Zasłynęła na początku pandemii. Co dziś robi barwna postać sanepidu?

Polska
Zasłynęła na początku pandemii. Co dziś robi barwna postać sanepidu?
Polsat News
Jadwiga Caban-Korbas wystąpiła podczas konferencji, gdzie szczegółowo opisała pierwszy przypadek koronawirusa

Początek pandemii okazał się końcem trzydziestoletniej kariery. Dla Jadwigi Caban-Korbas, którą Polska poznała jako barwną postać. Jej żarty podczas pierwszej konferencji na temat koronawirusa zaskoczyły wszystkich. Była szefowa Sanepidu w Słubicach niczego nie żałuje. Co robi dziś? O tym w "Raporcie" Dominik Lorenc.

Dla znajomych to "Cabanka" zakochana w sztuce. Dla większości Polaków to "Pani Jadzia z sanepidu". W rzeczywistości Jadwiga Caban-Korbas to z wykształcenia lekarka, która przez prawie trzy dekady była szefową słubickiej stacji sanepidu.

 

ZOBACZ: "Raport": zarabiają na strachu przed epidemią. Czarny rynek szczepionek nadal kwitnie

 

4 marca poznała ją cała Polska. - Nie całujcie się z nikim, kto wykazuje objawy infekcyjne i nie jest mężem, tak? A nawet może i z mężem też nie, bo po co chłopa tam zarazić? - powiedziała wówczas na konferencji. 

 

Rodzinne relacje pacjenta "zero"

 

Kobieta opowiedziała wówczas szczegółowo o rodzinnych relacjach "pacjenta zero" zakażonego koronarwirusem. - Żona tego pana, z którą ten pan jest w separacji i syn tej pani z pierwszego małżeństwa, tej żony, bo nie wiem czy już określać ją byłą żonę, czy żonę, z którą jest w separacji? Państwo na szczęście mieszkają w jednym wprawdzie domu, ale w dwóch odrębnych mieszkaniach, bez komunikacji - mówiła.

 

ZOBACZ: "Raport": ginące zawody w pandemii

 

Wypowiedź spotkała się z falą krytyki. Minister Zdrowia i Główny Inspektor Sanitarny zażądali jej natychmiastowego odwołania. Główny zarzut: naruszenie RODO przez ujawnienie sytuacji zdrowotnej i rodzinnej pacjenta zero. Ta barwna i ekscentryczna opowieść przeplatana szczegółami z życia prywatnego pacjenta zero, zakończyła karierę słubickiej szefowej.

 

- To była pierwsza konferencja w Polsce na temat koronawirusa. Przypadek, który zdarzył się w Cybince był pierwszym w Polsce, to był pacjent numer zero. Nikt nie wiedział jak się zachować, nikt nie wiedział jakie podjąć środki, nikt nie wiedział jak przekazać to społeczeństwu. Pani dyrektor w moim odczuciu przekazała to w sposób właśnie najbardziej, który dotarł do ludzi po prostu - bronił kobiety Leszek Bajon, starosta powiatu słubickiego.

 

Rok później

 

W rok po opisywanej sytuacji Caban-Korbas mówi, że jest szczęśliwa - Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, wolnym od potrzeby firmowania swoim nazwiskiem niezręcznych wypowiedzi związanych ze zdrowiem publicznym teraz w tym okresie i z niezręcznymi działaniami, które możemy obecnie obserwować - powiedziała.

 

ZOBACZ: Holandia. Wybuch w centrum testowania na obecność koronawirusa

 

Podkreśla, że "nie zmieniłaby ani jednego słowa" w swoim wystąpieniu. "Cabanka" doczekała się nawet swojego fanpage'a w mediach społecznościowych. - Opowiadała to fajnie ciepło, ludzkim głosem i później jak dowiedziałem się o tej całej akcji, która się dzieje wokół jej osoby o tym, że chcą ją zwolnić i tak dalej, chciałem jej jakoś pomóc po prostu i myślałem żeby stworzyć właśnie coś takiego jak petycja czy fanpage - mówi Kamil, założyciel "Jadwiga Caban-Korbas Fanpage".

 

WIDEO: Dowiedzieliśmy się co robi dziś "Pani Jadzia z sanepidu", która stała się znana po konferencji na temat pacjenta "zero" 

  

 

Takie gesty czy trzy tysiące podpisów poparcia - dla dziś już byłej szefowej lokalnego sanepidu - niewiele pomogły. Jadwiga Caban-Korbas musiała - jak mówi: "wyrównać rachunki" z Mieczysławem Opałką czyli pacjentem zero - który dostał zadośćuczynienie: pieniądze i oficjalne przeprosiny w lokalnej telewizji.
 
- Cytując klasyka, życie to teatr, tylko repertuar bywa kiepski, czego ja jestem najlepszym przykładem. Że idea była dobra, wykonanie było kiepskie, i skończyło się jak skończyło - powiedziała Caban-Korbas.

 

Drugie oblicze

 

"Pani Jadzia z sanepidu" ma też drugie oblicze. To miłośniczka "Carmen" - opery o cygance, która była obiektem pożądania mężczyzn. - To szalona dziewczyna absolutnie, ja taki okres szaleństwa mam za sobą, wyśpiewywanie głośne w budynku przychodni, wśród pacjentów, na przykład "Uparcie i skrycie, ach życie kocham cię, kocham cię nad życie". Cała przychodnia pacjentów wszyscy się śmieją, biją brawo - opowiada "Cabanka".

 

ZOBACZ: Prof. Kuna: pandemia w Polsce zacznie wygasać w drugiej połowie kwietnia

 

Mówi również o kwiecistych okularach, które założyła na konferencję. - Okulary i zegarek powinny być ładniejsze niż cała reszta. Te kwiatuszkowe bardzo mi się spodobały - stwierdziła.

 

Pytana o pandemię zacytowała "Prośbę o wyspy Szczęśliwe" Gałczyńskiego. - Pokaż mi wody ogromne i wody ciche. Myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością. I niech się to zadzieje w Warszawie - powiedziała.

 

- Żadna pandemia nie zakończyła się w rok. Być może on osłabnie, nie tylko że wyprze nam wirusa grypy, ale jeszcze ktoś go po drodze ochwaci, że stanie się kulawy i nie będzie taki agresywny - dodała, mówiąc o koronawirusie.

 

Żałuje tylko jednego. - Nie jestem psychicznie w stanie pożegnać się z pracownikami. Ja tę kadrę wybudowałam, to świetna kadra, świetni ludzie. Budowałam ją przez wiele lat, więc jestem z tymi pracownikami zżyta emocjonalnie. Gdybym miała tam teraz wejść i powiedzieć żegnam państwa, to by mi serce pękło na tyle części ilu miałam pracowników, dwudziestu siedmiu. Nic takiego nie zrobiłam, żadnego pożegnania. Wyszłam po cichu, po angielsku - podsumowuje.

rsr/bas/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie