Białoruś. Ostrzeżenia wobec Kościoła i Cerkwii, kolonia karna za starcia ze służbami bezpieczeństwa

Świat
Białoruś. Ostrzeżenia wobec Kościoła i Cerkwii, kolonia karna za starcia ze służbami bezpieczeństwa
PAP/EPA/STR
Protesty na Białorusi trwają od 9 sierpnia.

Prokuratura Generalna Białorusi wydała oficjalne ostrzeżenia przedstawicielom Koscioła katolickiego oraz Białoruskiej Cerkwi Prawosławnej za publiczne potępienie zniszczenia spontanicznego miejsca pamięci działacza Andreja Bandarenki, zmarłego po pobiciu. Z kolei na cztery lata kolonii karnej skazał sąd młodego człowieka, który rozpylił gaz pieprzowy w kierunku dwóch milicjantów.

Prokuratura wystosowała ostrzeżenia o niedopuszczalności łamania prawa do wikariusza generalnego archidiecezji mińsko-mohylewskiej bp. Juryja Kasabuckiego oraz rzecznika Białoruskiej Cerkwi Prawosławnej Siarhieja Lepina.

 

Prokuratura oznajmiła, że na profilach Lepina i Kasabuckiego na Facebooku, a także w innych mediach społecznościowych, publikowali oni wypowiedzi dotyczące demontażu spontanicznego miejsca pamięci, powstałego w związku ze śmiercią Bandarenki.

 

ZOBACZ: Białoruscy literaci w liście do władz: w naszym kraju jest nieustanna eskalacja przemocy

 

"W oświadczeniach o umyślnie kategorycznym i agresywnym tonie użyto pewnych terminów i zwrotów (szydzenie z portretów zabitego, po co to szatańskie deptanie zniczy i obrazów itp.), które świadomie zwiększają poziom napięcia w społeczeństwie, wzniecając nienawiść do przedstawicieli organów władzy państwowej, w tym organów ochrony prawa i w konsekwencji wrogość wobec wspomnianych grup ludności" - oznajmiła Prokuratura Generalna.

 

Według Prokuratury wypowiedzi takie nie odpowiadają zasadniczej roli Kościołów i Cerkwi, polegającej na krzewieniu wzajemnego zrozumienia i zgody w społeczeństwie, a ponadto są sprzeczne z art. 16 konstytucji, gdzie zakazano działalności organizacji religijnych, nakierowanej przeciw zgodzie obywatelskiej.

 

Brutalne pobicie Bandarenki

 

W ubiegłym tygodniu w jednej z dzielnic Mińska został pobity, a następnie przewieziony na komendę 31-letni Raman Bandarenka, który wyszedł z domu, widząc, że zamaskowani mężczyźni zrywają biało-czerwono-białe flagi białoruskie używane przez środowiska niezależne. Zmarł w szpitalu.

 

W miejscu jego pobicia powstało spontaniczne miejsce pamięci, gdzie przychodziły tysiące osób składać kwiaty i zapalać znicze. Potem pojawiły się służby bezpieczeństwa i zatrzymano kilkadziesiąt osób, zaś miejsce pamięci zlikwidowano.

 

ZOBACZ: Protesty na Białorusi. Użyto grantów hukowych i gumowych kul

 

Kasabucki napisał na Facebooku, że "zniszczenie ludowego miejsca pamięci, które pojawiło się na miejscu brutalnego zatrzymania Ramana Bandarenki, to kolejna próba unicestwienia szlachetnego, czystego światła, które mają w sobie nasi mieszkańcy".

 

Lapin natomiast napisał na Facebooku: "Nie pojmuję, po co to szydzenie z portretów zabitego, z upamętniających go kwiatów, po co to szatańskie deptanie zniczy i obrazów, walka ze spontanicznym upamiętnieniem na podwórku, wzdłuż drogi. Gdzie tu sens? Że nie uzgodniono? A takie zachowanie zostało uzgodnione? Z kim?".

 

Kolonie karne za starcia ze służbą bezpieczeństwa

 

Z kolei 25-letni inżynier-programista Pawieł Mankinienka wyszedł 5 września na ulicę z biało-czerwono-białą flagą białoruską, używaną przez środowiska niezależne. Gdy podeszli do niego dwaj milicjanci, rozpylił w ich kierunku gaz pieprzowy, by uniknąć zatrzymania, i rzucił się do ucieczki. Jeden z milicjantów dogonił go i wraz z drugim funkcjonariuszem powalił go na ziemię. Mankinience udało się wyrwać, ale tydzień później został zatrzymany.

 

21-letni technik Anton Łakiszyk został zatrzymany 14 lipca koło stacji metra Niamiha. Doszło tam do przepychanki między nim a omonowcami, którzy zaczęli zatrzymywać ludzi zgromadzonych na akcji protestacyjnej przeciwko niezarejestrowaniu jako kandydata na prezydenta opozycjonisty Wiktara Babaryki. Chociaż omonowiec, z którym się szarpał, nie doznał żadnych obrażeń cielesnych, Łakiszyka skazano nie tylko na trzy lata kolonii karej, ale i nakazano wpłacić 1000 rubli białoruskich (1500 zł) tytułem odszkodowania za straty moralne.

 

ZOBACZ: "Zachodnie plany destabilizacji kraju". Wywiad rosyjski przekazał informacje Białorusi

 

Również w środę na 15 dni aresztu skazano dziennikarkę portalu TUT.by Alaksandrę Kwitkiewicz, która relacjonowała marsz emerytów w Mińsku. Według spisanego protokołu "brała aktywny udział w nielegalnym zgromadzeniu".

 

W stolicy Białorusi, Mińsku, zidentyfikowano obszary „podlegające wpływowi destrukcyjnie nastawionych obywateli” i zostanie tam zaprowadzony porządek - oznajmił w środę wiceszef rady miejskiej Arciom Curan na swoim kanale w komunikatorze Telegram.

 

"W Mińsku praca w sferze zaprowadzania porządku będzie się koncentrować na terenach, które w największym stopniu poddają się wpływom destrukcyjnie nastawionych obywateli, którzy niszczą mienie" - oznajmił Curan.

 

"Miejsce rozpoczęcia wojny domowej"

 

Dodał, że "w każdej dzielnicy zostanie określonych od trzech do sześciu miejsc wymagających szczególnej uwagi". Zostanie tam zintensyfikowana "praca edukacyjna", będą dyżury i zostaną wyznaczone osoby odpowiedzialne za te terytoria.

 

We wtorek Alaksandr Lukaszenka wezwał władze Mińska do zaprowadzenia porządku w mieście. W szczególności skrytykował powstawanie w stolicy spontanicznych miejsc upamiętnień, które według niego są potencjalnie "miejscem rozpoczęcia wojny domowej".

 

ZOBACZ: Protesty na Białorusi. Ambasada USA apeluje o robienie zapasów

 

Według niezależnych mediów Łukaszenka miał na myśli m.in. sprawę pobicia Bandarenki. 

 

Na Białorusi od 9 sierpnia trwają akcje protestacyjne, których uczestnicy domagają się odejścia Łukaszenki i rozpisania nowych, uczciwych wyborów.

prz/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie