Lockdown w Belgii. Na sześć tygodni

Świat
Lockdown w Belgii. Na sześć tygodni
PAP/EPA/OLIVIER HOSLET

Belgia, gdzie stale rośnie liczba zakażonych koronawirusem, zdecydowała się na "ostrzejszą izolację" na sześć tygodni, traktując ją jako "ostateczny środek", aby spowolnić pandemię - ogłosił w piątek premier Alexander De Croo.

Od poniedziałku zamknięte będą "niepodstawowe" biznesy, oprócz branży spożywczej i farmaceutycznej; przedsiębiorstwa będą musiały, tam, gdzie to możliwe, wprowadzić telepracę.

 

Szef rządu zapowiedział również ograniczenie liczby zapraszanych gości do domu do jednej osoby i nowe przedłużenie ferii szkolnych do 15 listopada włącznie.

 

ZOBACZ: Tajwan 200 dni bez lokalnego zakażenia koronawirusem. Jak oni to zrobili?

 

Na zewnątrz będzie można się poruszać maksymalnie w cztery osoby, przestrzegając odstępów.

 

"Presja na szpitale jest ogromna"

 

- To zamknięcie, które pozwala na działalność fabryk, pozwoli otworzyć ostrożnie szkoły po 15 listopada i nie pozwoli ludziom pogrążyć się w izolacji - podkreślił minister zdrowia Frank Vandenbroucke.

 

Zaostrzenie środków, tłumaczone "krytyczną" sytuacją w szpitalach, nie obejmuje ograniczeń w poruszaniu się i podróżowaniu.

 

- Nasz kraj znajduje się w stanie zagrożenia sanitarnego. Presja na szpitale jest ogromna, a pracownicy służby zdrowia każdego dnia podejmują nadludzkie wysiłki, aby ratować ludziom życie - podkreślił premier De Croo. Jak powiedział, zakłada się, że w połowie listopada "na oddziałach intensywnej terapii znajdzie się 2800 osób".

 

ZOBACZ: Karetki w długich kolejkach przed szpitalami. "Czekają aż ktoś umrze i zwolni się miejsce"

 

W Belgii jest obecnie hospitalizowanych więcej pacjentów z koronawirusem niż na początku wiosny, w szczycie pierwszej fali.

 

15 tys. zakażeń dziennie

 

Ten 11,5-milionowy kraj miał w piątek w szpitalach 6187 pacjentów, w tym 1057 na oddziałach intensywnej terapii. W ciągu ostatniego tygodnia odnotowano ponad 100 tys. nowych zakażeń, średnio ponad rekordowych 15 tys. dziennie.

 

Od połowy października telepraca znów stała się regułą, wprowadzono godzinę policyjną między północą a 5 rano, a kawiarnie i restauracje są zamknięte.

 

W ubiegłym tygodniu De Croo ogłosił nowe ograniczenia dotyczące sportu i rekreacji, pozostawiając otwarte sklepy i szkoły. To wyważone podejście spotkało się z falą krytyki. Kilka godzin później władze pięciu prowincji Walonii, części francuskojęzycznej kraju, zaostrzyły te środki. Godzina policyjna została wydłużona od 22 do 6 rano. Zamknięto kampusy, a wizyty w domach spokojnej starości ograniczono do jednej osoby.

 

ZOBACZ: Koronawirus na Mazowszu. Zostało dziewięć wolnych respiratorów

 

1,2-milionowy region Brukseli poszedł tym samym śladem, przedłużając godzinę policyjną i wprowadzając zamykanie sklepów o godz. 20, a także zakaz działalności kulturalnej i sportowej.

grz/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie