Donald Tusk: Ustalono osoby odpowiedzialne za akty dywersji

Polska

- Intensywna praca służb i prokuratury pozwoliła ustalić osoby odpowiedzialne za akty dywersji. To obywatele Ukrainy współpracujący z Rosją - powiedział w Sejmie Donald Tusk podczas specjalnego wystąpienia dotyczącego aktów dywersji na kolei. - Te osoby opuściły Polskę - przekazał premier.

Premier Donald Tusk przemawia na sejmowej mównicy w garniturze
Polsat News
Premier Donald Tusk przekazał nowe informacje o aktach dywersji na polskiej kolei

We wtorek rano premier wziął udział w nadzwyczajnym posiedzeniu rządowego Komitetu do spraw Bezpieczeństwa Narodowego z udziałem dowódców wojskowych, szefów służb i przedstawiciela prezydenta.

 

Po godzinie 13 Donald Tusk wstąpił na sejmową mównicę, by zdać przed Sejmem sprawozdanie z dotychczasowych ustaleń. 

Akty dywersji na polskiej kolei. Premier Tusk: Ustalone osoby to dwóch obywateli Ukrainy

- Intensywna praca służb i policji i prokuratury pozwoliła ustalić osoby odpowiedzialne. Mówimy o dwóch stwierdzonych aktach dywersji w miejscowości Mika i w okolicy Puław - powiedział Tusk. 

 

ZOBACZ: Akty dywersji w Polsce. Prokuratura Krajowa wszczyna śledztwo

 

- Ustalone osoby to dwóch obywateli Ukrainy działających i współpracujących od dłuższego czasu z rosyjskimi służbami. Jest to ustalenie naszych służb i prokuratury, a także wynika ze współpracy z naszymi służbami sojuszniczymi. Ustalone są ich tożsamości, na wyraźną prośbę prokuratury nie podam państwu imion i nazwisk tych obywateli, ponieważ właśnie w tej chwili, kiedy mówię do państwa te słowa, prowadzone są kolejne operacje i podanie do publicznej wiadomości jednego lub drugiego podejrzanego o sprawstwo mogłoby utrudnić operację - poinformował premier.

 

- Te podejrzewane przez nas osoby - jedna z nich to skazany przez sąd we Lwowie w maju tego roku obywatel Ukrainy. Skazany za akty dywersji na terenie Ukrainy, przebywający na Białorusi. Drugi to mieszkaniec Donbasu. Także przedostał się z Białorusi do Polski razem z pierwszym podejrzanym jesienią tego roku, tuż przed zamachami - przekazał Donald Tusk.

 

- Osoby te po dokonaniu aktu dywersji około miejscowości Mika opuściły teren Polski przez przejście graniczne w Terespolu. Było to tuż po przeprowadzeniu tego zamachu, a więc nie było one jeszcze zidentyfikowane przez służby. Polskie służby i prokuratura mają wszystkie dane tych osób oraz utrwalone ich wizerunki - zapewnił szef rządu.

 

ZOBACZ: Zagrożenie terrorystyczne. Premier podnosi stopień alarmowy na kolei

 

Podczas wystąpienia w sejmie premier ujawnił także nowe informacji o okolicznościach aktów dywersji na polskiej kolei.

 

- Akty dywersji przebiegały w odstępach czasowych. Pierwszy polegał na zamontowaniu na torze obejmy stalowej, która miała prawdopodobnie doprowadzić do wykolejenia pociągu. Zdarzenie to miało być utrwalone przez zamontowany w obrębie torowiska telefon komórkowy z powerbankiem. Ta próba okazała się na szczęście zupełnie nieskuteczna - powiedział premier.

 

- Drugie zdarzenie miało miejsce w 15 listopada godzinie 20:58 - tak wykazała rejestracja na kamerze monitoringu. Ładunek wybuchowy typu wojskowego C4 został zdetonowany przy pomocy urządzenia inicjującego poprzez kabel elektryczny o długości 300 metrów. Na miejscu zdarzenia zabezpieczono także pewną ilość materiału wybuchowego, który nie zdetonował. Ładunek eksplodował podczas przejazdu pociągu towarowego relacji Warszawa-Puławy, nie doprowadzając do wykolejenia, a jedynie do niewielkiego uszkodzenia podłogi wagonu - poinformował Donald Tusk.

 

- Maszynista nawet nie odnotował tego zdarzenia, przejeżdżając przez to miejsce - dodał premier.

 

ZOBACZ: Akty dywersji na polskiej kolei. Szef Sztabu Generalnego: To nie jest wojna

 

Donald Tusk potwierdził, że pierwsze zgłoszenie o wybuchu policja odebrała w sobotni wieczór. Policja zjawiła się na posesji zawiadamiającej kobiety 20 minut po zgłoszeniu. Służby przeszukiwały teren przez ponad godzinę, jednak w nocy nie udało się zlokalizować miejsca wybuchu. O 7:40 zniszczenie fragmentu torowiska zauważył maszynista kolejnego pociągu, który powiadomił służby.

 

Premier poinformował w Sejmie, że zwrócił się do szefa MSZ Radosława Sikorskiego o podjęcie natychmiastowych działań dyplomatycznych, w wyniku których podejrzani o dokonanie aktów dywersji mogli zostać oddani Polsce.

 

Szef rządu zapowiedział też wydanie zarządzenia o wprowadzeniu trzeciego stopnia alarmowego Charlie na określonych liniach kolejowych.

Uszkodzone tory na linii kolejowej Warszawa-Lublin. "Bezprecedensowy akt dywersji"

W poniedziałek premier Donald Tusk potwierdził, że uszkodzenie torów na linii kolejowej Warszawa-Lublin było aktem dywersji. W okolicach Życzyna w pow. garwolińskim, w pobliżu stacji PKP Mika podłożony został ładunek wybuchowy, którego detonacja uszkodziła tory. 

 

ZOBACZ: Wybuch na torach usłyszeli wieczorem. "Ziemia i cały budynek zadrżały"

 

"Wysadzenie toru kolejowego na trasie Warszawa-Lublin to bezprecedensowy akt dywersji wymierzony w bezpieczeństwo państwa polskiego i jego obywateli. Trwa śledztwo. Tak jak w poprzednich tego typu przypadkach, dopadniemy sprawców, niezależnie od tego, kto jest ich mocodawcą" - przekazał premier w serwisie X.

 

Jako możliwa dywersja badany jest także drugi incydent, do jakiego doszło po godzinie 21 w niedzielę w pociągu osobowym relacji Świnoujście-Rzeszów. W składzie, w którym podróżowało blisko 500 osób, uszkodzony pantograf wybił szybę, co wymusiło zatrzymanie pociągu.

 

ZOBACZ: "Miejsce wybrano nieprzypadkowo". Generał ostrzega, że to nie koniec

 

Oba incydenty badać będzie specjalny zespół śledczy, w którego skład wejdą prokuratorzy z mazowieckiego wydziału PZ PK, a także funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Centralnego Biura Śledczego Policji. Według śledczych działania te stworzyły bezpośrednie zagrożenie katastrofą w ruchu lądowym, zagrażając życiu i zdrowiu wielu osób oraz mieniu wielkiej wartości.

 

Eksperci zwracają uwagę na znaczenie aktów dywersji na polskiej kolei dla bezpieczeństwa wewnętrznego. - Szlaki kolejowe nie w całej długości są chronione przez służby ochrony kolei, bo jest to wręcz niemożliwe, więc przeprowadzenie, przygotowanie takiego ataku, aktu dywersyjnego jest rzeczą w miarę łatwą i prostą. Na pewno należy się spodziewać kolejnych w zupełnie innych miejscach - powiedział na antenie Polsat News generał Jarosław Kraszewski.

 

ZOBACZ: MON reaguje na akt dywersji. Wojsko sprawdzi odcinek ok. 120 km torów

 

- Trasa Warszawa-Lublin to trasa granicy ukraińskiej. Miejsce zostało wybrane nieprzypadkowo, dlatego dołączam się do apelu o zachowanie spokoju i niepopadania w niepotrzebną panikę - przekazał generał.

 

Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni

Maciej Olanicki / polsatnews.pl
Czytaj więcej

Chcesz być na bieżąco z najnowszymi newsami?

Jesteśmy w aplikacji na Twój telefon. Sprawdź nas!

Przeczytaj koniecznie