Więzienie bez zawieszenia za napaść w trakcie białostockiego Marszu Równości

Polska
Więzienie bez zawieszenia za napaść w trakcie białostockiego Marszu Równości
Polsat News
Oskarżony nie potrafił podać racjonalnej przyczyny swego zachowania; mówił o "impulsie tłumu"

Na rok i osiem miesięcy więzienia skazał we wtorek białostocki sąd 25-letniego mężczyznę, m.in. za chuligański atak na nastolatka w dniu Marszu Równości, zorganizowanego w mieście 20 lipca ub. roku. Skazany ma też poszkodowanemu 18-latkowi, który po silnym kopnięciu miał złamany obojczyk, zapłacić 5 tys. zł nawiązki.

Atak miał miejsce w centrum miasta, przy ulicy Suraskiej. Zarejestrowany został przez jedną z osób postronnych, a nagranie wideo opublikowano w internecie. Wykorzystali je policjanci przeglądający materiały umieszczone w sieci po marszu. W zarzucie przyjęto, iż atak był występkiem chuligańskim, a sprawca działał umyślnie, bez powodu, okazując rażące lekceważenie porządku prawnego.

 

Porwał go "impuls tłumu"

 

Proces przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zakończył się w ciągu jednego dnia. Oskarżony przyznał się; nie chciał jednak składać wyjaśnień i odpowiadać na pytania stron, powiedział jedynie, że przeprasza 18-latka. W śledztwie nie potrafił podać racjonalnej przyczyny swego zachowania. Mówił o "impulsie tłumu" i reakcji pod wpływem tego, co się wtedy w centrum Białegostoku działo.

 

Sam pokrzywdzony, obecnie już pełnoletni, mówił, że przyszedł na marsz z ciekawości i był tam ze znajomymi. Powiedział, że do ataku doszło, gdy się z tego miejsca próbował wycofać. Gdy się odwracał, otrzymał cios. Mówił, że przewrócił się i początkowo - prawdopodobnie pod wpływem adrenaliny - nie poczuł bólu. Na nagraniu widać, że po silnym kopnięciu w ramię, okolice głowy - przez kilkanaście sekund - wyraźnie zdezorientowany chodził w różnych kierunkach, zanim oddalił się z tego miejsca.

 

Stwierdził, że samo leczenie (przez pewien czas nosił gips) trwało ok. półtora miesiąca, czyli do końca sierpnia. Dodał jednak, że gdy zaczął się rok szkolny, przez kilka tygodni miał problemy z pisaniem. Ani on, ani następnie przesłuchana jego matka, nie wnieśli w tym procesie żadnych roszczeń finansowych wobec oskarżonego.

 

Przesłuchano wszystkich świadków

 

W ciągu jednej rozprawy sąd przesłuchał pokrzywdzonego i wszystkich zaplanowanych świadków, obejrzał też nagrania z marszu. W mowie końcowej prokurator wnioskował o rok i osiem miesięcy więzienia i 5 tys. zł nawiązki. To kara łączna nie tylko za chuligański atak, ale również za dodatkowe przestępstwo - chodzi o to, że oskarżony miał dowód osobisty innej osoby, co zostało zakwalifikowane jako ukrywanie dokumentu, którym nie miał prawa wyłącznie rozporządzać.

 

ZOBACZ: 38 osób zatrzymanych po Marszu Równości. Czterech nieletnich

 

Obrona chciała za chuligański atak łagodniejszej kary, tzw. mieszanej, tzn. 3-miesięcznego więzienia, a potem 2-letniego ograniczenia wolności poprzez 40 godzin prac społecznych miesięcznie. Co do zarzutu dotyczącego dowodu osobistego obrońca wnioskował o umorzenie postępowania ze względu na znikomą szkodliwość społeczną czynu.

 

Sąd: sprawca działał publicznie, umyślnie, bez powodu

 

Sąd rejonowy orzekł taką karę, jak chciała prokuratura. W opisie czynu przyjął, że zdarzenie miało miejsce w trakcie legalnego zgromadzenia, jakim był Marsz Równości, a sprawca działał publicznie, umyślnie, bez powodu, okazując przez to rażące lekceważenie obowiązującego porządku prawnego.

 

- Zachowanie naganne, karygodne, nie da się w żadnym wypadku usprawiedliwić - mówiła w uzasadnieniu wyroku sędzia Alina Dryl. Podkreślała, że akt chuligański miał miejsce w trakcie legalnego zgromadzenia. Mówiła, że każdy ma prawo do demonstrowania swoich poglądów "w sposób pokojowy, zgodny z obowiązującymi przepisami".

 

ZOBACZ: Areszt dla podejrzanego o atak na nastolatka w czasie Marszu Równości

 

Sędzia Dryl przypomniała, że Marszowi Równości towarzyszyło kilka kontrmanifestacji, doszło do zamieszek i interwencji policji. Policja ustaliła ponad 140 osób, które w trakcie marszu popełniły różne przestępstwa i wykroczenia. Kilka spraw zakończyło się aktami oskarżenia.

 

- Rzeczpospolita jest demokratycznym państwem prawnym, wolność podlega ochronie prawnej, każdy jest zobowiązany szanować wolności i prawa innych. Wszyscy są równi i mają prawo do równego traktowania, nikt nie może być dyskryminowany z jakiejkolwiek przyczyny - podkreślała sędzia. Odnosząc się do orzeczonej kary mówiła m.in., że ofiarą ataku była przypadkowa osoba, "która w niczym nie zawiniła i w żaden sposób nie sprowokowała" oskarżonego.

 

- Nikt nie może czuć się bezkarny w tłumie, nie może dopuszczać się tego rodzaju zachowań - mówiła sędzia Dryl.

 

Wyrok jest nieprawomocny.

bia/ PAP
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie