Śledzińska-Katarasińska twierdzi, że informacja ws. głosowania do niej nie dotarła
Gdy zapadła decyzja, że nie głosujemy nad ustawą o opłatach abonamentowych, akurat byłam na mównicy i ta informacja do mnie nie dotarła - tłumaczy Iwona Śledzińska-Katarasińska okoliczności, w których jako jedna z dwóch posłanek KO wzięła udział w głosowaniu nad tą ustawą.
W czwartkowym głosowaniu nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji oraz ustawy o opłatach abonamentowych, która przewiduje wprowadzenie rekompensaty w łącznej wysokości 1,95 mld zł w 2020 r. dla TVP i Polskiego Radia w związku z utraconymi wpływami.
Za nowelą głosowało 228 posłów, przeciw było dwóch, nikt nie wstrzymał się od głosu. W głosowaniu nie wzięli udziału posłowie opozycji, oprócz dwóch posłanek z Koalicji Obywatelskiej - Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej i Małgorzaty Tracz - które zagłosowały przeciw.
Posłowie klubów opozycyjnych, przyznawali, że uzgodnili, iż nie wezmą udziału w tym głosowaniu, aby w ten sposób uniemożliwić przyjęcie ustawy. Kworum to 230 posłów, więc głosy dwóch posłanek KO zdecydowały, że głosowanie było ważne.
ZOBACZ: Opozycja mogła zablokować 2 mld zł dla mediów publicznych. Nie udało się przez dwie posłanki
Nastąpiłoby to dwie godziny później
Śledzińska-Katarasińska powiedziała, że reprezentowała klub KO w pracach nad tą ustawą, więc pojawiła się podczas jej głosowania na mównicy.
"Mieliśmy być przeciw, a wtedy gdy byłam na mównicy, koledzy się zorientowali, że jest możliwość zerwania kworum. Ta informacja nie zdążyła jednak do mnie dotrzeć" - powiedziała Śledzińska-Katarasińska.
"Gdybym wiedziała, że nie głosujemy, to bym nie głosowała" - zapewniła.
Przyznała, że nawet gdyby wtedy ustawy nie przegłosowano, nastąpiłoby to dwie godziny później, bo klub PiS zmobilizowałby się.
"Ale oczywiście są straty wizerunkowe, więc bardzo tego żałuję" - zaznaczyła posłanka KO.
Czytaj więcej