Tragedia w Kołobrzegu. 1,5-roczne dziecko nie żyje
Do tragicznego zdarzenia doszło w punkcie dziennej opieki w Kołobrzegu. Nie żyje 1,5-roczne dziecko, u którego doszło do zatrzymania krążenia. Jego życia nie udało się uratować mimo interwencji zespołu ratowniczego.

Według informacji podanych przez lokalny portal miastokolobrzeg.pl, opiekunka zauważyła, że jedno z dzieci jest sine i nie oddycha. Rozpoczęła reanimację i wezwała pomoc.
- Do tragedii doszło w "prywatnym klubiku", gdzie znajdowało się kilkoro dzieci. Kobieta sprawująca opiekę nad dzieckiem natychmiast podjęła reanimację - przekazała Interii st. sierż. Pamela Borkowska, oficer prasowy KPP w Kołobrzegu.
Tragedia w Kołobrzegu. Nie żyje 1,5-roczne dziecko
Na miejscu pojawił się zespół ratowników medycznych a także służby. Do zdarzenia został również wysłany śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego ze Szczecina. Po ponad godzinnej akcji reanimacyjnej, dziecko nie odzyskało czynności życiowych.
ZOBACZ: Samochód nauki jazdy zmiażdżony przez ciężarówkę. Tragiczny wypadek na dawnej S3
- Nasze zastępy były zadysponowane do omdlenia półtorarocznego dziecka. W momencie naszego dojazdu był już na miejscu zespół ratownictwa medycznego - powiedział w rozmowie z polsatnews.pl kpt. Wojciech Grudzień z Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Kołobrzegu.
- Nasze działania polegały na zabezpieczeniu lądowiska dla Lotniczego Pogotowia Ratunkowego i wspomagania ratowników w ich działaniach medycznych - dodał kpt. Grudzień.
Na miejscu pracują policjanci i prokurator. Śledczy i biegli będą ustalać przyczynę śmierci dziecka.
Urząd miasta o śmierci dziecka. "Ta informacja nas zaskoczyła"
Jak informuje Urząd Miasta w Kołobrzegu, punkt prowadzony przez dziennego opiekuna, w którym doszło do tragedii, działał zgodnie z polskim prawem i uzyskał wpis do rejestru żłobków i klubów opiekuńczych.
Doniesienia o śmierci 1,5-rocznego dziecka w jednym z pomorskich punktów opieki skomentowała dla Polsat News naczelnik wydziału spraw społecznych Urzędu Miasta Kołobrzeg Iwona Roguska.
- Na temat szczegółów samego zdarzenia nie mamy wiedzy. Ta informacja nas zaskoczyła i naprawdę spowodowała lawinę telefonów i pytań, czy aby na pewno ten punkt działał legalnie - mówiła urzędniczka.
ZOBACZ: Wypadek autobusu pod Puckiem. Sześć osób rannych
Roguska przekazała również, że właścicielka klubiku w momencie zdarzenia sprawowała opiekę nad pięciorgiem dzieci, co jest zgodne z obowiązującymi przepisami.
Urzędniczka zapewniła, że władze miasta współpracują z pomorską policją i przeprowadzą w najbliższym czasie ponowną kontrolę w miejscu, w którym doszło do tragedii.
Widziałeś coś ważnego? Przyślij zdjęcie, film lub napisz, co się stało. Skorzystaj z naszej Wrzutni
Czytaj więcej