"Życzyła śmierci mojemu dziecku!" Od 13 lat nęka mieszkańców Gorzowa

Polska
"Życzyła śmierci mojemu dziecku!" Od 13 lat nęka mieszkańców Gorzowa
Interwencja
Pani Ewelina twierdzi, że 34-letnia Sandra B. przez ostatnie 13 lat zmieniła jej życie w piekło

Mieszkająca w Gorzowie Wielkopolskim Sandra B. od blisko 13 lat nęka wiele osób. Choć dokładna liczba nie jest dokładnie znana, to pokrzywdzonych może być ponad stu. Kobieta czuje się bezkarna - twierdzi, że nie zna pokrzywdzonych. Przeczą temu nagrania, które "Interwencja" otrzymała od bohaterek materiału.

Ewelina Wasyluk mieszka w Gorzowie Wielkopolskim. Do niedawna wiodła bardzo spokojne życie rodzinne. Wszystko legło w gruzach, gdy po latach odezwała się do niej koleżanka z dzieciństwa. Pani Ewelina twierdzi, że 34-letnia Sandra B. przez ostatnie 13 lat zmieniła jej życie w piekło.

 

- Sandra ubzdurała sobie, że ojciec mojego syna nie żyje. Ojciec mojego dziecka żyje. Ma się znakomicie. Zaczepiła moje dziecko, gdy miało 8 lat na ulicy i zapytała, czy wie, dlaczego jego tata nie żyje - mówi pani Ewelina.

 

Od lutego tego roku koszmar z Sandrą B. przeżywa także 27-letnia Aneta Wardziak. Obie kobiety poznały się na jednym z portali ogłoszeniowych. Pani Aneta żałuje, że kiedykolwiek nawiązała kontakt z 34-latką. Ostatnie kilka miesięcy to dla pani Anety i jej rodziny prawdziwa gehenna.

 

"Życzyła śmierci mojemu dziecku"

 

- Jak byłam w ciąży, to mówiła, że życzy mi, by mój płód szlag trafił. Ona życzyła śmierci mojemu dziecku - mówi pani Aneta.

 

ZOBACZ: Ile szkół pracuje zdalnie? Minister edukacji o szczegółach

 

- Spotkała mnie pod galerią. Zaczęła jeździć za mną hulajnogą i mnie wyzywać i ubliżać. Nie działa sama - ma swoją koleżankę i zawsze są razem. Boje się wyjść na miasto - dodaje kobieta.

 

Wideo: materiał "Interwencji"

  

Kobiet nękanych przez Sandrę B. jest więcej. Nasze rozmówczynie "Interwencji" twierdzą, że poszkodowanych osób może być ponad sto. Ich zdaniem przez lata organy ścigania bagatelizowały problem. Dopiero w tym roku sprawą zajął się sąd. Zapadł wyrok skazujący Sandrę B. A kolejne sprawy są w toku.

 

Zmieniła zdanie

 

Sandra B. w rozmowie z reporterem "Interwencji" początkowo zaprzeczała, że zna swoje ofiary. Zmieniła zdanie podczas konfrontacji z poszkodowanymi:

 

Ewelina Wasyluk: Napisałaś do mojego pracodawcy, że handlowałam narkotykami.

 

Sandra B.: Tak napisałam.

 

Ewelina Wasyluk: Szefowa powiedziała, że gdyby nie wiedziała, jakim jestem człowiekiem, toby mnie zwolniła.

 

Karolina Kijas: Pisze na grupie, że nie poleca moich tortów, bo potrułam jej rodzinę. Po chwili przełącza się na drugie konto i pisze: „tak, tak oczywiście, u mnie tez potruła”.

 

ZOBACZ: Kara za kradzież jednego cukierka. Sąd nie zmienił wyroku

 

Reporter: To jednak pani zna te kobiety?

 

Sandra B.: Tą i tą. Tą znam od urodzenia, a z tą kiedyś byłam koleżanką.

 

- Urodziłam syna. Jest astmatykiem. Ona gdzieś pisała, że to Bóg mnie każe, że mam chore dziecko. Urodziłam córkę wcześniaka, też bardzo długo walczyła o życie. Napisała do mnie prywatnie, że Bóg mnie ukarał - mówi Izabela Momot.

 

- Nazwała mojego męża frajerem, że pewnie ten nadkomisarz to mnie już wyr***. Była taka sprawa, że o 21 odbieram domofon, a tu pizzeria. Ale ja pizzy nie zamawiałam. Ktoś zamówił pizze do mnie na 150 złotych - dodaje z kolei Anna Brylewicz.

 

- Przychodzi do mnie do pracy i krzyczy, żeby ludzie nie zamawiali u mnie kebabów. Ona powraca jak bumerang z różnych kont na Facebooku - dodaje Joanna Gałaj.

 

Nie czuje się winna

 

Lidia Wieliczuk, rzecznik prasowa Sądu Okręgowego w Gorzowie Wlkp. przekazała w oświadczeniu, że Sandra B. „została uznana winną wszystkich zarzucanych jej czynów stanowiących wykroczenia z art. 107. kw („Kto w celu dokuczenia innej osobie złośliwie wprowadza ją w błąd lub w inny sposób złośliwie niepokoi, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1500 złotych albo karze nagany” - red)”. Wymierzono jej karę grzywny w wysokości 1 tys. złotych oraz obciążono kosztami postępowania w wysokości 100 złotych.

 

Sandra B. nie czuje się winna. Nie zgadza się z wyrokami i prowadzonymi przez sąd postępowaniami. Uważa, że to ona jest nękana przez swoje znajome. Ale dzień po realizacji reportażu drzwi pani Anny zostały zdewastowane. Wszystkie kobiety liczą, że w końcu ich koszmar się skończy.

 

ZOBACZ: Żmija ukąsiła 12-latka. Chłopiec trafił do szpitala

 

- Nie jestem podłym, jestem dobrym człowiekiem. Tylko ja potrafię sobie z wami poradzić - zapewnia Sandra B.

- 13 lat to już za dużo. Jeżeli teraz nam ktoś nie pomoże - policja, sąd - to może dojść do tragedii - podsumowuje Izabela Momot.*

 

sgo/ Interwencja
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie