Chińczycy niechętni wobec przyjezdnych. Efekt lęku przed "importowanymi" zakażeniami

Świat
Chińczycy niechętni wobec przyjezdnych. Efekt lęku przed "importowanymi" zakażeniami
PAP/EPA/ROMAN PILIPEY
"Chińczycy odsuwają się od obcokrajowców w metrze i autobusach, oddalają się od nich na ulicy, a czasem komentują na głos, że cudzoziemcy stanowią zagrożenie"

Państwowe chińskie media przestrzegają przed przywleczonymi przypadkami koronawirusa, co podsyca wśród Chińczyków lęk przed cudzoziemcami. W efekcie widać przejawy coraz większej dyskryminacji: obcokrajowców przestało przyjmować wiele hoteli, nie też są wpuszczani do niektórych restauracji, barów i siłowni.

- To bardzo trudny moment dla nas tutaj - mówi Włoch o imieniu Matteo, który przeprowadził się niedawno z Szanghaju do Kantonu na południu Chin. Ma obecnie duże trudności z wynajęciem mieszkania, a nawet znalezienie pokoju hotelowego nie było łatwe.

 

- Ostatecznie jeden hotel w nowej części miasta zgodził się mnie przyjąć po przedstawieniu badań lekarskich. Zażądali prześwietlenia klatki piersiowej, testu na covid, certyfikatu kwarantanny - mówi Matteo. Ocenia, że znalezienie dobrego mieszkania do wynajęcia jest teraz dla Włocha w Kantonie "prawie niemożliwe".

 

ZOBACZ: Chinka zaatakowana w Sosnowcu. "Sprawcy obarczali ją winą za epidemię koronawirusa"

 

Większość hoteli odmawia obecnie przyjmowania cudzoziemców, nawet jeśli na stałe mieszkają w Chinach i od tygodni czy miesięcy nie wyjeżdżali z tego kraju.

 

Lokale gastronomiczne nie dla cudzoziemców

 

Cudzoziemcy nie są też wpuszczani do wielu lokali gastronomicznych. - Jest epidemia. Nie możemy teraz przyjmować obcokrajowców - mówi kelnerka w jednym z barów w dzielnicy Yuexiu w Kantonie na południu Chin. Wyjaśnia, że wytyczne pochodzą od lokalnych urzędników i policjantów.

 

- Codziennie sprawdzają nawet trzy razy. Powiedzieli, że jeśli się nie podporządkujemy, zamkną lokal - tłumaczy kelner w innym barze. Zakaz potwierdzili pracownicy kilku punktów gastronomicznych w dzielnicy.

 

ZOBACZ: Odszkodowanie od Chin za koronawirusa. Prawnik domaga się 10 bilionów dolarów

 

Kanton jest jednym z najważniejszych ośrodków handlu międzynarodowego w Chinach, często odwiedzanym przez przedsiębiorców z całego świata. To tutaj dwa razy do roku odbywają się Targi Kantońskie, największa i najstarsza impreza handlowa w ChRL.

 

Domowa kwarantanna? Sąsiedzi mówią "nie"

 

Franco mieszka na stałe w Kantonie i mówi biegle po chińsku. Gdy 7 marca wrócił z urlopu w rodzinnych Włoszech, nakazano mu dwutygodniową kwarantannę w domu, przeciwko czemu protestowali inni mieszkańcy jego bloku. Jak wspomina, do mieszkania dostał się w eskorcie administratora budynku i strażnika.

 

Od jednej z pielęgniarek usłyszał opinię, że "u Włochów okres inkubacji (Covid-19) jest dłuższy".

 

ZOBACZ: Epidemia w Wuhan zdaje się słabnąć, ale koronawirus wciąż zagraża Chinom

 

Coraz częściej zdarzają się też manifestacje strachu przed cudzoziemcami w życiu codziennym. Chińczycy odsuwają się od obcokrajowców w metrze i autobusach, oddalają się od nich na ulicy, a czasem komentują na głos, że cudzoziemcy stanowią zagrożenie. - Jeden mężczyzna, jak mnie mijał na ulicy, powiedział przechodzącej kobiecie: "pospiesz się, nie widzisz, że jest tu obcokrajowiec?" - wspomina Franco.

 

"Niezgodne z prawem i wymogami sytuacji"

 

Kantoński prawnik, który zastrzegł sobie anonimowość, ocenił, że zakazywanie lokalom przyjmowania cudzoziemców jest ze strony urzędników "nielegalne i niewłaściwe". - Myślę, że nie trzeba tego robić. Nie jest to zgodne z naszym prawem ani z wymogami sytuacji - powiedział.

 

Chińskie władze twierdzą tymczasem, że cudzoziemcy nie są dyskryminowani. - Chiny sprzeciwiają się wszelkim formom dyskryminacji i uprzedzeń - oświadczył niedawno rzecznik chińskiego MSZ Zhao Lijian, pytany przez państwową agencję Xinhua o "skargi niektórych obcokrajowców na dyskryminację i narastającą ksenofobię w Chinach".

 

ZOBACZ: "Ma koronawirusa". Dzieci zaatakowały Wietnamkę w Łukowie

 

Według komentatorów lęk przed cudzoziemcami mogą jednak podsycać publikowane przez państwową prasę ostrzeżenia przed „przywleczonymi przypadkami” zakażenia koronawirusem. Media często pomijają przy tym informację, że zdecydowana większość takich przypadków dotyczy powracających do kraju Chińczyków.

 

Państwowa prasa promuje również narrację, że choć epidemia wybuchła w Chinach, to wirus może pochodzić z innego kraju. Sam Zhao powielał na Twitterze teorie spiskową, głoszącą, że koronawirus mógł zostać przywieziony do Wuhanu przez amerykańskich żołnierzy, co odbiło się szerokim echem w chińskich mediach.

 

Imiona rozmówców zostały na ich prośbę zmienione.

bia/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie