Trump napisał list do Nawrockiego. Jest potwierdzenie z Pałacu

Donald Trump napisał list dla Karola Nawrockiego. Informację potwierdził w rozmowie z radiem RMF szef Biura Polityki Międzynarodowej polskiego prezydenta Marcin Przydacz. - Jak się obudzą w ambasadzie w Waszyngtonie, to pewnie dzisiaj powinien pojawić się na naszym biurku - przekazał.
- Ten list znajduje się obecnie w polskiej ambasadzie w Waszyngtonie. Czekamy aż dotrze do kancelarii w Warszawie - mówił Marcin Przydacz, potwierdzając medialne doniesienia.
Jednocześnie współpracownik Karola Nawrockiego wbił szpilkę w polskie MSZ. - Sytuacja, w której media dowiadują się jako pierwsze o treści listu wcześniej niż jego adresat, niezbyt dobrze świadczy o szybkości przesyłek korespondencyjnych przez dzisiejsze MSZ - zaznaczył.
ZOBACZ: Donald Trump dostał niewygodne pytanie. "Szkodzisz swemu krajowi"
List Trumpa do Nawrockiego. "Jak się obudzą to powinien się pojawić"
Jak przyznał Przydacz, w treści listu mogą pojawić się kwestie taryf i sankcji na Rosję oraz krajów ją wspierającą. Trump ma bowiem oczekiwać takich działań od państw europejskich. - My oczywiście jesteśmy za tym, żeby odcinać gospodarczy tlen Rosji.
Przydacz mówił też o potencjalnych karach na inne państwa, które wspierają rosyjską gospodarkę, kupując ropę. Chodzi o Słowację, Węgry i Turcję. - Te państwa powinny ograniczać handel z Rosją, taka jest nasza polityka i nasze oczekiwanie. Będziemy o tym rozmawiać z przedstawicielami tych krajów. Proszę jednak pamiętać, że ta sprawa nie tyczy się tylko ropy, ale i gazu, który z kolei trafia do krajów Zachodnich, w tym Niemców - przyznał.
- Jak się obudzą w ambasadzie w Waszyngtonie, to pewnie dzisiaj powinien pojawić się na naszym biurku - mówił współpracownik polskiego prezydenta.
ZOBACZ: NATO i wojsko z większym zaufaniem niż Unia Europejska. Nowy sondaż
Sankcje na Rosję. Donald Trump stawia ultimatum
Kilka dni wcześniej prezydent USA Donald Trump zapowiedział w mediach społecznościowych, że jest gotowy nałożyć poważne sankcje na Rosję, gdy zrobią to wszystkie kraje NATO i jednocześnie zaprzestaną wspierania rosyjskiej gospodarki poprzez nabywanie ropy.
Amerykański przywódca zapewniał wtedy, że jeśli państwa NATO spełnią jego warunki, konflikt w Ukrainie może szybko się zakończyć. "Jeśli NATO zrobi, jak mówię, wojna szybko się skończy, a wszystkie te życia zostaną ocalone! Jeśli nie, to po prostu marnujecie mój czas, energię i pieniądze Stanów Zjednoczonych" - mówił.
Trump przekonywał również, że nałożenie przez wszystkie pozostałe kraje Sojuszu ceł na Chiny w wysokości od 50 do 100 proc. to kolejny czynnik, który pomoże zakończyć wojnę. Jego zdaniem "Chiny mają silną kontrolę, a nawet wpływ na Rosję, a te potężne cła złamią tę zależność".
W tym samym wpisie polityk obarczył winą za konflikt w Ukrainie swojego poprzednika na stanowisku, Joe Bidena oraz Wołodymyra Zełenskiego. "To nie jest wojna Trumpa (nigdy by się nie zaczęła, gdybym był prezydentem!)" - napisał Trump.
"To wojna Bidena i Zełenskiego. Jestem tu tylko po to, by pomóc ją powstrzymać i uratować tysiące rosyjskich i ukraińskich istnień (w zeszłym tygodniu zginęło 7118 osób. Szalone!)" - oznajmił.
Jednocześnie w miniony piątek amerykański prezydent udzielił wywiadu stacji Fox News, gdzie powiedział, że jego cierpliwość do Władimira Putina wyczerpuje się. Ponadto minister energii USA Chris Wright powiedział w wywiadzie dla "Financial Times", że kraje UE powinny zaprzestać kupowania rosyjskiej ropy i gazu, jeśli chcą, aby Waszyngton zaostrzył sankcje gospodarcze wobec Moskwy.
Czytaj więcej