Wojna o jezioro. Policja znalazła sposób

Polska
Wojna o jezioro. Policja znalazła sposób
Polsat News
Kilkadziesiąt bojek, umieszczonych sto metrów od brzegu, ma teraz wyznaczać granicę bezpieczeństwa.

Sto pięćdziesiąt koni mechanicznych potrafi przełożyć się na ponad sto decybeli. Ale nie tylko o hałas tu chodzi. Olsztyńska policja, na zatłoczonym jeziorze Ukiel, postawiła sprawę jasno. Kilkadziesiąt bojek, umieszczonych sto metrów od brzegu, ma teraz wyznaczać granicę bezpieczeństwa. 

- Nie wszyscy rozumieją, że ze sprzętu pływającego należy korzystać z rozsądkiem - twierdzi Zbigniew Szymula z Ośrodka Sportu i Rekreacji w Olsztynie.


Deficyt rozsądku przekłada się na deficyt wyobraźni. Niektórym użytkownikom skuterów lub motorówek trudno wyobrazić sobie, że fala, którą wywołują może być po prostu atrakcją dla kąpiących się dzieci, a czasem - zagrożeniem nawet dla tych, którzy świetnie radzą sobie z pływaniem. 

 

ZOBACZ: Pierwszy przypadek koronawirusa na Warmii i Mazurach od wielu dni. Zakażony jest ksiądz

 

Wideo: policja wyznaczyła linię bezpieczeństwa na jeziorze

  
- Być może nie wybrnęłabym z takiej sytuacji. Fala zbyt duża? Tak, można się uderzyć - przyznaje Judyta.

 

ZOBACZ: Utopił porsche w jeziorze w Iławie. Wydostał się w ostatniej chwili [WIDEO]


Dlatego olsztyńska policja, na zatłoczonym jeziorze Ukiel, postawiła sprawę jasno i prosto, jak linia, której przekraczać nie wolno.

 

Bojki sto metrów od brzegu


Kilkadziesiąt bojek, umieszczonych sto metrów od brzegu, ma teraz wyznaczać granicę bezpieczeństwa.


- Za przekroczenie tej strefy grozi wysoki mandat. Mowa o kwocie do 500 zł - informuje Rafał Prokopczyk, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Olsztynie. 

 

Ponad pięćset kilometrów od Warmii i Mazur - nad Jeziorem Żywieckim to był problem czysto teoretyczny. Wyznaczona strefa ciszy pozwalała na hałas jedynie motorówkom policji i WOPR-u. Do niedawna.

 

ZOBACZ: Zagraniczne wakacje w czasie pandemii. Sprawdź, co warto wiedzieć


- Ta uchwala została anulowana przez wojewodę - mówi Dariusz Szatanik ze Starostwa Powiatowego w Żywcu. To oznacza, że teraz kajakarze i żeglarze mają zmotoryzowaną konkurencję a WOPR-owcy - nowy zestaw skarg.


- Słychać jak te łódki gonią po tym jeziorze, skutery gonią ludzie dzwonią do nas, że wywracają kajaki - powiedział Jerzy Ziomek z WOPR-u w Żywcu.

 

Gęsto od skuterów wodnych


Skutery wodne pojawiły się w Polsce ponad trzydzieści lat temu, ale dopiero w ostatnich dziesięciu na jeziorach zrobiło się od nich gęsto. A wokół niektórych ich użytkowników zagęściła się atmosfera.

 

ZOBACZ: Burza zaskoczyła ich w łodzi wiosłowej na jeziorze Wigry. Uratowała ich policyjna motorówka


- Jeżeli coś takiego jest to zazwyczaj ludzie młodzi i troszkę nieraz pod wpływem alkoholu, oni potrafią przeszarżować - mówi żeglarz Mirosław Mierzejewski.


Stąd fama o konflikcie żeglarze-motorowodniacy, który miałby być wodnym odbiciem odwiecznej wojny kierowców z rowerzystami. Ale na podwarszawskim Zalewie Zegrzyńskim przekonują, że to mit i że woda, jak muzyka, łagodzi obyczaje.

 

- Jeśli są rozsądni kierowcy motorówek, to problemu nie ma - ocenił Andrzej Ogrodnik z Ośrodka Żeglarskiego HORN w Krakowie.


- Nie ma konfliktu, nie przeszkadzamy sobie wzajemnie, wody wystarczy dla wszystkich - dodaje żeglarz Andrzej Pszczałkowski.

msl/ Polsat News
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie