Laboratoria na granicy wytrzymałości. "Ministerstwo rzuciło nam na plecy worek kamieni"

Polska
Laboratoria na granicy wytrzymałości. "Ministerstwo rzuciło nam na plecy worek kamieni"
PAP/Piotr Polak/Zdj. ilustracyjne
Matylda Kłudkowska zwróciła uwagę, że diagności zarzuceni są robotą papierkową

- Nasza praca papierowa to jest worek kamieni, które ministerstwo rzuciło nam na plecy. (…) Czasem dochodzimy do sytuacji, w której więcej czasu poświęcamy na papierologię badań niż na samo ich wykonanie - mówiła w Polsat News Matylda Kłudkowska, wiceprezes Krajowej Rady Diagnostów Laboratoryjnych.

- 60 tys. testów dziennie to bezpieczna granica. Niekiedy dojeżdżamy do 70 tys., rzadko przekraczamy 80 tys. To jest sytuacja absolutnie idealna, gdzie wszystkie składowe procesu są zapewnione - nie brakuje nam ludzi, odczynników, sprzęt działa poprawnie, nie brakuje nam zwykłych materiałów zużywalnych - mówiła Kłudkowska.

 

"Testy antygenowe mają wady i zalety"

 

Ostrzegła jednak, że zdarzają się sytuacje, gdy brakuje niezbędnych materiałów, które warunkują prawidłowe przeprowadzenie badań.

 

- Nigdy nie przypuszczałam, że jako diagnosta dożyję czasów, że takich prostych rzeczy będzie nam brakowało. Dożyłam - dodała.

 

ZOBACZ: Koronawirus w Polsce. "Doszliśmy do granicy wydolności laboratoriów"

 

Zapytana przez Przemysława Białkowskiego, czy testy antygenowe są wparciem badań molekularnych tzw. PCR, odpowiedziała: "testy antygenowe mają swoje wady i zalety".

 

- Są (testy antygenowe - red.) proste do wykonania, tańsze, czas oczekiwania na wynik jest krótszy, przy czym algorytm diagnostyczny zaproponowany przez ministerstwo zdrowia zakłada, że jeśli rozpoznamy przypadek przez test antygenowy, to traktujemy go na równi z PCR. Różnica jest taka, że jeśli mamy pacjenta objawowego, który ma negatywny wynik antygenowy, to musimy go potwierdzić testem PCR - wyjaśniła.

 

- Testy antygenowe na pewno będą wsparciem dla metod molekularnych - podkreśliła.

 

WIDEO: zobacz rozmowę z Matyldą Kłudkowską

  

 

"Jesteśmy wykończeni"

 

Na pytanie o obowiązki związane z raportowaniem działań, z którym także muszą zmagać się diagności, Kłudkowska odpowiedziała: "to jest worek kamieni, które ministerstwo rzuciło nam na plecy".

 

- Próbowałam wytłumaczyć kilku osobom, w ile systemów, aplikacji, tabelek my musimy wpisywać nasze wyniki. Czasem dochodzimy do sytuacji, w której więcej czasu poświęcamy na papierologię badań, niż na samo ich wykonanie - powiedziała.

 

ZOBACZ: Zmiana sposobu liczenia zakażonych. "Wzrost nowych przypadków to skutek protestów"

 

- Gdyby ministerstwu udało się ujednolicić zasady sprawozdawania badań, to znacząco ułatwiłoby nam pracę i uwolniłoby część zasobów ludzkich od zdawania sprawozdań w 15 różnych miejsc - dodała.

 

Jak podkreśliła, "mamy w Polsce 15,5 tys. diagnostów". - To nie jest liczba imponująca. Obarczeni papierologią i sprawozdawczością, my już jesteśmy tym etapem wykończeni - mówiła Matylda Kłudkowska.

prz/hlk/ Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie