Więcej kradzieży w sklepach. Złodzieje ukryci za maseczkami

Polska
Więcej kradzieży w sklepach. Złodzieje ukryci za maseczkami
PAP/EPA/NEIL HALL
Liczba stwierdzonych przez policję kradzieży w polskich sklepach jest o 30 proc. wyższa niż rok temu

Liczba stwierdzonych przez policję kradzieży w polskich sklepach jest o 30 proc. wyższa niż rok temu. Złodzieje zdecydowanie najchętniej wybierają obiekty wielkopowierzchniowe. Sprzyja im obowiązek zasłaniania twarzy maseczkami. Trudna sytuacja materialna jednych popycha do kradzieży, a innych zmusza do mniej sumiennego opłacania rachunków.

Jak podaje MondayNews Polska, z danych udostępnionych przez Komendę Główną Policji wynika, że w trzecim kwartale tego roku stwierdzono 4488 przestępstw kradzieży w sklepach. To o ponad tysiąc więcej niż w tym samym okresie rok temu. Ponad 80 proc. zdarzeń ma miejsce w sklepach wielkopowierzchniowych.

 

Okazja czyni złodzieja

 

Ze statystyk wynika, że wzrost liczby kradzieży nastąpił w czternastu województwach. Spadek dotyczy tylko podlaskiego i świętokrzyskiego. W trzecim kwartale tego roku najwięcej przypadków stwierdzono w województwach: mazowieckim (946), śląskim (654) i dolnośląskim (639). W każdym z nich kradzieży w sklepach w okresie lipiec-wrzesień było o ponad sto więcej niż rok wcześniej.

 

Policja ostrzega, że złodzieje coraz częściej posługują się torbami, które są wyłożone folią aluminiową. Służą im one do tłumienia sygnału chipów przyczepianych do kradzionych towarów. Także reżimy sanitarne w sklepach sprzyjają nieuczciwym klientom.

 

ZOBACZ: Ze szpitala ukradł... dwie wanny. "Jedną porzucił, bo zabrakło mu sił"

 

- W ostatnich miesiącach złodzieje czują, że mają większe szanse na dokonanie kradzieży. Wpływ na to ma między innymi obowiązek zasłonięcia twarzy maseczką. Z kolei przyłbice są przyczyną odblasków i trudniej wtedy zobaczyć, kto się kryje za plastikową przesłoną. Utrudnia to działanie pracownikom ochrony, zwłaszcza operatorom monitoringu - komentuje Grzegorz Wojtasik, wiceprezes zarządu Impel Facility Services, w rozmowie z MondayNews Polska.

 

Ochroniarze nie dają rady

 

Jak zaznacza dr Andrzej Maria Faliński, prezes Stowarzyszenia Forum Dialogu Gospodarczego, wzrost liczby przestępstw jest prawdopodobnie efektem zmniejszenia nadzoru. Personel jest bardziej zajęty reżimem sanitarnym czy zabezpieczeniem towaru. Może być też tak, że mniej osób pracuje wśród klientów, bo przesunięto je w inne miejsca.

 

- Sklepy nie wprowadziły dodatkowych zabezpieczeń przed kradzieżą i nie zwiększyły liczby pracowników ochrony. W dodatku, tym ostatnim zmieniono priorytet wykonywanych zadań. Uwaga ochroniarzy nie skupia się na linii kas czy na wnętrzu sklepu, tylko na wejściu dla klientów. Pracownicy ochrony muszą weryfikować liczbę osób przebywających w placówce, a także sprawdzać, czy mają one założone maseczki - dodaje Wojtasik w rozmowie z MondayNews Polska.

 

ZOBACZ: Suszno: włamał się i ukradł biżuterię. Kamera nagrała, że... przestrzega obostrzeń

 

Jak wskazuje wiceprezes Impel Facility Services, duża część wykroczeń ma miejsce w sklepach budowlanych. Tam kradzione są m.in. elektronarzędzia czy wiertła. To, że złodzieje grasują głównie w dużych marketach nie jest przypadkiem. W sklepie wielkopowierzchniowym łatwiej jest się ukryć czy przepakować droższy towar do pudełka po tańszym produkcie.

 

Rachunki płacimy mniej regularnie

 

Jedną z przyczyn rosnącej liczby kradzieży jest też gorsza sytuacja materialna wielu osób w dobie pandemii. Jak informuje MondayNews Polska, z tego właśnie powodu, niemal jeden na pięciu dorosłych Polaków ma problem z terminowym regulowaniem bieżących rachunków lub innych stałych zobowiązań finansowych. Zjawisko zbadały firmy UCE RESEARCH i SYNO Poland.

 

Największe trudności z płatnościami zgłaszają osoby w wieku 23-35 lat. Przeszło czterech na dziesięciu rodaków spóźnia się z opłatami od 7 do 14 dni. Wyjątkowo duży problem widać wśród osób o dochodach poniżej tysiąca złotych oraz w przedziale od 7 do 9 tysięcy złotych netto.

 

ZOBACZ: Rosną długi gapowiczów. Rekordziści na Mazowszu

 

W tym drugim przypadku jeszcze raz potwierdza się obserwacja, że niektóre osoby dobrze zarabiające zaciągają wysokie zobowiązania finansowe w okresie prosperity, a gdy przychodzą ciężkie czasy zaczynają mieć elementarne problemy finansowe.

 

- Z naszych danych wynika, że zaległości za czynsz, prąd, wodę, gaz, wywóz śmieci, telewizję i telefon ma ponad 409 tysięcy osób. Łączna wartość długów to prawie 1,56 miliarda złotych. To o 100 milionów złotych więcej niż przed pandemią. Recesja może spowodować pogłębienie się zadłużenia - komentuje dla MondayNews Polska Alicja Hamkało z Krajowego Rejestru Długów.

 

Pretekst, by nie płacić

 

Jednak nie tylko pandemiczne problemy finansowe Polaków mają wpływ na mniejszą dyscyplinę opłacania rachunków. Niektórzy ludzie - zwłaszcza młodzi - wychodzą z założenia, że kryzys ekonomiczny stanowi usprawiedliwienie dla łamania terminów uzgodnionych z wierzycielami.

 

- Młodsze osoby są bardziej skore do zapożyczania się czy unikania płacenia. Epidemię postrzegają jako czas, w którym firmy lub instytucje finansowe będą skłonne do rozłożenia spłaty zaległości czy pożyczki w dłuższym okresie. Z kolei Polacy z grupy 55+, od kiedy ogłoszono pandemię, bardziej obawiają się o swoje finanse. Zauważamy, że mniej chętnie zapożyczają się, by na przykład pomóc komuś bliskiemu - mówi Agnieszka Salach z firmy windykacyjnej Kruk.

Jacek Brzeski
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie