Byli małżeństwem 71 lat. Zmarli tego samego dnia

Herbert Delaigle zmarł o godz. 2:20 w ostatni piątek w wieku 94 lat. Jego 88-letnia żona zmarła o godz. 14:20 tego samego dnia. W rozmowie z CNN dr Matthew Lorber, psychiatra ze szpitala Lenox Hill w Nowym Jorku podkreślił, że kobieta mogła doznać szoku po informacji o śmierci męża.

 

- Następuje wtedy ogromne uwolnienie hormonów stresu (kortyzolu - red.) do krwiobiegu. W takiej sytuacji może dojść do osłabienia serca - tłumaczył doktor. Taki zespół objawów nazywa się zespołem takotsubo, lub też "zespołem złamanego serca".

 

"Ślub prawie się nie odbył"

 

Gdy para spotkała się po raz pierwszy, Frances miała zaledwie 16 lat, a jej przyszły wybranek - 22.

 

- Frances pracowała w małej kawiarni White Way Cafe. Widziałem, jak przychodzi i wychodzi z pracy i wpadła mi w oko. W końcu zdobyłem się na odwagę, podszedłem i zapytałem, czy pójdzie ze mną na randkę - wspominał Herbert w wywiadzie dla stacji WRDW w 2018 r.

  

Kobieta zgodziła się na wspólne wyjście do kina. Rok później byli już małżeństwem. Mało brakowało jednak, a do ślubu prawie nie doszło - młodzi spóźnili się na kościelną ceremonię prawie godzinę. Ksiądz jednak dał się przekonać i odprawił "przyspieszoną" ceremonię. Para zapłaciła za nią 5 dolarów.

 

23 prawnucząt

 

Hubert służył w amerykańskim wojsku blisko 22 lata. Walczył m.in. na frontach II wojny światowej, wojny koreańskiej oraz w Wietnamie. Jego żona podróżowała z nim po całym świecie.

 

Małżeństwo miało sześcioro dzieci, 16 wnucząt, 23 prawnucząt i troje praprawnucząt. Pogrzeb pary odbył się w poniedziałek. Spoczęli obok siebie.

 

"To naprawdę niesamowite, że żyli razem przez 71 lat, a teraz są razem w niebie. Nieprawdopodobna »love story« - napisała rodzina Delaigle w oświadczeniu.

Czytaj więcej