Prohibicja w kolejnych katowickich dzielnicach. Chcieli jej sami mieszkańcy

Polska
Prohibicja w kolejnych katowickich dzielnicach. Chcieli jej sami mieszkańcy
Polsat News
Zakaz sprzedaży alkoholu od 22 do 6

W zeszłym roku Polacy na różne trunki wydali ponad tysiąc złotych w przeliczeniu na jedną osobę. To więcej niż rok wcześniej. Coraz częściej gminy wprowadzają nocną prohibicję lub ograniczają sprzedaż alkoholu. Przykładem są Katowice.

Od połowy 2018 roku radni mogą, na terenie swoich miast, ograniczyć liczbę sklepów sprzedających alkohol. Mogą również zakazać jego sprzedaży w określonych porach czy poszczególnych dzielnicach. Na katowickim rynku nie można kupić alkoholu już od trzech lat. 

 

- Jeżeli dochodziło do jakiś pobić, kradzieży, to najczęściej ofiarami były osoby pod wpływem alkoholu - powiedziała mł. asp. Agnieszka Żyłka z Komendy Miejskiej Policji w Katowicach. 

 

To głównie argumenty związane z bezpieczeństwem sprawiły, że z możliwości zakazania nocnej sprzedaży alkoholu w całej Polsce skorzystało ponad sto sześćdziesiąt gmin, w tym największe wojewódzkie miasta jak Poznań czy Katowice. Teraz rajcy stolicy województwa śląskiego poszli o krok dalej. Nocną prohibicję rozszerzyli o kolejne dzielnice.

 

ZOBACZ: Alkohol a pandemia. Ile na trunki w ubiegłym roku wydali Polacy?

 

- Nocna prohibicja oznacza zakaz sprzedaży alkoholu od 22 do 6 na terenie całej dzielnicy. Wyłączone z niej są bary i restauracje - tłumaczył Michał Łyczak z Urzędu Miasta w Katowicach. 

 

W tym przypadku na terenie nie cieszących się najlepszą sławą: Załęża oraz Szopienic i Burowca.

 

- Może będzie spokojnie wieczorami? - pyta jeden z mieszkańców. 

 

To właśnie takie opinie dominowały w prowadzonych w ostatnich tygodniach na terenie Katowic konsultacjach społecznych. Głos zabrało ponad tysiąc mieszkańców.

 

- Generalnie zbierają się tutaj, piją piwo, to nie jest fajne, tutaj jest plac zabaw, tu są dzieci - powiedziała mieszkanka. 

 

WIDEO: Prohibicja w kolejnych katowickich dzielnicach. Materiał "Wydarzeń"

  

Krakowski rynek bez alkoholu

 

Taki zakaz marzył się włodarzom Krakowa, jednak przedsiębiorcy zaskarżyli uchwałę do sądu administracyjnego i powszechną prohibicję w tym mieście trzeba było odłożyć. 

 

- Właściciele tych sklepów, sami zdecydowali, że od 22 do 5:30 nie będą alkoholu sprzedawali - przyznał Dariusz Nowak z Urzędu Miasta w Krakowie. 

 

ZOBACZ: Biskup Bronakowski: Polacy w tym roku wydali na alkohol 40 mld zł

 

Do takiej dobrowolnej krucjaty antyalkoholowej pod Wawelem przystąpiło ponad sześćdziesięciu sprzedawców ze Starego Miasta. 

 

- Osoby ryzykowanie spożywające to jest ponad 3 mln, a więc jeśli ograniczmy im dostęp do alkoholu to spożycie będzie mniejsze - tłumaczył Damian Zdrada, kierownik Centrum Psychoterapii i Leczenia Uzależnień. 

 

Nawet jeżeli będzie okazja do wypicia, to może okazji kupna znacznie mniej.

dsk/msl/ Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie