Zaginął dziennikarz Biełsatu. Badał prywatne życie Łukaszenki

Świat
Zaginął dziennikarz Biełsatu. Badał prywatne życie Łukaszenki
PAP/Anna Ivanova
Stanisława Iwaszkiewicz badał życie Aleksandara Łukaszenki

Redakcja Telewizji Biełsat od trzech dni szuka swojego dziennikarza Stanisława Iwaszkiewicza, który publikował materiały o Alaksandrze Łukaszence. W ostatnim materiale opisał jego związki z kobietami, co mogło "rozwścieczyć władzę". - Bardzo się obawiamy, że pod pretekstem protestów został zatrzymany w ramach zemsty - powiedział w Polsat News Aleksy Dzikawicki, wicedyrektor Telewizji Biełsat.

Dziennikarz śledczy, z którym redakcja od trzech dni nie ma kontaktu publikował materiały dotyczące wszystkich sfer życia prezydenta Białorusi. W ostatnim materiale opisał związki Łukaszenki z kobietami. Biełsat twierdzi, że to mogło rozwścieczyć władzę, bardziej, niż np. materiały dotyczące majątku prezydenta Białorusi.

 

Od trzech dni ślad po dziennikarzu zaginął. 

 

ZOBACZ: Białoruś: w Mińsku zatrzymano kilkunastu dziennikarzy

 

- Sprawdzaliśmy, nie ma go w żadnych aresztach - wyjaśnił Dzikawicki.

 

W ostatnim materiale Iwaszkiwicz opisał m.in. działalność agencji modelek, z której przed laty werbowano kobiety na nieformalne spotkania z Łukaszenką. Powołał się przy tym na słowa białoruskiego projektanta mody, który został zmuszony do opuszczenia kraju.

 

ZOBACZ: "Wyciągają ludzi z tłumu i biją". Wojsko z karabinami na białoruskich ulicach

 

Projektant opisał też konkurs na "Supermodelkę Białorusi 1996", którego uczestniczkom kazano chodzić na czworaka po scenie "kręcąc tyłkami, mrucząc i miaucząc". Twierdzi on, że takie było życzenie Łukaszenki.

 

Następnie osoby z otoczenia prezydenta pojawiły się na próbie generalnej przed konkursem i odsunęły od niego projektanta.  

 

Wideo: Zaginął dziennikarz Biełsatu. Badał prywatne życie Łukaszenki

  

 

W materiale Iwaszkiewicz wskazano też, kto może być matką nieślubnego syna głowy państwa. 

 

"Naród jest rozwścieczony"

 

Dzikawicki mówił w Polsat News również o obecnej sytuacji na Białorusi. - Problem polega na tym, że włączony jest internet w kraju i wielu ludzi nie wie, co się dzieje w Mińsku. Nie wiedzą, że zginął człowiek - powiedział Dzikawicki.

 

Relacjonował, że dostawał "wiele SMS-ów od osób z Białorusi z pytaniem, o aktualną sytuację w kraju".

 

ZOBACZ: Czy Polska przyjęłaby Cichanouską? Wiceszef MSZ odpowiada

 

Jego zdaniem "naród jest rozwścieczony". Pytany, czy władza może wprowadzić stan wojenny, odparł, że ciężko przewidzieć jak sytuacja się rozwinie, uwzględniając fakt, że "Łukaszenka nie jest skłonny do ustępstw".

laf/ml/ polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie