie atmosfery zagrażające awarią silników samolotów i obawy przed kolejną erupcją odwołano wówczas ok. 900 tys. lotów, a setki Islandczyków musiało opuścić swoje domy.

hlk/ polsatnews.pl, Reuters, AP, PAP, EPA
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie