"Raport" : szczepionka pod specjalnym nadzorem

Polska
"Raport" : szczepionka pod specjalnym nadzorem
Polsat News
Program "Raport" od poniedziałku do piątku o 21:00 na antenie Polsat News. 

Jak wyglądają zabezpieczenia tego najbardziej pożądanego preparatu? Drogę szczepionki przeciwko COVID-19 - od magazynu, przez punkty szczepień po firmy utylizujące resztki - prześledził reporter "Raportu" Marek Sygacz. 

Postanowiliśmy sprawdzić, czy w Polsce oficjalny łańcuch obrotu szczepionką - od magazynu Agencji Rezerw Materiałowych, przez punkty szczepień, po firmy utylizujące jego resztki - ma słabe ogniwa i, czy mogą z nich korzystać przestępcy.

 

Każde szczepienie zostawia ślady nie tylko na ramieniu, także w systemie komputerowym. Zaczyna się od złożenia zamówień na dostawę preparatu. To pierwsza regulacja na pierwszym odcinku wędrówki preparatu z magazynów do lodówek w placówkach medycznych.

 

ZOBACZ: Szczepienia we Francji. Pięć osób zmarło

 

- Zamawiamy zawsze tyle, jakie mamy zapotrzebowanie. Ta kontrola jest wieloetapowa, potem na poziomie punktu szczepień, kiedy wyliczane są dawki. Dla ilu pacjentów - mówił dr Eryk Matuszkiewicz ze szpitala im F. Raszei w Poznaniu.

 

- Ta szczepionka już rozmrożona trafia do nas i zaczyna się jej cykl życia, który trwa 120 godzin - wyjaśnił Marek Staszewski z Opolskiego Centrum Onkologii.

 

Pod specjalnym nadzorem

 

Kolejnym etapem jest rozcieńczeni preparatu solą fizjologiczną. Od tego momentu, czas na użycie szczepionki skraca się do sześciu godzin. Ampułki z preparatem jak i samo szczepienie są pod specjalnym nadzorem.

 

- Jeżeli dostajemy 60 dawek szczepionek, to tych 60 dawek musi mieć pokrycie w peselach, imionach i nazwiskach osób, które zgłosiliśmy do szczepienia - dodał Staszewski.

 

Potencjalnie to właśnie niewykorzystane dawki mogłyby trafić na czarny rynek, ale każda pozostałość musi znaleźć się w szpitalnym raporcie. Pilnują tego osoby nadzorujące procedury szczepień.

 

ZOBACZ: Wielki pożar w zakładzie produkującym szczepionki. Nie żyje 5 osób

 

- To tak samo, jak w dawce po antybiotyku, również zostaje coś na dnie. I to jest przekazywane do utylizacji - mówiła Elżbieta Duda, pielęgniarka naczelna z Opolskiego Centrum Onkologii.

 

-W przypadku utylizacji fiolek jako odpadu medycznego, także jest to ściśle ewidencjonowane - podkreślił Grzegorz Hudzik, Śląski Państwowy Wojewódzki Inspektor Sanitarny.

 

Utylizacja w 1000 stopniach Celsjusza

 

Fiolki z tym, co zostało po szczepieniu, trafiają do specjalnych pojemników. Każdy musi być opisany odpowiednim kodem, a potem przekazany firmie zajmującej się utylizacją.

Ampułki opuszczające szpital są jednak z mieszane z innymi, niebezpiecznymi odpadami medycznymi.

 

To ostatni etap. Jednorazowe pojemniki, a w nich resztki szczepionki i same ampułki, są spalane w specjalnych piecach w temperaturze 1000 stopni Celsjusza.

 

Nawet jeśli przestępcy mieliby dostęp do resztek preparatu przed jego utylizacją, nie byłoby możliwe pozyskanie ilości hurtowych. A o takich wspominał mężczyzna podczas dziennikarskiej prowokacji pokazanej w "Raporcie".

 

ZOBACZ: Szczepionki poza mechanizmem unijnym. Niedzielski: domówiliśmy 25 mln dawek

 

Według Marcina Borosza, byłego funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego, który spotykał się w swojej karierze z handlem nielegalnymi lekami, przestępcy zaopatrują się w inny sposób.

 

- To nie jest przed utylizacją. Jeżeli to jest rozlewane w fiolkach, podejrzewam, że to ciągną z Chin - spekulował.

 

Podróbki preparatu Pfizera wykryto bowiem w tamtej części świata. Niewykluczone, że trafiły albo wkrótce trafią do Polski.

 

"To głupota" 

 

Rzecz w tym, że kupione na czarnym rynku substancje nie mają nic wspólnego ze szczepionką.

 

- To nie jest nawet dawanie sobie nadziei na zdrowie, to jest głupota - podkreślił Staszewski.

 

Po sześciu godzinach od rozcieńczenia preparat jest tylko odpadem medycznym i nie pomoże umieszczenie go w lodówce. Poważne konsekwencje grożą zatem obu stronom czarnorynkowych transakcji. Za tego rodzaju oszustwo przewidzianych jest do 8 lat więzienia.

 

Szczepiony na własną rękę, poza narażaniem życia, zostaje także poza systemem szczepień - bez prawa do drugiej dawki, zaświadczenia o zabiegu i szansy na uzyskanie prawdziwej odporności na chorobę.

ac/ "Raport"
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie