"Polska wraca ze szczytu UE jako wielki zwycięzca". Premier w Sejmie

Polska
"Polska wraca ze szczytu UE jako wielki zwycięzca". Premier w Sejmie
PAP/Paweł Supernak
Posiedzenie Sejmu potrwa od wtorku do czwartku

- Polska wraca ze szczytu UE jako wielki zwycięzca, jesteśmy największym beneficjentem funduszu spójności, a budżet UE oznacza, że szansa dla Polski na złotą dekadę jest znacząco wyższa - podkreślił w Sejmie premier Mateusz Morawiecki przedstawiając informację na temat zakończonego we wtorek szczytu UE.

W środę w Sejmie premier przedstawił informacje na temat postanowień porozumienia, podpisanego podczas nadzwyczajnego szczytu Rady Europejskiej w Brukseli, który odbył się w dniach 17-21 lipca 2020 r.

 

ZOBACZ: Szczyt UE. Nowa propozycja szefa Rady Europejskiej. Wiemy, co zawiera

 

- Kiedy w czwartek wieczorem leciałem do Brukseli, to sytuacja była pełna wielu znaków zapytania, bardzo wielu niewiadomych, a to z wielu względów, bo chyba nigdy nie było takich różnic między różnymi grupami, między różnymi aliansami, sojuszami w ramach Unii Europejskiej - zauważył szef rządu.

 

70 mld euro "wyrwy"

 

Jak dodał, "warunki negocjacji nowego budżetu zasadniczo się również zmieniły". - A to przede wszystkim dlatego, że z Unii Europejskiej wystąpiła Wielka Brytania - przypomniał premier.

 

- To, w kontekście negocjacji budżetowych i w kontekście negocjacji funduszu odbudowy, oznaczało wyrwę co najmniej 70 mld euro, gdyż w takiej wysokości razy siedem, gdzie ok. 10 mld euro razy siedem - płatnikiem netto była Wielka Brytania - podkreślił szef rządu. Jak dodał, gdyby doliczyć hipotetyczną kontrybucję do funduszu odbudowy to ta wyrwa byłaby jeszcze większa, ok. 100 mld euro.

 

- Było rzeczą oczywistą dla wielu państw, że tym razem fundusz spójności musi być znacząco mniejszy, że Polska będzie mniejszym beneficjentem z funduszu spójności - zaznaczył szef rządu. - Tymczasem mam dla wysokiej izby, dla rodaków pierwszą, bardzo dobrą wiadomość, bardzo dobry komunikat: Polska jest największym beneficjentem funduszu spójności. To kwota ok. 70 mld euro, a licząc w cenach bieżących, w różnych okresach wydawana, będzie to kwota większa - dodał premier.

 

"Zwycięstwo europejskiej Solidarności"

 

Szef rządu stwierdził, że podczas negocjacji budżetowych Polska po raz pierwszy była krajem współdecydującym. - Mieliśmy do czynienia z różnymi sojuszami i Polska wraz z Grupą Wyszehradzką i państwami Europy Środkowej była głosem współdecydującym i ten głos współdecydujący zadecydował ostatecznie o kompromisie, o zwycięstwie - powiedział Morawiecki.

 

Jak dodał, wartość całego budżetu UE na lata 2021-2027 wyniesie ponad 1 bln 700 mld euro.

 

- W ramach dzielenia tych środków, część z funduszu odbudowy była alokowana do głównych kierunków działania, które znamy z poprzednich perspektyw, czyli polityka rolna, polityka spójności, czy ta, która pojawiła się ostatnio, fundusz sprawiedliwej transformacji - zauważył premier. Podkreślił, że w każdej z tych polityk pojawiły się nowe środki, ale i dodatkowi beneficjenci w oparciu o nowe kryterium dotyczące skutków epidemii koronawirusa.

 

ZOBACZ: Trzy boiska rozgrywki Morawieckiego na szczycie UE. O co i jak grał premier?

 

Premier zaznaczył, że w kwestii skutków epidemii Polska należy do tych państw, które poradziły sobie najlepiej. - Wszyscy nam mówili: jeżeli wy jesteście w grupie krajów, które sobie poradziła najlepiej razem z Czechami, Węgrami, Litwą, to może ten fundusz nie powinien być dla was? Trzeba było dużej ekwilibrystyki, budowania sojuszy, żeby Polska została nie tylko włączona do tego funduszu odbudowy, ale żeby straty związane z tzw. obniżeniem poprzez grupę skąpców o 22 proc. od propozycji wyjściowych, żeby te straty kosztowały Polskę tylko 3 proc. - relacjonował Morawiecki.

 

Jak ocenił premier, "nasze zwycięstwo to nie tylko zwycięstwo dla Polski, to także zwycięstwo europejskiej solidarności".

 

Premier przekazał, że Polska będzie mogła otrzymać z budżetu UE ponad 700 mld zł, z czego ponad 620 mld zł będą stanowiły dotacje.

 

Polityka "twardych negocjacji"

 

Szef rządu powiedział, że polska delegacja jechała na unijny szczyt w Brukseli z przekonaniem, że negocjacje będą bardzo trudne.

 

"Bo wiedzieliśmy, że w przypadku mniejszych państw ich siła negocjacyjna jest stosunkowo mniejsza z racji oczywistych. I dlatego zdolność do budowania koalicji była fundamentem naszego sukcesu" - stwierdził Morawiecki.

 

Szef rządu stwierdził, że politycy opozycji oceniali, iż polityka Zjednoczonej Prawicy "doprowadzi nas do klęski negocjacyjnej" i że "otrzymamy połowę tych środków". "Tymczasem okazało się, polityka twardych negocjacji, polityka asertywna, a nie poklepywanie po ramieniu jest najbardziej skuteczna" - powiedział Morawiecki.

 

"I w ramach tej polityki uzyskaliśmy największe środki w ramach Unii Europejskiej" - powiedział premier dodając, że "Polska, wśród 27 krajów jest na pierwszym miejscu w łącznej puli dostępnych środków".

 

szef rządu podkreślał, że Polska otrzymała więcej środków z budżetu UE m.in. w polityce spójności i na transformację energetyczną, niż jeszcze kilka miesięcy temu ktokolwiek mógł przypuszczać. "To ogromne, dodatkowe środki, których nie było wcześniej na stole" - powiedział. "Progresja w procesie negocjacyjnym, na stawianiu warunków przez nas, opłaciła się" - dodał.

 

"Bardzo dobry budżet dla Polski"

 

Morawiecki stwierdził, że "to jest dobry, albo nawet bardzo dobry budżet dla Polski". - On nie tylko nie oznacza, jak opozycja mówi: "straconych lat", on oznacza wsparcie dla naszego modelu gospodarczego, zrównoważonego modelu gospodarczego i oznacza, że szansa na złotą dekadę, na bardzo dobre lata przed nami, jest znacząco wyższa - powiedział Morawiecki.

 

Podkreślił, że środki z unijnego budżetu "wesprą rozwój infrastruktury w całej Polsce, wyrównanie dopłat dla rolników do średniej unijnej, czyli to, co sobie założyliśmy". - Ale także wesprą te procesy, na których nam bardzo zależy, czyli Polska jako kraj nowoczesny, Polska, która korzysta z innowacji innych, ale też rozwija innowacje swoje, rozwija działy badań, rozwoju, wdrażania różnych rozwiązań, bo wiadomo, że tam są najwyższe marże, a one się przekładają na wyższe pensje naszych pracowników, wyższe pensje naszych obywateli, a to jest najważniejszy cel naszej polityki, polityki europejskiej, polityki gospodarczej - mówił premier.

 

- Droga opozycjo, dzisiaj jest taki czas, że trzeba się uśmiechnąć, trzeba się uśmiechnąć do sukcesu, który odnieśliśmy - powiedział Morawiecki.

 

Cytaty za zagranicznymi mediami

 

Morawiecki zaznaczył, że w czasie procesu negocjacyjnego kurczyła się grupa państw, chcących ograniczać środki w ramach wieloletnich ram finansowych oraz funduszy odbudowy.

 

- Udawało nam się przekonać coraz większa liczbę krajów, na czele z Niemcami, Francją, oczywiście też Włochami i Hiszpanią, (...) że musi to być duży plan odbudowy, skoro Unia Europejska w tym oraz przyszłym roku, zdaniem Komisji Europejskiej, będzie miała lukę inwestycyjna w wysokości ok. 1,5 biliona Euro - mówił premier.

 

Ocenił, że taką lukę inwestycyjną "trzeba zasypać" rozbudowanymi, szczodrymi programami inwestycji publicznych, wspieranych unijnymi środkami.

 

"Ciężko udowodnić, że 400 to więcej niż 700"

 

- Najlepiej o sukcesie Polski świadczą komentarze różnych mediów zachodnich, które - sądzę - także dla opozycji są mediami znanymi, ale stanowią też pewnego rodzaju wyznacznik opinii zachodniej. Dla mnie nie jest to żadna miara naszego zwycięstwa, bo pamiętam, co mówiła opozycja przy negocjacjach poprzedniej perspektywy budżetowej, że już nigdy do Polski nie trafią takie środki z polityki spójności. Otóż trafiły jeszcze większe środki i z polityki spójności i innych polityk - oświadczył szef rządu.

 

- Ta perspektywa, najbliższe siedem lat, jest jeszcze dużo lepsza dla Polski niż poprzednia - zauważył Morawiecki. Zwracając się do polityków opozycji stwierdził, że będzie im "ciężko" udowodnić, że "400, czy 350 to więcej niż 700".

 

Premier wspomniał też, że w czasie jednego ze spotkań szczytu, Polska, nie będąc brana pod uwagę, jako beneficjent negocjowanych na tym spotkaniu środków, otrzymała możliwość wydatkowanie "50 środków" z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji bez deklaracji o neutralności klimatycznej oraz otrzymała dodatkowo blisko 3 mld zł na rozwój najmniej zamożnych regionów kraju.

 

Czerwińska do PO: pozwólcie cieszyć się wyborcom

 

Czerwińska, która zabrała głos w imieniu klubu PiS, zwracając się do opozycji, ze szczególnym, jak mówiła, "uwzględnieniem Platformy Obywatelskiej" powiedziała: "bardzo was proszę, apeluję, żebyście pozwolili swoim wyborcom cieszyć się z tego sukcesu, bo to jest sukces Polaków".

 

Podkreśliła, że "z tych środków będą korzystać Polacy, wszyscy, na równych, sprawiedliwych zasadach". - Nie wmawiajcie swoim wyborcom, że nie mają prawa cieszyć się, czuć satysfakcji z tego sukcesu. Nie wyjmujcie ich, nie odłączajcie ich od wspólnoty, bo to jest sukces wspólnoty. Nie mówcie swoim wyborcom tej zasady, że im gorzej dla Polski tym lepiej, że Polska nie może być suwerenna, że Polska nie może być silna, mocna. Jest, to się dzieje. Polska jest silna, mocna suwerenna - przekonywała posłanka.

 

Czerwińska zwróciła także uwagę, że premier Mateusz Morawiecki "wywalczył dla Polski najwięcej pieniędzy w historii naszego członkostwa w Unii Europejskiej". - I to w sytuacji, w której opozycja od lat straszy, że tych pieniędzy, tych środków będzie mniej albo, że nie będzie ich wcale - dodała.

 

ZOBACZ: Budżet UE. "Premier unika tematu praworządności. Twierdzi, że poradziliśmy sobie świetnie"

 

Wskazała, że "najlepszą miarą naszej pozycji w UE są efekty szczytu - 750 mld zł dla Polski, absolutny rekord". Zaznaczyła, że ten sukces jest efektem "ponad dwóch lat konsekwentnej dyplomacji". Przypomniała, że pierwsze negocjacje premier rozpoczął w 2018 r. i "wtedy zaczął budować sojusz na rzecz ambitnego budżetu".

 

Odnosząc się do praworządności powiedziała, że to jest "mechanizm legislacyjny, w którym istnieje większość kwalifikowana, ale on i tak jest w Traktacie". "Gdyby wczoraj nie było porozumienie to Komisja Europejska i tak mogłaby przedstawić Radzie UE projekt rozporządzenia do przyjęcia większością kwalifikowaną, a nawet już taki projekt przedstawiła w maju 2018 r., proponując mechanizm praworządności" - przypomniała posłanka PiS.

 

Oceniła, że to co stało się we wtorek "to przełom, dlatego że do tej legislacyjnej procedury dodaliśmy jeden dodatkowy warunek: akceptacja przez Radę Europejską, jednomyślna akceptacja". Jak dodała, "to jest sytuacja, która całkowicie zmienia dynamikę na naszą korzyść, bez jednomyślnej zgody wszystkich państw UE nie ma mowy o sankcjach".

 

- To jest z jednej strony sukces, ale z drugiej strony to jest zabezpieczenie interesów Polski, które mają charakter, wręcz wymiar historyczny, bo opozycja wiemy to z doświadczenia, prawie na pewno, starałaby się doprowadzić do sankcji, bo jak wiemy w tym względzie żadnych skrupułów nie ma - mówiła Czerwińska.

 

Podkreśliła, że "mechanizm praworządności, ten polityczny straszak dużych państw przeciwko mniejszym, został rozwodniony, stał się bezzębny".

 

Budka pyta o klimat i dziękuje

 

Szef PO i szef klubu KO Borys Budka dziękował szefowi rządu, że nie zgodził się na zawetowanie ustaleń tego szczytu. - Cieszę się, że po raz pierwszy w tym dokumencie pojawiły się tak ważne zapisy, jak te dotyczące przestrzegania prawa - mówił Budka.

 

- Martwi mnie jedno. Jeżeli pan cieszy się z tego, że miałoby nie być przestrzegane prawo w Polsce, to jest mi wstyd za takiego premiera - powiedział szef PO. Zaś nazywanie negocjatorów w UE "grupą skąpców" - dodał - pokazuje w jaki sposób obecne władze traktują wspólnotę europejską.

 

Budka zwracał uwagę, że w ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji - to pieniądze na transformację energetyczną i walkę ze zmianami klimatycznymi - Polska ma uzyskać zamiast 8 tylko 3 miliardy euro.

 

- Pan się szczyci tym, że nie będziemy dążyli do neutralności klimatycznej? Przecież połowa środków przepadnie, jeśli pana rząd będzie trwał w tym błędnym przeświadczeniu, że problemy klimatyczne nie istnieją - mówił szef klubu KO.

 

- I wreszcie rzecz naszym zdaniem niedopuszczalna, myślę, że o tym koledzy z Konfederacji będą mówić więcej - stwierdził Budka, a część sali sejmowej zareagowała głośnym "ooo!". - Pan się zgodził na to, żeby oddać część naszej suwerenności, bo programy narodowe będą zatwierdzane przez inne rządy i to większością kwalifikowaną - powiedział szef klubu KO.

 

ZOBACZ: Budka: politycy Zjednoczonej Prawicy skarżą się mi na media publiczne

 

Ironizował też, że premier jako argumentów w Sejmie używa wycinków prasowych, tweetów i pasków telewizyjnych, choć, jak dodał, "dobrze, że nie z TVP Info".

 

- Pan wreszcie zrozumiał, że solidarność europejska polega na współpracy. Pan będzie mówił do swoich wyborców o twardych negocjacjach, ale my chcemy konkretnych liczb. Na razie tych liczb nie ma, bo nie ma budżetu. Tych liczb nie ma, bo znaczna część tych środków to będą kredyty - powiedział Budka.

 

Podziękował za jedną rzecz. - Za to, że jest mechanizm powiązania z praworządnością. Dlaczego? Dlatego, że nasi partnerzy w Unii Europejskiej wiedzą, co jesteście w stanie zrobić tylko po to, by być poza wszelką kontrolą. Jeżeli polski minister sprawiedliwości szantażuje pana, że pan ma zawetować ustalenia szczytu dlatego, że tam jest zasada praworządności, to pokazuje stan umysłu części waszego obozu władzy. Nauczcie się przestrzegać prawa, nauczcie się, że mechanizm praworządności jest po to, żebyście nie byli bezkarni - mówił lider PO.

 

- Trzymamy kciuki za budżet UE, wierzymy, że w Parlamencie Europejskim będziemy wspólnie pracować i będziemy mogli zrobić to, co wam się nie udało - podkreślił Budka.

 

Lewica "wierzy w Europę"

 

Poseł Lewicy Andrzej Szejna ocenił, że wykonanie zawartego na szczycie porozumienia zadecyduje o przyszłych pokoleniach i kształcie nowej - jak mówił - być może federalizującej się fiskalnie UE. - Lewica wierzy w Europę jako projekt polityczny, kładąc silny nacisk na sprawy społeczne i troskę o ludzi. Dlatego deklarujemy wsparcie dla naszego świadomego i silnego członkostwa w UE. Zamierzamy również zadbać o gospodarne wydatkowanie każdego euro z funduszy europejskich w Polsce, tak aby władza nie zmarnowała tej historycznej szansy - oświadczył Szejna.

 

W jego ocenie udział Polski w podziale unijnych środków będzie "ogromną szansą na skok technologiczny i rozwojowy". - Podkreślam, szansą, bo na razie przywiózł pan do polskiego parlamentu czek na kształt tych, które rozdawaliście bez zahamowań w kampanii Andrzeja Dudy. Pieniądze zagwarantowane na papierze trzeba jeszcze umieć wydać zgodnie z prawem, z duchem praworządności i na cel określony w priorytetach budżetowych UE - mówił Szejna, zwracając się do premiera Mateusza Morawieckiego.

 

ZOBACZ: Poseł "testował" prawdomówność wiceministra. Zapytał... o kolory

 

- Na szczycie w Brukseli przekonał się pan boleśnie, że nie wystarczy przechadzać się po brukselskich salonach pod rękę z premierem (Węgier Victorem) Orbanem i perorować do własnych mediów. Niestety, na własne życzenie pojechał pan do Brukseli nie jako jeden z głównych graczy w ekskluzywnym klubie G6, ale jako jeden z podsądnych w procesie o łamanie fundamentalnych zasad europejskich - kontynuował Szejna.

 

Poseł Lewicy zwracał uwagę, że rząd "powtarza jak mantrę za zrozpaczonym Orbanem", że nie ma żadnych zapisów uzależniających wypłatę funduszy od przestrzegania praworządności. Jak mówił, co innego twierdzą wszyscy pozostali uczestnicy negocjacji.

 

- Powstało wrażenie dwóch alternatywnych rzeczywistości - jedna premierów Orbana i Morawieckiego, druga - liderów pozostałych krajów i instytucji UE. To poważna groźba, że nawet jeszcze nie wysechł atrament pod konkluzjami szczytu, a Polska i Węgry rozpoczynają nowy konflikt, gdy w grę w wchodzą grube miliardy. Mam nadzieję, że to nie oznacza chęci wycofania się z podpisanego porozumienia - dodał.

 

Kosiniak-Kamysz: pozytywna zmiana

 

- My się cieszymy z każdego euro, które przyjedzie do Polski, ale ten sukces, który pan tutaj ogłasza, jest w dużej mierze sukcesem na kredyt, bo duża część tych pieniędzy to nie są tylko i wyłącznie dotacje, tylko też są pożyczki, które trzeba będzie kiedyś zwrócić - podkreślał Kosiniak-Kamysz, zwracając się do Morawieckiego.

 

- Druga rzecz: to jednak ta Unia nie jest taka zła i pozytywna zmiana, którą dostrzegamy w waszym obozie, bo jeżeli pieniądze z Unii nie są złe, to Unia też nie jest taka zła - to jest zaprzeczenie przynajmniej tych bzdur, które niektórzy z was wygadywali przez ostatnie lata - ocenił Kosiniak-Kamysz.

 

Szef PSL mówił także, że posłowie nie usłyszeli konkretów, na co pójdą te środki. - Nie potwierdził pan, panie premierze, zapowiedzi zrównywania dopłat bezpośrednich do rolnictwa z poziomem francuskim i niemieckim, a to była wasza obietnica sprzed pięciu lat. Ile pójdzie do regionów i kto będzie te pieniądze wydatkował i mam nadzieję, że nie będą one wydatkowane tylko i wyłącznie w sposób centralny, ale decydujący wpływ na wydatkowanie tych środków będą miały samorządy i nie przez pryzmat legitymacji partyjnej danego wójta czy burmistrza, tylko przez pryzmat potrzeb społecznych w danym regionie - dodał.

 

- Będziemy o to zabiegać, żeby Parlamencie Europejskim poprawić ten budżet, żeby on był jeszcze lepszy dla Polski - zapowiedział Kosiniak-Kamysz i dodał, że to jest możliwe, ale potrzeba w tej kwestii współpracy i jego ugrupowanie na taką współprace liczy.

 

ZOBACZ: Władysław Kosiniak-Kamysz: trudno żebym wierzył Andrzejowi Dudzie

 

Odnosząc się do słów premiera Morawieckiego, że jest to najlepszy budżet dla Polski, polityk PSL powiedział, że budżet nr 1 dla Polski został wynegocjowany przed 2014 r. - Mieliśmy 25 proc. funduszy spójności i 11 proc. budżetu unijnego trafiło do Polski. Teraz trafia 8,5 (proc.), nie licząc pożyczek - mówił.

 

Dodał, że błędem było niepodpisanie się pod neutralnością klimatyczną, co - jak mówił - mogłoby się przyczynić do większych wpływów dla Polski.

 

- Dużo pieniędzy to też duża odpowiedzialność i umiejętność wydatkowania, a wy tego nie pokazaliście przez ostatnie lata. 30 mld ze wspólnej polityki rolnej leży wciąż w bankach w Brukseli, a nie pracuje w Polsce. Nie wykorzystaliście tych środków, choć perspektywa (finansowa) się już kończy. Jaką dajecie gwarancję, że wykorzystacie dzisiaj lepiej te środki? Muszą one trafić do samorządów, bo na poziomie centralnym nie dajecie rady - ocenił Kosiniak-Kamysz.

 

Bosak: realizujecie federalny scenariusz

 

Wiceprzewodniczący koła Konfederacji przyznał, że nikt nie zaprzecza, ze wynegocjowana na szczycie kwota, którą "chwali się" premier Mateusz Morawiecki "wydaje się imponująca". Natomiast - jak mówił - "fakt, że skupił się pan premier w przedstawieniu wyników tego szczytu wyłącznie na tym, pokazuje, że chce pan premier uniknąć rozmowy o poważnych sprawach, które zawarto w setkach punktów konkluzji z tego szczytu".

 

Powołując się na opinie ekspertów, Bosak przekonywał, że doszło na szczycie UE m.in. do "zacieśnienia integracji, do postępu ku federalizacji, zwiększenia wspólnej zależności państw Unii Europejskiej".

 

- Realizujecie scenariusz federalny, scenariusz, który zawsze popierała Lewica i Platforma Obywatelska, scenariusz scentralizowania Unii Europejskiej. Stworzono nowe mechanizmy, których nigdy wcześniej w historii Europy nie było i które zawsze były kontrowersyjne - ocenił.

 

Według niego, zaproponowany na szczycie "mechanizm wspólnotowego zaciągania długu" wymaga zgody na podstawie art. 90 konstytucji RP i przypomniał, że sprawę emitowania tak zwanych euroobligacji "blokował przez ostatnie dziesięciolecie niemiecki Trybunał Konstytucyjny".

 

Bosak wskazał też na "tworzenie nowych euro-podatków" i ocenił, że premier Morawiecki "od kilku miesięcy przedstawiał się wręcz jako orędownik tworzenia podatków na poziomie europejskim". - To jasny znak, że PiS jest partią skrajnie pro-unijną, która chce tworzyć nowe instrumenty ogólnoeuropejskie - przekonywał.

 

ZOBACZ: "Im więcej premier wywalczy, tym większe będą zobowiązania". Bosak o szczycie UE

 

Bosak przyznał, że nie ma o to pretensji do Morawieckiego, gdyż - jak mówił - "znam pana premiera jako długoletniego euroentuzjastę, doradzał pan premierowi (Donaldowi) Tuskowi, był pan zwolennikiem wprowadzenia w Polsce euro przed kryzysem finansowym, podobnie jak Jarosław Kaczyński, który zapowiadał to wiele lat temu na Forum Ekonomicznym w Krynicy".

 

- Mogę mieć o to pretensje do niektórych posłów z tylnych ław PiS-u, którzy wierzą w polską suwerenność, nie wierzą w Unię Europejską, a jednocześnie popierają to wszystko - powiedział poseł Konfederacji. Jak zaznaczył, "wyborcy mają prawo wiedzieć, co się dzieje za kulisami".

 

Odnosząc się do zapewnień przedstawicieli rządu o wynegocjowaniu na szczycie dobrych warunków, Bosak zwrócił uwagę, że niektóre z najbogatszych państw unijnych wynegocjowały dla siebie niższe składki do wspólnego budżetu UE, co według niego oznacza m.in. dla Polski "podwyższenie składki unijnej", gdyż - jak zaznaczył - "obniżki wynegocjowane dla tych najbogatszych państw mają być pokryte ze składek wszystkich innych państw członkowskich".

 

Odnosząc się konkluzji ze szczytu UE w części nazwanej w tym dokumencie "zasobami własnymi", Bosak wyliczył też planowane nowe podatki, a wśród nich "od plastiku, od emisji CO2, od transakcji finansowych, od tworzyw sztucznych, od śladu węglowego".

 

- Zgodziliście się na europejski Zielony Ład, zgodzicie się na cel neutralności klimatycznej, bo od tego uzależniona jest wypłata części pieniędzy, i podpisał pan premier konkluzję, gdzie zapisane jest, że ma być rozszerzony system handlu emisjami na sektor lotniczy i morski - wyliczał polityk Konfederacji elementy porozumienia, które według niego rozszerzają kompetencje UE.

 

Odnosząc się do kwestii praworządności, Bosak nazwał to "wisienką na torcie". - Będziemy się latami spierać (o to), co żeście tam ustalili, bo jest to skrajnie niejasne. Będziemy w defensywie, tłumacząc się, że nie jesteśmy krajem bezprawia. Taką sytuację nas wpakowaliście. Gratulacje - powiedział Krzysztof Bosak.

 

Nowelizacja Kodeksu pracy

 

Po wysłuchaniu informacji premiera Mateusza Morawieckiego o negocjacjach w sprawie "Funduszu odbudowy" i unijnego budżetu posłowie mają rozpatrzeć również rządowy projekt nowelizacji ustawy w sprawie pracowników delegowanych. Projekt m.in. ogranicza okres delegowania pracowników do 12 miesięcy z możliwością przedłużenia o 6 miesięcy na podstawie umotywowanego powiadomienia.

 

ZOBACZ: Twarde negocjacje dały rezultat - premier Mateusz Morawiecki w Polsat News o szczycie UE

 

Parlamentarzyści mają zająć się też projektem nowelizacji Kodeksu pracy autorstwa PiS, który zakłada rozszerzenia definicji mobbingu o problem niższych wynagrodzeń kobiet względem mężczyzn za taką samą pracę tej samej wartości.

 

W innym punkcie dzisiejszych obrad zaplanowano drugie czytanie złożonego przez prezydenta Andrzeja Dudę projektu ustawy o świadczeniu pieniężnym przysługującym osobom zesłanym lub deportowanym do Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich w latach 1939-1956.

wka/hlk/bas/ polsatnews.pl, PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie